Pandemia i partyjne interesy

Parlament  Europejski na drugim w swej 69-letniej historii „zdalnym” posiedzeniu podjął rezolucję – co dość oczywiste –  w sprawie walki z koronawirusem. Przy okazji jednak rytualnie – zgodnie z „nową, świecką tradycją” – zaatakował Węgry i Polskę. Naszych bratanków za to, że wprowadzili stan wyjątkowy, a nas za to, żeśmy …  go nie wprowadzili i chcemy przeprowadzić wybory w okresie pandemii. W jednym akcie karcić dwa kraje za to, że jeden coś robi, a drugi tego właśnie nie robi – to doprawdy dobry temat do rozważań nie tylko politologów, ale też psychiatrów. W polityce międzynarodowej nie liczy się wszak logika – tylko interesy. Ową kuriozalną rezolucję zaproponowały cztery frakcje, przy czym w dwóch z nich funkcjonują partie opozycyjne wobec polskiego rządu: u „chadeków” (tak byli określani przez lata, ale ich obecne związki z chrześcijańską demokracją są co najmniej dyskusyjne –  jest to PO i PSL, a u socjalistów – wiadomo, lewica. Zatem partyjni towarzysze z euromiędzynarodówek pomogli „swoim” kompanom  nad Wisłą – choć pomagają od pięciu lat bez większego rezultatu. 
A krytykowanie nas za gotowość przeprowadzenia wyborów –  gdy nie padło słowo krytyki wobec Niemiec za wybory w ich największym landzie, Bawarii –  to kolejny przykład hipokryzji UE. 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (18-19.04.2020)