Polityka międzynarodowa jak mecz siatkówki (...)

*Polityka międzynarodowa jak mecz siatkówki czyli walka mocarstw i polskie interesy

Decyzja 45. w dziejach prezydenta USA Donalda Johna Trumpa o zawieszeniu amerykańskiej składki członkowskiej do Światowej Organizacji Zdrowia (World Health Organization z siedzibą w Genewie) z jednej strony pokazuje, co by nie powiedzieć, pewną konsekwencję lokatora Białego Domu - skądinąd mającego na głowie walkę o reelekcję, a ta odbędzie się już za nieco ponad pół roku- bo Trump od początku pokazywał sceptycyzm wobec organizacji międzynarodowych i międzynarodowych układów (traktatów) gospodarczych. Z drugiej strony pokazuje pewną dynamikę polityczną spowodowaną pandemią. Stosunek do WHO, ale przecież także do UE, do NATO czy do ONZ będzie pochodną zmieniających się w mniejszym lub większym stopniu wpływów poszczególnych państw. WHO ma etiopskiego szefa z radyklanie lewicową przeszłością, świetne relacje z Chinami, złe z USA, choć już na przykład z Billem Gatesem wręcz znakomite. Dystans Donalda J. Trumpa do organizacji multinarodowych nie wynika z hołdowania zasadzie „splendid isolation”, lecz redefinicji interesu USA w ich kontekście. Dla jego poprzednika Barracka H. Obamy, który niespecjalnie interesował się Europą i Europy nie rozumiał, w przeciwieństwie do Azji i Afryki, Unia Europejska czyli „polityczna Europa” była po prostu partnerem, który nie wzbudzał w nim ani fascynacji, ani niechęci, ale też nie był specjalnym punktem odniesienia. Prezydent Trump, proszę wybaczyć to określenie, ma stosunek do UE, jak pies do jeża, ale-przyznajmy- z wzajemnością. Trump wie, że olbrzymia większość europejskich mediów ma do niego nastawienie takie same, jak „New York Times” czy „Washington Post” – a więc bardzo krytyczne, często prześmiewcze, a bywa, że i szydercze. 
Antyamerykański fortepian Emmanuela Macrona 
Przywódcom UE i krajów członkowskich Unii można mniej niż dziennikarzom czy publicystom, ale olbrzymia ilość skrajnie negatywnych, komentarzy polityków wobec Trumpa po naszej stronie Atlantyku jest faktem. Oczywiście nakłada się to na tradycyjny, tani intelektualnie antyamerykanizm, żywy obecnie, zwłaszcza wśród niemieckich i francuskich elit. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że ów niewątpliwy europejski antyamerykanizm za prezydentury Obamy był mocno stępiony, a za prezydentury Trumpa odżył.  Oczywiście, dzieje się to z powodów nie tylko, co warto podkreślić, czasem ewidentnych różnic interesów gospodarczych czy zupełnie innych wizji relacji transatlantyckich, ale też wprost z powodów polityczno-ideologicznych. Lewicowo-liberalne elity traktują prezydenta Trumpa jak słonia w składzie porcelany, którego właścicielem jest establishment polityczno-medialny. To zresztą łączy amerykańskich liberałów (Partia Demokratyczna)  i europejską lewicę, choć przecież szereg skrajnie niechętnych wobec Trumpa wypowiedzi było w Europie autorstwa polityków CDU, a w ostatnich latach także liberała, który miał odciąć lewicową pępowinę czyli Emmanuela Macrona. Jego przypadek to skądinąd ciekawa ewolucja, bo prezydent Republiki Francuskiej w swoim czasie ,na przykład przed pierwszą wizytą w USA i zaraz po niej bardzo zabiegał o dobre relacje osobiste z prezydentem USA, demonstracyjnie sugerując, że napięte stosunki kanclerz Merkel z Białym Domem nie będą miały żadnego wpływu na jego politykę wobec Stanów Zjednoczonych. Był to ten sam Macron, który w kampanii prezydenckiej był najbardziej sceptycznym wobec Rosji (sic !) kandydatem do Pałacu Elizejskiego.  Śmieszyły mnie kiedyś rozważania marksistów o tym, jak bardzo „młody” Marks różnił się w poglądach od „starego” Marksa – lecz dziś bez złośliwych porównań należy stwierdzić, że Macron w kampanii prezydenckiej i w pierwszych miesiącach prezydentury przedstawiał jednak inną wizję geopolityczną i „ładu światowego” niż „obecny” Macron. Krytykowana przez niego niedemokratyczna i antywolnościowe Rosja, stała się dla Francuza ważnym elementem europejskiego i światowego ładu, oraz pożądanym sojusznikiem. Antyamerykański fortepian brzmi pod palcami politycznego  pianisty Emmanuela znacznie głośniej teraz niż jeszcze w roku 2016. 
Marzenie Schroedera i Brzezińskiego: Europa „zassie” Rosję i Turcję … 
