O błaznach, zerach, sabotażystach i pewnym lordzie

Media ujawniły, że warszawski ratusz wydał 300 tysięcy złotych na „paradę błaznów”. W pierwszej chwili pomyślałem, że w ten sposób ukryto finansowanie zjazdu założycielskiego nowego ruchu politycznego Rafała Trzaskowskiego…
Rzeczywiście, specyfika życia w dzisiejszym czasie polega na tym, że trudno odróżnić błaznów prawdziwych od tych, którzy błaznów udają. To, co jednak ich łączy, to fakt, że kuda im tam do Stańczyka. Ten to był mędrzec zatroskany o losy Rzeczypospolitej, a zza błazeńskiej czapki łatwo było dostrzec twarz wielkiego patrioty. A teraz, mój Boże...Cóż, być może każda epoka ma takiego Stańczyka, na jakiego zasługuje. 
Czytam, że prezydent Warszawy, a zarazem wiceprzewodniczący PO oświadczył, że w sprawie katastrofy ekologicznej i wpuszczenia „wiadomo czego” do Wisły podejrzewa sabotaż. Za komuny też tropiono sabotażystów i zwykle ich znajdowano wśród tych, którzy nie przepadali za władzą (z wzajemnością). Dzisiaj mamy, jak widać, powtórkę z PRL-u w wykonaniu władz Miasta Stołecznego Warszawy. 
A skoro już mowa o sabotażu, to można przekornie powiedzieć, że sabotażem było wybranie pana Rafała na prezydenta Warszawy. Znam takich, którzy nawet zagłosowaliby na niego w wyborach prezydenckich tylko po to, aby zostawił już w spokoju stolicę i odczepił się od warszawiaków. Bóg jednak nie wysłuchał mieszkańców Warszawy i pan Trzaskowski dalej zarządza Warszawą tak, jak zarządza. Co widać, słychać i – zwłaszcza ostatnio – czuć. 
Ciekawe co miał na myśli Stanisław Jerzy Lec pisząc: „Nie zgadzam się z matematyką. Uważam, że suma zer daje groźną liczbę”? Nie wiem o co wtedy chodziło Lecowi. Czy była to aluzja do PRL-u? Ale słowa te w kontekście zarządzania Warszawą nabierają szczególnego znaczenia. 
Takich aluzji do gospodarowania stolicą piątego co do wielkości państwa Unii Europejskiej można znaleźć więcej. Na przykład amerykański pisarz Ralph W. Emerson twierdził: „Bóg rzekł do człowieka: W życiu możesz mieć radość i możesz mieć władzę, ale nigdy naraz”. 
PO rządzi Warszawą od lat czternastu. Rządzi również, w tej chwili już bez wyjątków, dzielnicami Warszawy. Ma decydujący wpływ na stołeczne i centralne media. Chciałoby się powiedzieć, że ma władzę absolutną. Skoro tak, to powinniśmy zacytować brytyjskiego polityka, Lorda Actona, który stwierdził niegdyś, iż: „Władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje w sposób absolutny”. Oczywiście Lord Acton czasem się mylił. Choćby wtedy, gdy mówił, że to państwa tworzą narody. Tak, owszem, w wielu przypadkach, chociażby w jego ojczyźnie. Ale w naszym kraju wręcz odwrotnie: to naród tworzył państwo, a kiedy upadało, tworzył je na nowo. 
Na koniec cytat z amerykańskiego pisarza, uhonorowanego przez Ronalda Reagana – Erika Hoffera (skądinąd facet o pasjonującym życiorysie): „Władza deprawuje nielicznych, a bezsilność – bardzo wielu”.      
Warszawiacy, nie bądźcie bezsilni… 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (16.09.2020)