Różnice cywilizacyjne a wojna

Andrzej Owsiński
Różnice cywilizacyjne, a wojna
Z przytoczonych przez P. Romualda Szeremietiewa poglądów Konecznego na konsekwencje stykania się różnych kultur wynika że prowadzą one do nieuchronnych wojen międzykulturowych.
Oczywiście można na dowód tej tezy posłużyć się wieloma przypadkami wojen prowadzonych przez ludy różnych kultur w celu narzucenia przeciwnikowi kanonów swojej kultury.
Przecież jednak można równie dużo przykładów przytoczyć na wojny prowadzone w ramach tej samej kultury czyli wyznawania tych samych zasad współżycia między ludźmi i ich społecznościami.
Nie sądzę żeby można było sprowadzać powody wojen do różnic cywilizacyjnych, czyli do różnic w formach organizacji życia społecznego i jego wyposażenia w środki materialne i ramy prawno obyczajowe.
Koneczny swój podział cywilizacyjny wywodzi z rozmaitych systemów organizacji społeczeństw i narodów, tymczasem współcześnie mamy do czynienia ze znacznymi różnicami w kulturze przy zachowaniu podobnej formy cywilizacyjnej.
Jaskrawym przykładem może służyć Japonia, która nie wyrzekła się swojej kultury przyjmując formy cywilizacyjne powstałe w zupełnie innym świecie kultury.
Żyjemy w świecie cywilizacji określanej z racji pochodzenia jako „łacińska”, ale przecież podstawowe normy tej cywilizacji nie wywodzą się ani z Rzymu, ani Grecji, ale z nakazów religii chrześcijańskiej i to jest główna przyczyna dla której ta cywilizacja może być zastosowana na całym świecie.
Jej głównym walorem jest łagodzenie obyczajów współżycia między ludźmi w każdej formie ich wzajemnych stosunków.
 
Z drugiej strony nie do zrealizowania jest postulat likwidacji wszelkich innych kultur na rzecz cywilizacji wywodzącej się z pnia kultury chrześcijańskiej.
Tego się nie da zrobić bez podboju i narzucania siłą swojej kultury innym, a ta metoda jest z gruntu sprzeczna z podstawowym kanonem kultury chrześcijańskiej
w zakresie stosunku do drugiego człowieka.
Niezależnie zatem od Chrystusowego polecenia misyjnego w praktyce trzeba pozwolić na stosowanie przez różne ludy swoich własnych kultur pod warunkiem przestrzegania w stosunkach międzynarodowych przyjętych ogólnie zasad cywilizacyjnych.
Nie stoi to w sprzeczności z prowadzeniem misji chrześcijańskich na zasadzie działania pokojowego.
 
Żyjemy w świecie pełnym obaw przed działaniami wywołanymi kulturą przemocy objawianej przez narody i państwa odrzucające nakazy kultury chrześcijańskiej i to niezależnie w której części świata one występują.
Możemy się z tymi objawami spotkać w Azji, Ameryce, Afryce i w Europie i źródłem ich jest zawsze uczucie nienawiści wywodzące się z różnych źródeł: - religijnych, filozoficznych, społecznych, a nade wszystko wykorzystywanie przez inicjatorów, których możemy nazwać „wysłannikami zła” ujemnych cech ludzkich takich jak chciwość, zawiść, żądza użycia i panowania.
Typowym przykładem są tu i hitleryzm i bolszewizm, ale współcześnie obserwujemy bardziej wyrafinowane metody wszczepiania wymienionych cech negatywnych pod rozmaitymi hasłami tolerancji i permisywizmu.
W sumie prowadzi to wszystko do tworzenia ognisk zapalnych z wyraźnymi tendencjami do rozszerzania.
 
