O konferencji, której nie było - i książce, która jest...

Koronawirus zabija ludzi. Koronawirus zabija też, a przynajmniej ogranicza aktywność europosłów. W ubiegłym tygodniu Parlament Europejski podjął decyzję o odwołaniu – bodaj pierwszy raz w historii sesji – PE w Strasburgu (została przeniesiona do Brukseli). Odwołano również wszystkie konferencje, seminaria, „eventy”, wystawy, koncerty na terenie europarlamentu. Odbywać się mają tylko posiedzenia plenarne i posiedzenia niektórych komisji. Niektórych, bo na przykład odwołane zostało również posiedzenie „mojej” Komisji Kontroli Budżetu (CONT), w której od 11 lat jestem koordynatorem w imieniu Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Wstrzymano wszystkie (sic!) zagraniczne wyjazdy europosłów, na przykład delegacji do Bahrajnu, w której miałem zresztą uczestniczyć. Do kiedy? Do odwołania. Jeden Bóg raczy wiedzieć, kiedy wznowione zostanie normalne funkcjonowanie PE z jego wszystkimi dotychczasowymi aktywnościami. Wystarczy, że w jakiejś planowanej imprezie w Parlamentu Europejskiego miałyby brać udział osoby spoza europarlamentu, to wówczas – jak choćby w przypadku wystawy prac artystów z Chorwacji w związku z prezydencją tego kraju w Unii –  taki „event” natychmiast zostaje skreślony z agendy. Spotkało to też szczyt UE – Afryka z udziałem 30 prelegentów. 
Odwołano konferencje ważne i mniej ważne, potrzebne i, prawdę mówiąc, zupełnie niepotrzebne. W sumie w ciągu tych trzech tygodni odwołano  w PE aż 130 imprez, konferencji i seminariów, w których miało wziąć udział, uwaga, od 6 do 7 tysięcy osób. 

„Nikogo (z Polaków) nie podałem do nagrody, bo Ameryka by zbankrutowała” 

Ale jednej konferencji jest mi szczególnie żal – i to nie tylko dlatego, że odbywała się ona z mojej inicjatywy i pod patronatem profesora  Ryszarda Legutko i moim. Chodzi o europejską premierę książki wydanej w języku angielskim ( wkrótce zresztą nastąpi edycja w języku niemieckim) przez Oficynę Wydawnicza  Volumen oraz Fundację Obchodów Setnej Rocznicy Odzyskania przez Polskę Niepodległości . Dzieło to nosi tytuł: „Polska wobec Zagłady”, a jego autorem jest znany historyk prof. Jan Żaryn, zas szefem wydawnictwa, które ją wprowadziło na rynek jest człowiek, który był legendą opozycji w stanie wojennym – Adam Borowski. Książka, sponsorowana przez Polską Fundację Narodową liczy 327 stron, a  autor dedykował ją „Mojej Rodzinie, Polakom ratującym Żydów”. Wydawnictwo zawiera miedzy innymi następujące rozdziały: „Zagłada Polskich Żydów”, „Państwo polskie na ratunek Żydom”, „Wybrane przykłady pomocy i represji”. Prace otwierają dwa cytaty. Pierwszy to fragment listu do Instytutu Yad Vashem, polskiego Żyda, obywatela II RP, Zygmunta Warszawera. Oto on: „Ja, Zygmunt Warszawer, nie podałem nikogo z Polaków, którzy pomagali mi przeżyć. Wyskoczyłem z pociągu jadącego do Treblinki na spalenie. W pociągu został uduszony mój dzieciak. Zaszedłem do gospodarzy Pielaczki, przetrzymał mnie 4 dni i potem chodziłem od wioski do wioski: Kornacice, Gończyce, Leokadia, Sośninka, Łaskarzew, Izdebko i wsie: Zygmunty, Romanów. Ci wszyscy ludzie mi pomogli. Nikogo nie podałem do nagrody, bo Ameryka by zbankrutowała. Codzienne byłem na innej łasce”. 
A drugi cytat to opinia naukowca, doktora Marcina Urynowicza z jego pracy o „Żegocie”: „Rada Pomocy Żydom przy Pełnomocniku Rządu RP w Kraju, zwana „Żegotą” była jedyną w okupowanej Europie oficjalną instytucją afiliowaną przy władzach państwowych, która miała za zadanie nieść pomoc eksterminowanej przez Niemców ludności żydowskiej. Był to absolutny fenomen”. 

