16 lat temu Republikanin George Walker Bush jr wygrał z Demokratą Albertem Arnoldem Gorem dzięki obliczanemu przez całe tygodnie zwycięstwu na Florydzie. Do dziś mówi się, że wtedy Al Gore pośpieszył się z gratulacjami dla prezydenta-elekta.
Teraz sytuacja jest podobna, bo przecież Al Gore też był wiceprezydentem u Williama Jeffersona Clintona, zwanego „Billem”. Tak, jak Joseph Robinette Biden czyli „Joe” u Baracka Husseina Obamy. Tyle, że ta amerykańska historia może mieć teraz inne zakończenie: dzięki głosowaniu korespondencyjnemu inaczej niż w 2004 zwycięzcą może być Demokrata czyli – używając pojęć europejskich – polityk lewicy. Nie przesądzając wyniku wyborów należy zastanowić się nad ich możliwymi konsekwencjami dla Polski – a to mnie jako polskiego polityka najbardziej interesuje. Wbrew pozorom nie zmieni się raczej polityka USA wobec Rosji, ba, Bidena może być nawet bardziej sceptyczna niż Trumpa. Na pewno Biden ociepli relacje z Niemcami – tymczasem Trump, mimo niemieckich korzeni, starał się ograniczyć rolę Niemiec w Europie i także przez to grał na Polskę jako sojusznika USA „numer 1” w UE. Można się spodziewać, że Biden ociepli też relacje z Unią Europejską oraz WHO, bardzo krytykowanymi dotąd przez Biały Dom. Wreszcie Trump nie ingerował w sprawy Polski, zaś Biden może mieć ku temu zakusy…
* pełna wersja komentarza, który ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (07.11.2020) pod redakcyjnym tytułem: "Stany Zjednoczone po wyborach a Polska".
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 633