Skądinąd piętnując Macrona pamiętajmy, że wizja obecnosci Rosji, może nie tyle formalnie jako części składowej Unii Europejskiej, ale istotnego elementu politycznego europejskiego ładu była już wyrażana w swoim czasie przez byłego kanclerza RFN Gerharda Schroedera (na łamach „Welt am Sonntag”). Tyle, że wówczas Schroeder szedł dalej, proponując „zassanie” przez „polityczną Europę” także Turcji. Zresztą czynił to wbrew zdecydowanej większości niemieckich elit, w tym także własnej partii. Tutaj Macron jest na antypodach do lewicowego kanclerza Niemiec. Z tej dwójki Schroederowi dużo bliżej do Zbigniewa Brzezińskiego, przez lata krytyka Rosji, który też przecież w ostatnich latach przed swoją śmiercią w 2017 roku pisał o tym, że warunkiem niezbędnym dla siły i znaczenia Europy na arenie międzynarodowej jest zaproszenie na polityczny pokład i Moskwy i Ankary. Inna sprawa, iż mówiąc Boyem-Żeleńskim „w tym największy jest ambaras, aby dwoje chciało naraz”. Dziś Turcja nie jest zainteresowana akcesem do UE – i z wzajemnością – bo rzeczywiście czekanie od 57 lat (!) w unijnej poczekalni jest doprawdy żenujące. Przypomnę, że Ankara podpisała układ stowarzyszeniowy z EWG w roku mojego urodzenia czyli … 1963.     
Ta sama strategia; „divide et impera” po obu stronach Atlantyku 
Co do Rosji to marzy nie tyle o przystąpieniu do Unii, bo to „mission impossible”, ale o zniesieniu unijnych sankcji uchwalanych co pół roku przez Radę Europejską od czasu okupacji Krymu i części Ukrainy Wschodniej. Rosja stosuje wobec Unii Europejskiej taktykę bardzo zbliżoną do tej, jaką stosują największe państwa w UE, owi „europlaymakerzy” jak Niemcy i Francja wobec krajów „nowej Unii”, wobec naszego regionu. Rosja unika rozmów z Unią jako taką, woli na zasadzie „divide et impera” rozmawiać z poszczególnymi stolicami, a szczególnie chętnie z Berlinem, Paryżem czy Rzymem. Zatem z tymi, którzy są politycznie atrakcyjni, bo z różnych względów „do urobienia”. Dla Moskwy bilateralne relacje rosyjsko-francuskie czy rosyjsko-niemieckie są zdecydowanie łatwiejsze niż relacje z Polską, krajami bałtyckimi czy Zjednoczonym Królestwem Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Ale przecież identyczną taktykę zastosował przed dwoma laty prezydent Francji w kontekście Pakietu Mobilności i proponowanego w nim zablokowania swobodnego przepływu usług w ramach UE w postaci ograniczenia możliwości świadczenia usług transportowych przez firmy z Europy Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza Polski i Węgier (dwie największe potęgi w tym obszarze w Europie) . Macron, promując owe ograniczenia zaproponowane przez Francję Niemcy i Austrię, też na zasadzie „divide et impera” odbył podróże do Czech i Słowacji, ale już nie do Warszawy i Budapesztu - i w praktyce spowodował podział w ramach naszego regionu, w tym także V-4 (Grupy Wyszehradzkiej). W efekcie na posiedzeniach Rady Europejskiej podczas głosowań w tej kwestii, także w dużej mierze w Parlamencie Europejskim, Praga i Bratysława nie dołączyły do nas i do większości „nowej” Unii.        
Gwoli intelektualnej uczciwości jestem zmuszony przyznać – skoro krytykuję za tego typu działania „divide et impera” z jednej strony Federację Rosyjską (wobec UE-27) oraz największe kraje członkowskie UE (wobec „nowej Unii”) – że również i Stany Zjednoczone Ameryki stosują wobec Unii Europejskiej taktykę podobną. Tyle, że akurat Rzeczpospolita jest tejże taktyki beneficjentem. Ciesząc się z tego powodu, odnotowuję jednak fakt zbliżonych mechanizmów politycznych po obu stronach  Atlantyku, nawet jeśli będziemy akceptowali i cieszyli się z decyzji podejmowanych przez Waszyngton. 
Dbać o polskie interesy 
Polityka międzynarodowa jest jak rozgrywki, na przykład siatkarskie: co roku nowy sezon, ale tak naprawdę nigdy nic się nie kończy i zawsze coś się zaczyna. Inwazja COVID-19, tak jak już starałem się wskazać w moim artykule w „Rzeczpospolitej” z dnia 7 kwietnia „Kto zyska po epidemii? Mecz bez faworyta”  ,długotrwała pandemia na pewno może zmienić globalne i regionalne  układy sił. Może tez zachwiać strefami wpływów i je przetasować. Patrząc na „short term” dostrzegamy wzrost roli Chin i pewne zmniejszenie roli Stanów Zjednoczonych – nie musi jednak to być, choć może, tendencją trwałą. Zmniejszenie się roli USA w świecie nie jest oczywiste. Bardziej prawdopodobne jest zmniejszenie się roli „politycznej Europy” czyli Unii Europejskiej. My, Polacy powinniśmy pisać  nasze własne, narodowe scenariusze, troszcząc się przede wszystkim o nasz państwowy, polski interes. Dalsze słabnięcie geopolityczne i gospodarcze Unii nie jest w naszym interesie. Ale dalsze jej trwanie w obecnym kształcie jest niemniej ryzykowne.... 
Od Redakcji: Autor od 2004 roku reprezentuje Polskę w Parlamencie Europejskim. W latach 2014-2018 był wiceprzewodniczącym PE, wcześniej sprawował funkcję ministra – przewodniczącego Komitetu Integracji Europejskiej w rządzie Jerzego Buzka oraz ministra – członka KPRM, a  także wiceministra Kultury i Sztuki. 