Polski Żyd - dowódca w NSZ 

Książka zawiera ciekawe cytaty Józefa Piłsudskiego. Oto jeden z wywiadu udzielonego w 1925 roku  Teresie Lipkowskiej: „Tak, wszyscy wiedzą, że nie jestem antysemitą, ale nie jestem też i filosemitą. Ja ich po prostu  l u b i ę, czuję się dobrze w ich towarzystwie”. Pięć lat wcześniej tenże Naczelnik Państwa w wywiadzie dla „Kuriera Polskiego” 26 sierpnia 1920 roku, a więc udzielonym tuż po „Cudzie nad Wisłą” i odparciu Sowietów  w bitwie określanej jako „jedna z ośmiu najbardziej znaczących bitew w historii świata” czytamy:  „Żydzi nie wszędzie zachowywali się źle. W Łomży i Mazowiecku (chodzi chyba o Ostrów Mazowiecką – dop. R. Cz.) dzielnie stawiali opór Bolszewikom. W Mazowiecku najeźdźcy rozstrzelali ich kilku. W Łomży bolszewicy osadzili biskupa w więzieniu wśród samych Żydów, których aresztowali. Natomiast rzecz dziwna, jak wiele zresztą rzeczy w Polsce – tuż obok, w sąsiedztwie: w Łukowie, w Siedlcach, w Kałuszynie, Białymstoku, dalej – we Włodawie, miały miejsce liczne, czasem nawet masowe ze strony Żydów wypadki zdrady stanu”.   
Profesor Żaryn, pokazując nie tylko asymilację, ale także patriotyzm niektórych Polaków pochodzenia żydowskiego, podaje przykład majora Stanisława Ostwinda, uczestnika Legionów Józefa Piłsudskiego, który po I wojnie światowej przeszedł na katolicyzm, był policjantem w latach II wojny światowej ukrywał się i był oficerem ... Narodowych Sił zbrojnych (NSZ) oraz najwyżej stojącym w hierarchii konspiracyjnej Polakiem o żydowskich korzeniach. Aresztowany przez komunistów był torturowany i w lutym 1945 roku został zamordowany przez siepaczy z UB. 
Dopiero z pracy wydanej przez Adama Borowskiego, autorstwa Jana Żaryna, dowiedziałem się o zamachach, jakie w Warszawie przeprowadziła Żydowska Organizacja Bojowa (ŻOB) na komendantów żydowskiej policji w getcie: Jakuba Szeryńskiego – nieudany zamach 21 sierpnia 1942 oraz dwa miesiące później na jego zastępcę Jakuba Lejkina – tym razem  skuteczny. 

Na Kresach Ukraińcy mordowali Polaków z ukrywanymi przez nich Żydami 

W „Polsce wobec Zagłady” znalazłem mało znany fakt pogromów Żydów na dawnych Kresach Wschodnich RP podczas niemieckiej okupacji – organizowali je Niemcy, ale ich sprawcami byli Ukraińcy: najpierw ludność cywilna, a potem ukraińskie oddziały zbrojne. Tylko w samym Lwowie ukraińscy szowiniści zamordowali  w dwóch pogromach w pierwszych dniach po rozpoczęciu nowej okupacji – niemieckiej – aż 4 tysiące Żydów! Ludzie ze skrajnie radykalnej OUN-UPA zamordowali również kilkadziesiąt polskich rodzin wraz z przechowywanymi przez nich Żydami. Taki los stał się udziałem miedzy innymi rodziny Jana Zapalskiego z Kolonii Berez w powiecie Kowel (listopad 1942). Z kolei Polacy z Pańskiej Dolny wybudowali w pobliskim lesie spore ziemianki, w których skryli się i oni i przechowywani przez nich Żydzi. Dotrwali do końca wojny i okupacji… 
W tej bardzo ważnej pracy, która wkrótce ma trafić – w wersji angielskiej –  do wszystkich, przeszło siedmiuset europosłów, oglądam plakat  z okresu II wojny światowej, którego autorem był rysownik i malarz Marek Żuławski. Na czarnym tle czerwony napis: „Poland”, postrzępiona i podziurawiona od kul biało-czerwona flaga na drzewcu zwieńczonym polskim orłem w koronie i podpis: „ Poland – First to Fight”. Tak, to prawda, jednak Polacy byli nie tylko „pierwszymi do walki”, ale także pierwszymi do ukrywania swoich żydowskich współobywateli mimo najsurowszych w całej niemieckiej Europie za to kar – z karą śmierci za sam fakt wiedzy, że sąsiad  przechowuje Żydów i nie poinformowanie o tym Niemców... 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (09.03.2020)