Muzyka w Piaskach Luterskich

W niedzielne południe
Przy niedzielnej pogodzie – lepsza być nie mogła
W wrześniowe lato
Ostatecznie dojrzałej miłości – do jutra nic nie zostanie
Rozłożyła  uroki muzyka
Niczym płatki cud kwiatu -  szesnaście ich było
Saksofony cztery
Dwie tuby z klarnetem – perkusyjne też wymienię
Jeden ino puzon
Ale aż sześć trąbek – główna bandu siła
Werbel wreszcie
Bęben i talerze – honor dla każdego
W mieście Piaski Luterskie
Vis-a –vis Nadstawnej Bramy – getto, tak getto
Na ławeczkach w parczku
Orkiestranci pana Stysia – absolutna rewelacja
Mistrz cichą komendą
Melodie uruchamiał  - również  ruchem palca
Wypełniały miłością
Przestrzeń małomiejską – szacowną bez wątpienia
Przeszywały historię
Duchem tu obecną - nie jest to materia
Marzyłem o aniele
Z którym się ożenię – niech grać nie przestają