Siatkówka -„spokojna siła”,aferki w żużlu i rzut karny (...)

*Siatkówka –„spokojna siła”, aferki w żużlu i rzut karny, którego nie strzeliłem ...

No, to jednak! Na pięknym, skądinąd położonym przy wlocie szosy z Wrocławia – zatem logiczne, że na ulicy Wrocławskiej – stadionie wśród drzew w Zielonej Górze nasi „objechali”, chyba jednak niespodziewanie, „Zielonkę” ośmioma punktami i zwiększyli swoje szanse na awans do prestiżowych play-offów. Przyznam, że zgrzeszyłem brakiem wiary, ale po naszej stronie widziałem głównie urzędowy optymizm.
W siatkówce jest „spokojna siła”, mówiąc sloganem wyborczym prezydenta Francji Francoisa Mitteranda. Mimo zarazy przychodzą nowi sponsorzy i zostają starzy. Ba, polskie kluby w naszej najwyższej lidze męskiej słusznie zwanej Ligą Mistrzów Świata mają teraz, uwaga, lepszych zawodników niż przed pandemią! Po pierwsze wrócił z mistrza Rosji Lokomotiwu Nowosybirsk Fabian Drzyzga, a więc zwiększyła się liczba aktualnych mistrzów globu w PlusLidze, a transfery naszych siatkarzy były nie „ z Polski do …” tylko np. między Włochami a Rosją (Bartek Bednorz) czy Włochami a Japonią (Bartek Kurek). Ciekawe, że dotyczy to także najwyższej klasy rozgrywkowej kobiet, która od 1 czerwca nazywa się Tauron Liga. Do Polski wróciła Agnieszka Kąkolewska, kapitan reprezentacji, a także Katarzyna Skorupa oraz Zuza Górecka. Skąd te powroty siatkarzy i siatkarek? To proste. W czasach COVID-19 polskie ligi są oazą stabilności: będą normalnie grały, bez opóźnień, bynajmniej nie mają zmniejszonych budżetów, jak ligi w Brazylii czy Włoszech. Zresztą tak naprawdę w innych ligach są nie tylko mniejsze lub dużo mniejsze pieniądze, ale też tak naprawdę nie wiadomo, kiedy rozpoczną rozgrywki – i czy je dokończą. Choć akurat, co do dokończenia, też przecież nie wiemy, jak to będzie w Polsce. Stąd przezorna Polska Liga Siatkówki (PLS) rozważa różne warianty kontynuowania rozgrywek mimo wzrostu zachorowań na koronawirusa. W wersji najgorszej, choć przecież nie można jej wykluczyć ,jest zaczerpnięcie wzorów z USA i śladem NBA skoszarowanie zespołów. Chuchajmy na zimne, może nie będzie to konieczne. 
Jednak już w najbliższy weekend w Arłamowie, tak, tym słynnym obozie internowania Wałęsy, a teraz luksusowym ośrodku wypoczynkowym rozegrany będzie Tauron Superpuchar Polski (znów Tauron!) w formule aż 4 zespołów w jednym miejscu czyli przedsmak tego, co być może, choć mam nadzieję, że nie będzie… 
Napisałem, że w siatkówce „3xS” czyli Spokój, Stabilizacja i Sielanka (niektórzy może by nawet sformułowali „4xS” dodając jeszcze szmal…). Ale w „czarnym sporcie”, niestety, aferka goni aferkę. Najpierw w Gorzowie zapaliła się rozdzielnia, był pożar i nie dokończono meczu. No, trudno mówić o winie, ale jeśli już to gospodarzy, a nie gości... Potem Gorzów pojechał do Grudziądza, gdzie skandalicznie przygotowano tor – w efekcie meczu nie dokończono. Na Grudziądz złego słowa nigdy nie powiem, bo w tym mieście mój dziadek Henryk Karol Czarnecki był dyrektorem teatru w czasach II Rzeczypospolitej – ale mecz G. kontra G., który nie mógł się zakończyć, wizerunkowi speedwaya na Kujawach i Pomorzu nie służy. 
  Wreszcie Częstochowa, gdzie właściciel klubu usypał tor bez wiedzy trenera Marka Cieślaka. Tego Cieślaka, który przez ostatnie ćwierć wieku miał opinię swoistego „toromistrza” czyli specjalistę od takiego przygotowania własnego toru, aby „swoi” jeźdźcy jechali, a przybysze wpadali w dziury. Wściekły Cieślak podał się do dymisji – przykre to na koniec jego kariery trenerskiej, bo przecież nasz „Narodowy” skończył już 70-tkę i jesienią tego roku rozstaje się z prowadzeniem federacji. Skądinąd odbyć się to ma … właśnie w Częstochowie meczem reprezentacji z … – nie powiem, to wciąż tajemnica. Jak zwykle, piąty już rok z rzędu, mecze reprezentacji odbywają się pod moim Patronatem Honorowym. 
 Zaskoczyłem Państwa, bo pewnie myśleliście, że zacznę od naszego Roberta Lewandowskiego i zdobycia przez Polaka klubowego mistrzostwa Europy czyli wygrania Ligi Mistrzów. Test: którym Polakiem był Lewy, który zdobył to najcenniejsze piłkarskie trofeum na Starym Kontynencie? Oczywiście nie tylko LM, ale także wcześniejsze Pucharu Europy? Nie zgadujcie. Tu będzie odpowiedź. Zbyszek Boniek, Józef Młynarczyk, Jerzy Dudek i … Tomasz Kuszczak. Choć ten ostatni był rezerwowym i nie wyszedł na boisko. Ciekawe, że z tej szóstki – doliczając Lewandowskiego – aż połowa to bramkarze. Polacy – bramkarska nacja. Patrząc na furorę jaką robią nasi „goalkeeperowie” na Wyspach Brytyjskich i w Italii – to chyba tak. 
  A co do Kuszczaka, to bardzo sympatyczny chłopak, którego poznałem, pamiętam jak dziś, na … boisku drużyny Zweite Bundesliga: Union Berlin. On tam grał, a ja też przyjechałem zagrać, tyle, że w reprezentacji polskiego parlamentu, który zmierzył się z drużyną Bundestagu. Myśmy uczciwie przywieźli samych posłów i senatorów, a Niemcy, jak to Niemcy, wstawili do składu na przykład zawodowego bramkarza, bodaj z III ligi i jeszcze ze dwóch, trzech gości, którzy może w parlamencie pracowali, albo go widzieli w telewizji, albo mieszkali w sąsiedztwie, ale jako żywo deputowanymi nie byli. Przegraliśmy 1 do 2. Gola dla nas strzelił śp. Maciek Płażyński ówczesny Marszałek Sejmu, który potem zginął pod Smoleńskiem. A ja … nie wykorzystałem karnego, bodaj pierwszy i ostatni raz w życiu. Właśnie tenże zawodowy bramkarz rzucił się w ten róg, w który rzucić się nie powinien… Jak się wtedy czułem? Pewnie identycznie jak Tomek Kuszczak, gdy w towarzyskim meczu z Kolumbią, na którym byłem dwa lata później na Stadionie Śląskim, tuż przed wyjazdem Biało-Czerwonych na Mundial do Korei i Japonii (dla nas tylko w Korei…) puścił gola, którego strzelił mu bardzo dalekim wykopem… bramkarz Kolumbijczyków. 

*tekst ukazał się w tygodniku "Słowo Sportowe" (31.08.2020)