Jeden z nauczycieli z Pszczyny podsumowuje zdalne nauczanie. Pozytywny, optymistyczny wpis na koniec roku, bez narzekań i złorzeczenia rządowi i ministrowi oświaty
Tutaj link do drugiej części tym razem o ocenianiu i strajku:
https://www.facebook.com/pszczynskatelewizja/videos/2616685265240275/
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3689
https://twitter.com/Toma…
i problem„Bizancjum"a temat to bardzo złożony , wiem z dyskusji w gronie rodzinnym.
Przyznam, spędza sen z powiek, stąd spozieram na przyszłych z małych miejscowości
z wielką nadzieją i przekonaniem, to jedyne wyjście dla gospodarki.
Pozdrawiam.
Kto wie czy sytuacja nie dorosła do reformy systemu wydatków publicznych. Teraz jest bowiem tak, że jeśli min. Zalewska mówiła, że ma np. 10 mld dla nauczycieli to tak naprawdę miała ich 4-5. Bo z 10 mld najpierw trzeba odjąć 40% ZUS, z tego co zostanie podatki, składki zdrowotne i inne opłaty. Stąd z wielkiej kwoty i dużego wysiłku finansowego dla rządu biorą sie nędzne kwoty netto. Przy czym - o ile się nie mylę - rząd, mimo iż ponad połowa kwoty i tak zostaje w budżecie, nie przesyła tylko kwot na wypłaty, tylko całą wielką kwotę a potem czeka aż samorządy i inne instytucje odeślą mu ponad połowę tej samej kwoty, ale rozpisaną na różne fundusze.
Warto też przyjrzeć sie kształceniu, bo w Niemczech osoba kończąca studia nauczycielskie ma uprawnienia do nauczania co najmniej 2 przedmiotów, stąd mniejsze zapotrzebowanie na ludzi.
Jest też pytanie o racjonalność wprowadzania coraz to nowych przedmiotów. Zwykle po 1h i bez specjalistów do ich nauczania, myslę np. po przedsiębiorczości, edukacji dla bezpieczeństwa, wos ale i innych. Może warto zrobić z tego blok. Bo nauczanie po 1h to nie nauka ale kurs.
Nie ma tutaj ani łatwych odpowiedzi, ani szybkich rozwiązań. Tu wszystko musi trwać dłużej niż kadencję by dać efekty. Ostatni strajk udowodnił, że środowisko nauczycielskie jest zbyt spauperyzowaną i słabą intelektualnie grupą by mogło przedstawić i przeforsować program racjonalnych zmian. A ostatnie dziesięciolecia udowodniły, że MEN i partie polityczne też są na to zbyt indolentne. Samorządy, na które rząd zrzucił odpowiedzialność za edukację są zbyt rozproszone i to do czego dążą przede wszystkim to pozbycie się tego problemu. I tak to się toczy. Nie ma w oświacie gospodarza, który rządziłby nią ale również ponosił za nią odpowiedzialność.
Problem po części umniejszy nowo proponowana ustawa emerytalna. Jeżeli prawdą jest
że podwyżki nauczycielskie znikają w trakcie przepływu dotacji celowych przez organa
samorządowe, to czy istnieje sposób, aby to ukrócić? Ogrom problemów.