Żużel i siatkówka: dwie perły w polskiej koronie.

W żużlu mamy przerwę, za to w siatkówce męska Plus Liga i Tauron I Liga oraz żeńska Tauron Liga i I liga grają w najlepsze. Specjalnie piszę o tych dwóch dyscyplinach razem, bo przecież żużel to najbardziej popularna w Polce dyscyplina nieolimpijska, siatkówka z kolei to dyscyplina olimpijska drużynowa z największymi sukcesami, no i jedna z trzech najlepszych europejskich lig – polska Liga Mistrzów Świata.

Na tym wspomniane we wstępie podobieństwa się nie kończą. Bartosz Zmarzlik zdobył dwa tytuły mistrza świata z rzędu, a polscy siatkarze również przecież dwa razy z rzędu byli najlepsi na mistrzostwach świata. Można iść dalej. Polscy żużlowcy stanęli na podium Speedway of Nations czyli DMŚ, a nasze dziewczyny w ostatnich mistrzostwach Europy były w pierwszej czwórce (wróciły zresztą do niej po 10 latach). Proszę wymienić inne dyscypliny, które mają takie sukcesy? Niestety, cisza. Oczywiście nie mówię o lekkoatletyce, wioślarstwie, kajakarstwie- to jednak sporty indywidualne, choć rzecz jasna można rozgrywać drużynowy Puchar Europy w LA czy pokazywać sumaryczną klasyfikację medalową w sportach wodnych. Reasumując, nieolimpijski sport narodowy to żużel, a olimpijski sport narodowy to piłka siatkowa...

A zresztą na przykład siatkarzy E-Winner Gwardia Wrocław można spotkać na Stadionie Olimpijskim w stolicy Dolnego Śląska, gdy jeździ tamtejsza Betard Sparta . Wiem, bo na te mecze chodzę. Mogę sobie porównywać, jak to drzewiej bywało, gdy w latach 1997-2005 byłem prezesem lub wiceprezesem Sparty Wrocław (wtedy jeszcze z Atlasem w nazwie).

Jest jeszcze jedna rzecz, która obie dyscypliny łączy. To fakt, że o transferach mówi się niemal bez przerwy. Nie tylko w przerwie, ale, przynajmniej w ostatnim czasie - ZAWSZE. Ekscytujemy się wiadomościami, kto za parę miesięcy pojedzie w Lesznie, a kogo zabraknie. To samo w Gorzowie, Wrocławiu, Zielonej Górze, o Lublinie i Częstochowie nie wspomnę. Ale przecież to samo - nawet w trakcie sezonu PlusLigowego - dzieje się w siatce. Już słyszymy i czytamy, kto zagra w następnym sezonie w Asseco Resovia Rzeszów, kto w Jarzębskim Węglu, kto opuści Rosję dla Polski (to byłby kolejny taki powrót do Ligi Mistrzów Świata!), a kto Warszawę czy Kędzierzyn-Koźle.

Skądinąd, na marginesie, warto dodać, że gdy chodzi o "czarny sport", co roku późną jesienią powtarza się to samo. Niby jest oficjalny okres transferowy - dwa tygodnie w listopadzie ("Listopad - niebezpieczna dla Polaków pora"), ale to przecież w gruncie rzeczy fikcja, bo i tak o najważniejszych transferach - ale o tych mniej ważnych też - donoszą media żużlowe czy okołosportowe dużo, dużo wcześniej. "Co roku" -można rzec tytułem sztuki teatralnej - "o tej samej porze". Krytykuję tę fikcję w wywiadach, rok w rok, ale co z tego, skoro kompletnie nic z tego nie wynika. Mnie się ta "Speedway fiction" nie podoba, ale żużlowy ogół ją akceptuje. Może się przyzwyczaił? A może po prostu nauczył się z nią żyć? A może po prostu to wszystkim pasuje?

No, to ponarzekaliśmy. A teraz... popatrzmy na listy transferów: te w żużlu i te w siatce, zarówno te dokonane - w "czarnym sporcie" - jak i te przyszłe, ale bardzo prawdopodobne (siatka). Ciekawe, nie?

*tekst ukazał się na portalu Interia.pl (10.12.2020)