Sport kontra pandemia czyli remis. Ale mecz trwa ...

To cios dla polskiej siatkówki, zwłaszcza kobiecej. Z powodu koronawirusa zmarł w środę wieczorem Radek Ciemięga, mój przyjaciel z  Piły, „ojciec chrzestny” tamtejszego żeńskiego klubu PTPS Enea Piła(niegdyś grał pod szyldem PGNiG). Radek stworzył klub i środowisko, które na przełomie tysiącleci zdominowało  „volleyball” kobiet w naszym kraju. Pilanki przez 4 lata były mistrzem Polski, a na przywitanie XXI wieku awansowały do Final Four – w Turcji zajęły czwarte miejsce, do tej pory najwyższe w Lidze Mistrzyń, gdy chodzi o polskie kluby. Radek był od paru kadencji członkiem zarządu PZPS, pasjonatem siatkówki. Jego odejście strasznie boli.
       
Coraz więcej meczów siatkarskich odwoływanych jest z dnia na dzień, a drużyny, które mogą grają w trybie nawet co dwa dni, w świątek, piątek – i słusznie, bo dzięki temu jest co w telewizji oglądać, sponsorzy mają swój ekwiwalent medialny, zawodnicy – ci, którzy są zdrowi  – są w  trybie meczowym.   
 
Ostatnio E-Winner Gwardia Wrocław grała i w piątek i w niedzielę i z obu spotkań była transmisja TV w Polsat Sport! Nie muszę mówić, jak cieszyli się włodarze klubu i sponsorzy drużyny, także z tym nowym, tytularnym E-Winnerem (firma bukmacherska z siedzibą w … Trójmieście!).
 
Dopiero co byłem na meczu siatkarskim w I Tauron Lidze w Tomaszowie Mazowieckim. Dla tego miasta, z którego pochodzi wielu znakomitych zawodników i trenerów z Jackiem Nawrockim odpowiadającym za kadrę kobiet na czele – było to prawdziwe święto. Transmisja telewizyjna, kibice z transparentami informującymi, że życzą Polakom zdrowia w okresie pandemii, poczucie ,ze dzieje się coś wyjątkowego. Tylko jedna wada: na trybunach… cholernie zimno! Powód? Banalny, ale też wyjątkowy. Otóż mecze w sezonie 2020/21 są w Tomaszowie rozgrywane nie tam, gdzie w  poprzednich latach, tylko – uwaga! – w nowoczesnej hali, gdzie jest … lodowisko. Było nieco ponad 17 stopni. Narzuciłem sobie najpierw kurtkę na marynarkę, potem ją włożyłem, wreszcie opatuliłem się szalikiem. Dostawałem później smsy, że w telewizji wyglądam na skulonego, zmarzniętego i zmęczonego.  Zmęczony może nie, bo uczestnictwo w widowiskach sportowych mnie nie męczy, wręcz przeciwnie: psychicznie regeneruje, ale rzeczywiście na potęgę przemarzłem, po meczu zacząłem kichać, może dlatego, że niespodziewanie trwał on pięć setów. Gospodarze postawili się faworytom z Bydgoszczy, którzy jeszcze w zeszłym sezonie grali w Plus Lidze.
       
Obiektywnie rzec biorąc była to świetna promocja siatkówki. Maksymalna liczba setów, świetne ekwiwalenty medialne (oba kluby sponsorowane są przez polskie firmy, w przypadku tej z Tomaszowa Mazowieckiego to niegdyś firma szwedzka kupiona przez Polaka… ). Jestem prawdziwym entuzjastą meczów 5-setowych, bo świadczą one o jednym: o wyrównanym poziomie i Plus Ligi, kobiecej Tauron Ligi i męskiej I Tauron Ligi czy wreszcie I ligi kobiet. Każda z nich w tym sezonie jest na swój sposób pasjonująca, choć pandemia nie próżnuje, dziesiątkując drużyny i  mieszając w tabelach, bo bywają kluby, które zagrały … dwa razy więcej spotkań niż inne! Jeszcze tylko nadmienię, że podział punktów w Tomaszowie Mazowieckim ucieszył bardzo innych pretendentów do awansu do Plus Ligi, czyli naszą  E-Winner Gwardię Wrocław, rewelacyjną Avię Świdnik oraz widzianych jako pretendentów do najwyższej klasy rozgrywkowej jeszcze przed sezonem drużyny z Bielska Białej i Lublina.   
 
Kończąc wątek siatkarski, trzeba pogratulować dziewczynom z ŁKS Łódź awansu na drodze do fazy grupowej Ligi Mistrzyń. Wtedy z grupy nie wyszły ulegając Włoszkom i Niemkom. Może teraz?
 
Żeby nie było, że ja tylko o siatkówce i o siatkówce (coś w tym jest!): na stojąco biję brawo Robertowi Lewandowskiemu za dwie bramki i asystę w meczu z Bośnia i Hercegowiną, którą w Lidze Narodów pokonaliśmy po raz drugi, co się na przykład Włochom nie udało. Biało-Czerwoni pod przywództwem „Lewego” liderują w grupie LN i chwała im za to – szkoda tylko, że w ich ślady nie idą młodsi koledzy. Czesław Michniewicz w dwóch ostatnich meczach U-21 zdobył raptem punkt i żegna się z tą posadą, podobnie jak jego podopieczni żegnają się z marzeniami o finałach Mistrzostw Europy (w poprzednich przecież grali). Trochę tak to wygląda, że piłkarska piramida jest całkiem, całkiem , ale tylko sam wierzchołek – czyli tam, gdzie grają seniorzy. Gorzej z klubami w pucharach – Lech Poznań jest wyjątkiem potwierdzającym regułę oraz młodszymi  rocznikami reprezentacji. Tak na marginesie, czy wiecie Państwo, ile lat temu polscy piłkarze ostatni raz byli na Igrzyskach Olimpijskich? W przyszłym roku stukną trzy dekady! W 1992 roku w Barcelonie przegraliśmy w  finale z gospodarzami 2-3 mając w składzie m.in. Wojciecha Kowalczyka, Andrzeja Juskowiaka czy Ryszarda Stańka. A czy wiecie ile razy siatkarze od tego czasu byli na Igrzyskach? Od Atlanty w 1996 roku opuścili tylko jedne. Te w Sydney. Potem byli na każdych, głownie dochodząc do ćwierćfinałów, a więc do pierwszej „ósemki”. Zatem na sześć ostatnich igrzysk byli na pięciu! Ja nie porównuję, tylko informuję…
 
Na koniec żużlowa wisienka na torcie (Tomek Hajto powiedziałby: „truskawka”): żużlowcy Betard Sparty po ciężkim boju z „Zielonką” wywalczyli dziesiąty już brąz w DMP. Rok temu było srebro, w 2018 brąz, w 2017 srebro –  wyliczam  z pamięci. Cóż, brakuje tu jednego koloru, zatem…     
 
PS: Żużlowy Turniej Asów, który miał być odjechany w Bydgoszczy pod moim Patronatem Honorowym (jako jedna z kilkunastu imprez żużlowych w tym sezonie, którym patronowałem) szlag trafił z powodu pandemii... Szkoda.
 
 
*tekst ukazał się w tygodniku „Słowo Sportowe” (19.10.2020)