Na moim prywatnym, do mnie samego skierowanym kanale, pojawił się rok temu przekaz zapisany na karteczce jako recepta. Dotyczył chorego oka krowy. Wszystko razem: szczególny czas jej powstania, zaskakująca trwałość tej błahej, doraźnej notatki i fakt w końcu bezpośredniego trafienia reliktowej informacji do mnie, zmobilizowały moją uwagę. Poczułem się zobowiązany do wytłumaczenia tego, co zahacza o kategorię snu i osobliwości. Chciałbym użyć tego z pozoru głupstwa do odsłonięcia spraw istotnych politycznie. Widzę ten dokument z roku 1946 jako uniwersalny kluczyk, pozwalający na dotarcie do ważnych spraw minionych i aktualnych. Dziwne jest to o tyle, że gdyby krowie dolegało coś innego, to najpewniej nie nadałbym recepcie takiego znaczenia. Natychmiast bowiem nasunęło mi się tu odniesienie do chorych, na inny sposób, oczu człowieka. Chciałoby się móc pozbywać choroby duszy w jakimś półpogańskim obrzędzie, podczas którego przechodzi ona w widoczny sposób na jakieś bydlę. A, w rzeczy samej, to Ewangelia rysuje przed nami takie obrazy.
Lampą ciała jest twoje oko. Jeśli twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie rozświetlone. Lecz jeśli jest chore, ciało twoje będzie również w ciemności. (Łk 11:34)
Wtedy złe duchy wyszły z człowieka i weszły w świnie, a trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i utonęła.(Łk 8:33)
Miało to miejsce przed rokiem. Gdy zainteresowałem się znalezionym na strychu pamiętnikiem Niemki Friedy Sammer, wtedy też w trudno wytłumaczalny sposób „przyczepił” się do mnie skrawek papieru, na którym odnalazłem wołanie o innych dolach i niedolach.
Brzeżany, miasto w województwie tarnopolskim, czyli na Podolu. Nazwa skreślona, a ta kreska oznacza dużo. Krowie oko skłania nas do powrotu tam na Kresy. Pojawią się wokół nas pytania, te najważniejsze dotyczyć będą zbrodni.
Żóraw to nazwa chwilowa nazwa miasta odebranego Niemcom, które nie wiadomo było jak nazwać, choć istnieje od tysiąca lat. Myślę, że tego rodzaju nieokreślenie, alienacja towarzyszy dzisiejszym Żarom dalej.
Lipnica to jeszcze bardziej prowizoryczna nazwa wsi noszącej parę miesięcy wcześniej miano Linderode. Wkrótce będą to Lipinki Łużyckie.
Lekarz weterynaryjny Feliks Kirchner – jego przedwojenny oficjalny adres figuruje na anglojęzycznej żydowskiej stronie.
Ob. Józef Szymański to mój wujek. Dopiero co został zdemobilizowany; odnalazł swoją żonę Hanię przy jej rodzicach a moich dziadkach. Spotkali się w całkiem innym miejscu niż się rozstawali. Świat się całkiem przekręcił. W swoje rodzinne strony mieli już nigdy nie powrócić.
Krowa zawsze była ważnym stworzeniem w gospodarstwie rolnym, a wartość tej przywiezionej ze Wschodu, na terenie spustoszonym przez wojnę wzrosła istotnie.
Data 29 marca 1946 narzuca sposób odczytania wszystkich informacji znajdującej się na tym świstku, określa świeżość ran zadanych ludziom przez okrutne czasy.
Par. – tego skrótu, zastępującego określenie „miejski” nie umiem odgadnąć.
Sztambuch nastoletniej Friedy stanowił zachętę do pisania w sumie dla mnie oczywistego - przesłanie i interpretacja były jednoznaczne: szkoda tej krwi serdecznej, ale Niemcy cenią sobie okazje do jej przelewania. Tyle.
Paradoksalnie, ta, w porównaniu z zawartością pamiętnika, znikoma treść recepty przekonuje mnie do zamiaru rozwinięcia w formie pisanej wielu najrozmaitszych tematów. Są wśród nich historie miast Brzeżany i Żary, stałe deficyty polskiej myśli historycznej, permanentny stan klęski politycznej w Polsce, siła zaimka „nasi”.
Nieocenioną pomoc przy śledzeniu i studiowaniu tych geograficzno-historycznych zagadnień w różnych językowych interpretacjach stanowi oczywiście internet. Głęboką znajomość przedmiotu odnaleźć można w książce „Żary w dziejach pogranicza śląsko-łużyckiego” Tomasza Jaworskiego. Za nieujawniane tło i poezję myśli obudzonych przez ten skromny zapis na recepcie, służą mi ostatnio „Pocztówki z Workuty” Krzysztofa Gulbinowicza.