Kopacz mówi po polsku, ale słów nie rozumie

Albo rozumie, tylko tak jest nasiąknięta złą wolą, że gdy otwiera usta, to przeinacza i zmyśla.

Najpierw stojąc na trybunie sejmowej wzruszała się swoim bezczelnym kłamstwem o polskich lekarzach, rzekomo robiących sekcje zwłok ofiar tragedii smoleńskiej i o Rosjanach, rzekomo przekopujących na metr w głąb miejsce tragedii i przesiewających każdą grudkę ziemi. Po czym, dowiadywadywaliśmy się, o psach włóczących się po tym miejscu, a po miejsiącu nadeszly worki z niezidentyfikowanymi szczątkami ofiar, a chyba po dwóch latach dziennikarz przywiózł ze Smoleńska fragment kości ze zwłok generała Baksika - obecnie znajduje się on na Jasnej Górze.

Wczoraj spacerując po trzystumetrowym odcinku odnowionych - po pięciu latach odnawiania - bulwarów, mówiła o tym, że widzi Warszawę piękną wbrew temu, co niektórzy utrzymują, że Polska jest w ruinie. Mam więc uprzejmą prośbę: może by tak sfery rządowe pani premier uzgodnily, czy "ch*j, dupa i kamieni kupa" to ma być synonim piękna, czy ruiny.

Może dla ułatwienia dodam pytanie, tylko pozornie nie związane z tym pierwszym, czy można mówić o zrujnowanym małżeństwie, dwojga ludzi mieszkających w apartamentowcu na Wilanowie, gdy się ono rozpadnie, albo zrujnowanej karierze, zdolnego, ale uczciwego człowieka, wyrzuconego z pracy przez możnego łajdaka, albo zrujnowanej dobrej opinii, osoby paradującej w drogim garniturze, czy garsonce, ale znanej z rzucania pomówień i kłamania?