Karski, władcy świata i głośne milczenie Zachodu

Dużo o nim słyszałem, trochę czytałem. Kiedy pierwszy raz dowiedziałem się o jego powstaniu uznałem to za świetny pomysł. Potem obejrzałem raz, drugi... Ten film o Janie Karskim był bardzo potrzebny. Zresztą nie tylko ten jeden film o nim, bo ważny dokument Sławomira Gruenberga przecież nie wyczerpuje „limitu” na filmy o tej tematyce.
Czy jest sens pisać o filmie, który powstał 5 lat temu? Tak, bo to film nie na „jeden sezon” tylko na lata i zapewne będzie oglądać się go równie dobrze za 10 czy 20 lat, jak teraz. Jan Romuald Kozielewski czyli „Jan Karski” czyli po prostu „ Witold” to młody prawnik i kandydat na dyplomatę ze znajomością paru języków obcych – choć na filmie słychać, iż pomimo kilkudziesięciu lat spędzonych w USA bardzo przebija u niego silny polski akcent. Zostaje przerzucony jako kurier AK z okupowanej przez Niemców Polski do Londynu, a potem do Waszyngtonu. Ma zadanie poinformować przywódców Aliantów o sytuacji Żydów pod niemieckim butem. W tym celu – aby więcej wiedzieć i moc dzięki temu więcej przekazać – dwukrotnie wchodzi na teren Getta w Warszawie, a nawet przedostaje się na kilka godzin do niemieckiego obozu śmierci w Sobiborze.
W Wielkiej Brytanie rozmawia z premierem Churchillem (towarzyszy premierowi RP Stanisławowi Mikołajczykowi), a wcześniej z ministrem spraw zagranicznych Anthony Edenem. Ten ostatni pyta go nie tylko retorycznie, ale też bezczelnie po co skupiać się na informowaniu o mordowaniu Żydów, skoro cierpią inne narody. Na przykład – podkreśla Eden – Rosjanie, którzy samotnie (sic!) stawiają opór Niemcom.
W Stanach zostaje przyjęty przez prezydenta Franklina Delano Roosevelta. Amerykański prezydent siedząc na inwalidzkim wózku, nie chce słyszeć o tragedii Żydów w Europie, nie chce przyjąć tego do wiadomości, bo musiałby podjąć jakieś decyzje, a wtedy potwierdziłby tezy niemieckiej propagandy, która przedstawiała go jako promotora Żydów.
Znieczulica Zachodu i niechęć do słyszenia tego, co było oczywistością, ucieczka Londynu i Waszyngtonu od prawdy, tchórzostwo elit brytyjskich i amerykańskich (owych tytułowych „władców świata” – jak może i ironicznie określił Karski Roosevelta) – i polski bohater, który wbrew całemu światu głosi prawdę o Holokauście. To na pewno zapamiętam z tego filmu.

*tekst ukazał się na portalu dorzeczy.pl (27.10.2020)