Zakaz występowania cudzoziemców w reprezentacji PL ...

*Zakaz występowania cudzoziemców w reprezentacji Polski skończy się w sądzie! 

A jednak będzie żużel … nie powiem jaki. Ale chodzi o Drużynowe Mistrzostwa Świata Juniorów DMŚJ, żużlowe mecze lub mecz reprezentacji Polski. Może wreszcie godnie pożegnamy – lepiej późno niż wcale – Marka Cieślaka jako trenera kadry czy Kryterium Asów? Oznacza to co najmniej pięć długich transmisji żużlowych z trzech krajów. I nie chodzi o motowizje…
Do wyjazdu na tor pozostał niecały kwartał. Siłą rzeczy w okresie żużlowego „leżakowania”, gdy już przejdzie temat transferów, wszyscy znawcy, a jakże, wypowiadają się na temat nowinek formalno-prawnych czyli nowych regulacji.
 I tak na przykład zaskakujący jest, nie ma co ukrywać, nowy przepis PZMOT, który zakłada, że żużlowiec, który dotąd jeździł dla innego kraju, innej narodowej federacji, pomimo uzyskania polskiego obywatelstwa, nie będzie już nigdy mógł pojechać w barwach Polski. Jednym słowem taki Rune Velta czy być może Gleb Czugunow – to czas przeszły czy teraźniejszy, ale już nie przyszły. Przepis ten zdziwił mnie, ponieważ uznano, że dzięki temu żużel będzie bardziej ortodoksyjny niż np. siatkówka czy szereg innych dyscyplin, które po prostu przewidują karencję – czasem zresztą długą, bo nawet czteroletnią. Jeżeli żużlowiec X pojedzie dla swojej ojczyzny, mając lat 19, a potem będzie jeździł w polskiej lidze, zakocha się w Polce, tu osiądzie, tu będzie miał dzieci, tu będzie zarabiał przede wszystkim pieniądze, swoje życie zwiąże z Polską, to w wieku np. 32 lat – przypadek czysto teoretyczny – nie będzie mógł pojechać w reprezentacji Polski? Po parunastu latach spędzonych w naszym kraju będzie już zapewne udzielał wywiadów po polsku. To jest aspekt moralno-praktyczny, ale jest jeszcze prawny. PZMOT igra z ogniem, albo macha przed bykiem czerwoną płachtą. Otóż taki przepis może być z łatwością zaskarżony przez prawników. O co? Nie mniej, nie więcej, tylko o organicznie praw polskich obywateli. Zostawmy twórczość PZMOT, którą przy całej sympatii dla prezesa tegoż związku, Michała Sikory, nie jestem w stanie zrozumieć.
Teraz słów parę o pomyśle, który się objawił z dużą intensywnością, Chodzi o to, aby ograniczyć starty żużlowców jeżdżących w polskich trzech ligach - w ligach zagranicznych. To znaczy taki zagraniczny jeździec poza polską Ekstraligą, polską E-Winner Ligą, czy polską II Ligą mógłby jeździć tylko w jednej lidze zagranicznej. Przeciwko tej propozycji zrobił się, jak wiadomo bunt. Protestował nie mniej ostro jeżdżący na torze Duńczyk Nicki Pedersen. Protestujący zaczęli nawet wzywać na pomoc FIM (federacje światową). Pytano się mnie, co ja o tym sadzę? Cóż, jestem konserwatystą, przyzwyczaiłem się do żużlowców „omnibusów”, którzy ścigali się jednocześnie w ligach polskiej, angielskiej, szwedzkiej i duńskiej. Owszem, padali na pysk ze znużenia, ale też zyskiwali bezcenne doświadczenie, gdy chodzi o walkę na różnych torach i z różnymi konkurentami. Intencje tych ograniczeń rozumiem – leża one w praktyce w interesie polskich klubów, które nie chcę mieć zawodników przemęczonych czy kontuzjowanych poza Polską, ale tu interesy żużlowców są inne niż ich polskich klubów. Pewnie ta dyskusja potoczy się długo…

*tekst ukazał się na stronach portalu interia.pl (28.01.2021)