Pasjonujące prawybory czyli jak to się robi w Ameryce

153 – tyle lat mają dwaj główni kandydaci na prezydenta USA! W amerykańskich prawyborach na koniec lutego jak burza idą urzędujący prezydent Donald Trump i pokonany przez Hillary Rodham Clinton i establishment Demokratów w wyborach A. D. 2016 Bernie Sanders. Pierwszy w czerwcu skończy 74 lata, drugi we wrześniu 79. Jeżeli obecną prawyborczą niemoc przełamie wiceprezydent za Baracka Obamy Joe Biden, to kandydat Demokratów będzie o rok młodszy – Biden urodził się w roku 1942. Trawestując Wyspiańskiego z „Wesela” („Chińczyki trzymają się mocno”),można rzecz, że roczniki lat 1940.trzymają się w  USA wręcz wybornie. 
Ostatnie miesiące w amerykańskiej polityce to  widomy znak nieba, że Pan Bóg – przynajmniej teraz – jest Republikaninem. Najpierw Demokraci z przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi (rocznik 1940...) zrobili jeden z największych  możliwych prezentów 45. w historii USA prezydentowi czyli Donaldowi Trumpowi w postaci impeachmentu. Amerykańska opozycja czyli –  jak w Polsce – liberałowie i lewica sprawiali od początku wrażenie, że traktują impeachment nie jako wehikuł do zwycięskich wyborów , tylko możliwość dokuczenia znienawidzonemu lokatorowi Białego Domu. Okazało się – uwaga opozycjo totalna w Polsce! –  że negatywne emocje  w polityce nie opłacają się, jeśli nie są skalkulowane. Po medialnym fajerwerku impeachmentu Trumpowi wzrosło o 6% i idzie jak burza w prawyborach (to akurat było do przewidzenia). 
Co oznacza potencjalne zwycięstwo Sandersa –  człowieka o polsko - żydowskich korzeniach –  w prawyborach Demokratów? To dla Trumpa prezent jeszcze większy niż impeachment. Sympatyczny, uczciwy i wierzący w swą ideę socjalistycznej Ameryki Sanders jest takim lewicowym ultrasem, że niemała część wyborców Demokratów pozostanie w domach w pierwszy wtorek listopada, gdy tradycyjnie odbywają się wybory prezydenckie,bądź wręcz – to mniejszość – zagłosuje na „tego okropnego” Trumpa. 
Bernie Sanders na temat polityki międzynarodowej wypowiada się na szczęście  rzadko. To dobrze, bo zapewne elitom wielu krajów, zwłaszcza z naszego regionu Europy częściej spędzałby sen z powiek. Towarzysz Sanders podoba się szczególnie młodym wyborcom, tak jak Korwin-Mikke budzi ,ograniczona w czasie, sympatię młodych Polaków. Biało-czarna wizja świata, jasne nazywanie „zła” po imieniu, może pozwolić mu wygrać prawybory, ale wydaje się, że na pewno nie pozwoli wygrać znacznie od niech ważniejszych wyborów do Białego Domu.                             
Na razie w amerykańskich prawyborach nie zaistniał „Trump Demokratów” czyli miliarder Michel Bloomberg. Eksburmistrz Nowego Jorku (2002-13) i bogacz, który pozazdrościł Trumpowi zamiany pozycji amerykańskiego „oligarchy” na fotel amerykańskiego prezydenta też by tak chciał. Na razie jednak w prawyborach jest ilustracją polskiego powiedzenia „siała baba mak – nie wiedziała jak”.  Większe nadzieje Demokraci  zapewne wiązali z senator Elizabeth Warren oraz „wice-Obamą” czyli Joe Bidenem. Pierwsza z postaci to nieco bardziej umiarkowana wersja Sandersa, ale młodzi Amerykanie wolą wcześniejszy oryginał (Bernie) niż późniejsza podróbkę (Elizabeth). 
A Biden? Cóż, śmiertelnie by się na mnie obraził, za to, co powiem, ale jest on demokratyczną odmianą Republikanina- syna prezydenta George’a Busha i młodszego brata prezydenta George Walkera Busha . Gdy przed czterema laty w Maryland, w zimny lutowy dzień, podczas konferencji CPAC (Conservative Political Action Conference) słuchałem Jeffa Busha zdałem sobie sprawę, że na pewno więcej rozumie z polityki międzynarodowej niż 43. prezydent w historii Ameryki G. W. Bush i zapewne byłby lepszym od niego prezydentem. Tyle, że był młodszym, a nie starszym bratem, a  to czasem wystarczy, żeby nie otrzymać  tronu i nie być królem, a czasem, żeby nie zostać prezydentem USA. „Limit Bushów” w polityce amerykańskiej wyczerpał się kilka lat temu, tak jak na naszych oczach mogą zgasnąć polityczne akumulatory niewątpliwe najbardziej doświadczonego i przewidywalnego spośród Demokratów – Joe Bidena... 

*tekst ukazała się w miesięczniku „Nowe Państwo” (marzec 2020)  w stałej rubryce "Czarnecko to widzę..."