*autorska wersja tekstu, który ukazał się w dzienniku „Rzeczpospolita” (27.04.2020) z tytułem Redakcji „Unia politycznie podupada” 

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika maxilampus

30-04-2020 [15:27] - maxilampus | Link:

.."w praktyce spowodował podział w ramach naszego regionu, w tym także V-4 (Grupy Wyszehradzkiej). W efekcie na posiedzeniach Rady Europejskiej podczas głosowań w tej kwestii, także w dużej mierze w Parlamencie Europejskim, Praga i Bratysława nie dołączyły do nas i do większości „nowej” Unii. "..
No prosze,prosze,,czego to nowego sie dowiadujemy :-))
Oczywiscie dla uwaznych obserwatorow ta info jest znana od momentu wyswiecenia Babisa na oltarze..Kolezanka partyjna Jurova nie jest jakims przypadkiem..
Rozwiazanie b.proste..Skody maja ten sam problrm "silnikiem: jak wiekszosc Germanskich samochodow..Ograniczyc ich import do Polski na jakis czas a Czesi beda wiedziecz ktorej strony chleb jest posmarowany..
Podobnie z paro-milionowa Slowacja..Ta szczegolnie trzeba sie zainteresowac,bowiem jest "awaryjnym korytarzem" transportowym w relacji Zachod-Wschod..Po to przeciez zostala stworzona z niebytu..
Ma z Polska nieuregulowane sprawy za udzial w koalicji Hitlerowskiej Poza militarnym napadem na Polske ( Doszli do Nowego Targu) stworzyla dla Hitlera logistyczna infrakstrukture w bombardowaniu Polski i mordowaniu Polakow z powietrza,,Lotniska,paliwo,serwisy techniczne etc.etc..
Najwyzszy czas do powolania Komisji Sejmowej do oszacowania szkod i strat wyrzadzonych Polsce..Mysle,ze bedzie to okolo  100 miliardow ..
Mozna i trzeba wstrzymac import Koreanskich KIA do Polski..Tak wiec mozliwosci wiele aby przywolac niektorych do porzadku..Niestety brakuje Woli..Dziwne..ponoc reprezentujecie Polskie interesy ?