Lewica (już bez Barona) pokazuje „gest Kozakiewicza”...

A więc jest! Mamy to! A raczej ma Macron i Republika Francuska oraz Alzacja bez Lotaryngii, a zwłaszcza Strasburg. Administracja Parlamentu Europejskiego postanowiła, że po półrocznej przerwie posiedzenie PE odbędzie się w Strasburgu. Dosyć z lock-downem uderzającym w interesy francuskich hoteli, restauracji, sklepów, itp.!  Ale liczbę pracowników europarlamentu, którzy mają w połowie września  towarzyszyć na sesji deputowanym zredukowano z 1500 do 340 …
Europoseł może zaprosić maksimum 1 swojego asystenta, ale pokryć  koszty jego przyjazdu, żywiąc i płacąc za noclegi. Ważniejsze, że w razie wybuchu pandemii PE zapewnia  transport posłów i pracowników do Brukseli i Luksemburga…
Sprawdzam liczbę zachorowań we Francji, w dniu, w którym piszę te słowa: ponad 7 tysięcy. Czytam doniesienia, że Strasburg jest „strefą czerwoną”. Wiem, że decyzją władz PE już na samym początku zarazy budynek europarlamentu w Strasburgu przeznaczono na centrum badań i walki z pandemią. Szczytnie. Teraz będą obradować tam europosłowie. Na przykład na temat Białorusi.
 W czasie posiedzenia nie będzie można przyjmować żadnych gości, nie będzie żadnych spotkań i żadnych posiedzeń komisji zwykle towarzyszących obradom plenarnym PE.
 Taki jest plan. Oczywiście wszystko może szlag trafić i to w każdej chwili. Pamiętam, jak ostatnie posiedzenie PE w Strasburgu odwołano w czwartek czyli cztery dni przed rozpoczęciem. Czy tak będzie tym razem - życie pokaże.    
Na razie zbuntowała się lewica. Przewodniczącym europarlamentu jest skądinąd włoski socjalista David Maria Sassoli, który ma kierować  obradami w Strasburgu. Jego frakcja jednak pokazała Strasburgowi „gest Kozakiewicza”, choć zapewne większość socjalistycznych deputowanych nie wie, kto to Władysław Kozakiewicz. Socjaliści przeforsowali, że ich lewicowa stopa w we francuskiej  siedzibie PE  nie postanie. Przynajmniej we wrześniu.
 Lewica stanowi drugą co do wielkości frakcję w europarlamencie i bojkot z ich strony byłby doprawdy spektakularny. Jak widać UE, a zwłaszcza PE bardziej niż o politykę emigracyjna czy o pieniądze kłóci się o to, czy – trawestując „Hamleta” Szekspira – „jechać albo nie jechać?”.         
Ja tam jestem gotowy. Spodziewam się jednak rekordowo wysokiej absencji. Nic dziwnego, skoro z takiej Hiszpani mającej czwartą liczbę posłów w PE nie dotrze nikt , bo całe to państwo jest „strefą czerwoną”. Jeżeli pierwszy raz w historii Strasburga dojdzie  do bojkotu, to będzie to skandal nad skandale.
Oczywiście warto zajrzeć za kulisy. Przez parę kadencji  frakcją socjalistów w PE rządzili Niemcy bądź formalnie bądź faktycznie (mimo, że przewodniczącym był  Austriak Hannes Svoboda). Od 2019 roku nastąpiła zmiana. Socjalistyczną lewicą w europarlamencie kierują Hiszpanie czyli nastąpił powrót do czasów sprzed 2004, gdy socjalistom szefował polityk o mało socjalistycznym nazwisku ... Baron Crespo.
 No i jak rządzi Półwysep Iberyjski, z którego nigdzie nie można wyjechać, to ogłasza się bojkot. Czekam, aż w Berlinie zagrzmią o braku „europejskiej solidarności”…

*felieton ukazał się w „Gazecie Polskiej” (09.09.2020)