Jak na razie Europa podlega głównie ofensywie ideologicznej zmierzającej do obalenia tego wszystkiego co pozostało w niej jeszcze z kultury chrześcijańskiej.
Czy przerodzi się ona w krwawą rzeź na kształt II wojny europejskiej tego nie wiemy, ale szatańska zawziętość może przybrać i tę formę, wiele nie trzeba żeby konflikty typu pogranicza Rosji czy Bałkanów rozszerzyły się na inne kraje.
Jeżeli Europa nie ocknie się i pozwoli na intensyfikację obecnej ofensywy to katastrofę w jej rezultacie nie trudno przewidzieć.
Dopiero wtedy wszyscy „pożyteczni idioci” poznają prawdziwe oblicze popieranych w imię „wolności i równości” formacji wykorzystujących różnorakie słabości ludzkie do zniszczenia wszelkich możliwości oporu przed złem.
Można też bez trudu wyobrazić sobie że pierwszymi ofiarami powszechnego terroru będą zwolennicy „nieograniczonej swobody” po wykorzystaniu ich pomocy w obalaniu naszej kultury.
 
To wszystko nie byłoby najgorsze, znacznie gorsze jest to że nie ma komu jej bronić.
 Politycy walczą o tanią popularność obiecując niestworzone rzeczy i szukając zgniłych kompromisów gwarantujących im poparcie ze wszystkich stron, a ci którzy są gotowi do obrony określonych wartości spychani są na margines lub w ogóle eliminowani z życia politycznego przez sprzedajne media.
Kościoły różnych wyznań albo już skapitulowały, albo starają się nie narazić terrorystom różnych maści.
Pod przewrotnym hasłem „ekumenizmu” dąży się do moralnego zrównania wszystkich religii mimo ich sprzecznych norm moralnych, nie mówiąc już o wartościach objawionych.
W czasach mojej młodości mówiło się o kościele ziemskim jako wojującym, dziś nikt nawet nie ośmiela się używać tego terminu.
A hierarchia instytucjonalnego kościoła katolickiego została z własnej woli zepchnięta do obrony przed personalnymi atakami za prawdziwe i rzekome przestępstwa.
A przecież sprawa wymaga ogłoszenia że członek kościoła, niezależnie od spełnianej w nim roli, tkwiący w grzechu ciężkim / dawniej mówiono – śmiertelnym/ sam wyłącza się ze społeczności kościelnej, albowiem grzech jest rzeczą ludzką, ale tkwienie w grzechu – szatańską.   
Wprawdzie Chrystus ustanowił instytucję przebaczenia, ale wymaga to postawy pokutnej i rezygnacji ze wszelkich dostojeństw kościelnych i to niezależnie od ewentualnych kar z tytułu przestępstwa pospolitego.
Dopiero tak oczyszczony kościół będący rzeczywistym zgromadzeniem wiernych, a nie własnością hierarchii, może podjąć walkę ze złem dążącym do absolutnego panowania nad światem.
W tej walce w której muszą być zaangażowani wszyscy ludzie wierzący w Chrystusa, a także i tacy którzy nie doznali łaski wiary, ale mają dobrą wolę, nie może być żadnych kompromisów ze złem, a jego granice nie mogą podlegać rozmyciu i relatywizmowi.
 
Skutkiem zajęcia zdecydowanego stanowiska walki przez ogół wiernych powinna zaistnieć możliwość reprezentacji tej postawy również w życiu politycznym i kierownictwie nawy państwowej.
Musi być też podniesiony na odpowiedni poziom i kierunek cel działań politycznych rezygnując z populistyczne łatwizny na rzecz walki o prawdę choćby najtrudniejszą.
 
Można powiedzieć że są to wymagania stojące w jaskrawej sprzeczności ze stosowaną powszechnie praktyką działalności politycznej, ale też i rzekomo społecznej polegającej głównie na zrezygnowaniu z wszelkiego oporu przed zwiastunami totalnego nihilizmu.
 
PS. Nie chciałbym wiązać konkretnej sprawy „wojen cywilizacyjnych” z szeroką dyskusją na temat pojęcia cywilizacji i kultury. Uważam że szczególnie nieuprawnione jest przypisanie nas do cywilizacji naukowo technicznej. Z jakich to bowiem przesłanek naukowych wynika pojęcie demokracji, równości obywatelskiej i podział władz stanowiących fundament  cywilizacji w której funkcjonujemy?
Wszystkie te zasady zostały wywiedzione, słusznie czy niesłusznie, z nauki Chrystusa o równości wszystkich ludzi wobec Boga