Szczęście (w nieszczęściu) Didiera (...)

*Szczęście (w nieszczęściu) Didiera, zamieszki w Brukseli i „wymiar niesprawiedliwości”

„Wymiar niesprawiedliwości jest zawsze we właściwych rękach” -to ironiczne powiedzonko Stanisława Jerzego Leca oddaje emocje, które towarzyszą w Polsce zamianie właśnie owego „wymiaru niesprawiedliwości” na „wymiar sprawiedliwości” Poczucie ludzkiej krzywdy unosiło się nad polskim sądownictwem od lat, co nie jest sprzeczne z faktem, że w naszym kraju uczciwe i ciężko pracują setki i tysiące sędziów.
Cytowany już tu przeze mnie Stanisław Jerzy Lec wzywał kiedyś szyderczo: „Schodźmy z drogi Sprawiedliwości! Jest ślepa”. Piszę o tym nie w kontekście ostatnich enuncjacji Komisji Europejskiej w Brukseli, która w sprawie Sadu Najwyższego w Polsce zachowuje się jak Poncjusz Piłat czyli umywa ręce, a jednocześnie nieformalnie feruje wyrok. Szczerze mówiąc nie chce mi się tego komentować, podobnie jak wypowiedzi komisarza Didiera Reyndersa o Polsce – człowieka, który sam miał problemy w obszarze praworządności, bo przez belgijskie służby specjalne został oskarżony o korupcję przy budowie ambasady swojego kraju w jednym z państw amerykańskich w czasie, gdy był ministrem spraw zagranicznych Królestwa Belgii. Pisała o tym frankofońska „L’Echo” i flamandzkojęzyczny „De Tijd”. To spowodowało, że omal nie uwalono Belga na przesłuchaniu w Parlamencie Europejskim kwalifikującym go jako kandydata na komisarza do Komisji Europejskiej. Miał jednak szczęście, bo wcześniej europarlament odstrzelił Rumunkę, Węgra i Francuzkę, w związku z czym krwiożercze instynkty w PE zostały na pewien czas zawieszone.
Gdy w ostatni czwartek w Polsce było święto Corpus Christi, europarlament pracował. Na Komisji Kontroli Budżetu PE komisarz Reynders mówił o Prokuraturze Europejskiej, a ja pomny jego doświadczeń z prawem i praworządnością, uśmiechałem się pogodnie. Gdy ktoś atakuje mój kraj, nie widzę powodu, aby nie przypominać opinii publicznej, również w mojej ojczyźnie przeszłości takiego delikwenta.
A Unii Europejskiej dedykuję łacińską maksymę: „Si vis pacem, para iustitiam” czyli „Jeżeli chcesz pokoju, stosuj sprawiedliwość”. Póki co UE stosuje bardzo często „double standards”, podwójne standardy i może się w związku z tym spodziewać raczej jakiejś wojny czy wojenki, a nie nalotu gołąbków pokoju. Skądinąd parę dni temu w tejże Brukseli, gdzie znajduje siedziba Komisji i w której piszę te słowa, na ulicach była prawdziwa wojna: Belgia była jednym z tych europejskich krajów, który zaimportował z USA zamieszki i rozruchy. Ciekawe, że niszczono wiele sklepów, ale obrabowywano tylko dwa ich rodzaje: jubilerskie i te z butami sportowymi...
Na szczęście w Polsce sprawiedliwość znaczy zupełnie co innego niż w Brukseli, a i takich zadym nie ma, jak tutaj „w stolicy Europy”...

*tekst ukazał się na portalu Dorzeczy.pl (16.06.2020)