Barley z jednej, COVID z drugiej czyli gra cholery i dżumy

W Brukseli atakuje z jednej strony Barley, a z drugiej strony COVID. Ta pierwsza to niemiecka socjalistka, córka brytyjskiego dziennikarza i niemieckiej lekarki.  Owa od ponad ćwierć wieku działaczka SPD  być może naoglądała się filmów dokumentalnych o II wojnie światowej rozpoczętej agresja jej ojczyzny na Polskę, bo w państwowym niemieckim radiu przedstawiła plan „brania głodem” Węgier i Polski. Odbiło się to szerokim echem. Przyniosła ona towarzyszce Katarinie sławę, bo o wywiad poprosił „Der Spiegel”, a niektórym starszym Niemcom, niekonieczne zwolennikom SPD, przypomniały się stare (dobre?) czasy, kiedy też tak mówiono... Ba, nie tylko mówiono, ale i robiono.  
 
„Korona” zbiera w Parlamencie Europejskim coraz większe żniwo: coraz więcej osób choruje, coraz więcej jest na kwarantannie, coraz więcej ucieka z PE do „teleworkingu” czyli „pracy zdalnej”. Coraz więcej moich przyjaciół i dobrych znajomych w Polsce tez choruje. Dosłownie w ciągu paru dni dowiedziałem się, że kilkunastu  z nich ma już wyniki testów „pozytywne” – czyli dla mich negatywne. Współczuję i życzę zdrowia. Mówiąc słowami angielskiego poety Daniela Defoe „nie pytaj, komu bije dzwon, bo on bije tobie” (stały się potem mottem książki Ernesta Hemingwaya i po części tytułem jego książki. Coraz częściej  słyszę o zachorowaniach, a to ze środowiska siatkarskiego, a to politycznego, a to towarzyskiego – i o coraz większej liczbie bardzo konkretnych osób – ofiar pandemii, które dobrze znam.
 
Pierwsze tygodnie koronawirusa były zupełnie inne. Statystyki zachorowań i śmierci robiły duże wrażenie, bo współczucie należy się każdemu, ale mało kto z nas mógł powiedzieć, że choruje jego znajomy Janek, Franek czy Zosia. Teraz od nieco abstrakcyjnego ogółu przeszliśmy do bolesnego, bardziej osobistego szczegółu.                    
 
Wracając do niemieckiej wiceprzewodniczącej PE nie wiem czemu jakoś przypomniały mi się słowa Woody Allena: „Mózg to drugi na liście mych ulubionych organów”.  Nie wiem, na którym miejscu w tabeli owych organów Frau B. jest mózg niemieckiej socjalistki i czy jest to koniec pierwszej dziesiątki czy początek drugiej. Ale zdaje się, że ma pewien problem z jego używaniem. To, ze była skrajnie arogancka – to oczywiste. Gorzej, że swoją wypowiedzią w oczywisty, niemal automatyczny sposób musiała przypomnieć setkom tysiącom ludzi, co robili Niemcy na okupowanych przez nich ziemiach -także w Polsce i w dużej mierze w Polsce przed 80 laty. Ta gra w skojarzenia była prosta. Prawdę mówiąc Frau Barley wywołała tyle emocji i historycznych, uzasadnionych resentymentów, że  najbardziej jak tylko mogła przyczyniła się do utrwalenia u Polaków opinii, że Niemcy są „ex definitione” przeciwnikami Polski. Zaś marszałek Joachim Brudziński, dziś europoseł mógł mediom w Brukseli mówić o „teutońskiej bucie”.
 
Cóż, ta była minister sprawiedliwości w rządzie Angeli Merkel tak naprawdę powiedziała głośno to, co po cichu myśli niemiecka klasa polityczna, a także pewnie niemała część obywateli RFN. Za szczerość – dziękujemy. W ten sposób bielmo z  oczu niektórych Polaków – bądź nieznających historii, bądź naiwnych – spadło z hukiem.
 
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (14.10.2020)