Polska potrzebuje zmiany. Politycznej, ale też i gospodarczej, która da nadzieję Polakom. Zmiany społecznej, po której pracownicy na „śmieciówkach” nie będą stanowić gros młodych Polaków, a przedsiębiorca łupiący swoich pracowników nie będzie modelowym biznesmenem budzącym zazdrość kolegów z branży.
Potrzeba jednak również zmiany Ustawy Zasadniczej. Powiedzmy wprost: Rzeczpospolita potrzebuje nowej Konstytucji RP. Nie tylko dlatego, że nie chce jej „ojciec” konstytucji obecnie obowiązującej Aleksander Kwaśniewski. Po prostu obecna powstała, choć niedawno w sensie lat, to dawno w sensie drogi, jaką Polska przebyła od czasu jej uchwalenia. Pojawiły się w międzyczasie problemy, na które konstytucja odpowiedzieć musi, jeśli nie chce być dokumentem na poły fikcyjnym.
„Tak” dla inicjatyw obywatelskich
Jaka to ma być ustawa zasadnicza? Wypowiadam się nie jako prawnik konstytucjonalista, ale obywatel zaangażowany w życie publiczne. Na pewno konstytucja powinna zwiększyć wpływ demokracji bezpośredniej. Nie może być tak, że setki tysięcy Polaków podpisuje się pod różnego rodzaju inicjatywami, a Sejm z arogancją wyrzuca je do kosza, natychmiast po tzw. pierwszym czytaniu. Warto w nowej Konstytucji RP zawrzeć „umowę społeczną”, która jasno by określała, że wszelkie społeczne inicjatywy poparte co najmniej kilkuset tysiącami głosów (próg może być nawet nieco wyższy) będą poddawane sejmowej „obróbce”, a nie lekceważone. Przypominam, że obecna władza zupełnie zignorowała 2,5 miliona Polaków podpisanych pod protestem wobec podwyższenia wieku emerytalnego oraz 2,6 miliona obywateli protestujących przeciwko prywatyzacji lasów państwowych, a także milion naszych rodaków domagających się weryfikacji przymusu posłania sześciolatków do szkół.
Nowa konstytucja rozstrzygnąć musi także kwestię referendum. Należy się zastanowić czy nie powinno ono mieć wiążącej mocy nawet przy wysokiej – ale realnej, nie tak jak obecne 50% ‒ poprzeczce frekwencyjnej. Podyskutujmy: może ten próg powinien wynieść nawet aż trzy miliony głosów (więc około 10 % wyborców), ale jego rezultaty powinny być jednak rozstrzygające ‒ albo zrezygnujmy z referendalnej fikcji, która doprowadziła do tego, że w czasie ostatniego ćwierćwiecza raptem tylko raz osiągnięto próg 50% (referendum związane z naszą akcesją do UE w 2003 roku). Skądinąd „znawcą” tegoż referendum był Roman Giertych wzywający przeciwników akcesji do udziału w głosowaniu na „nie”, inaczej niż Antonii Macierewicz chciał bojkotu referendum, a przez to braku jego ważności.
Konieczność realnych zmian
Obecna konstytucja mówi o prawie własności. Rzecz w tym, że jeśli teraz mamy ogólnopolski problem ze zmianą użytkowania wieczystego we własność, bo opierają się temu na przykład samorządy, to właśnie sprecyzowanie tej sprawy przez jasną wykładnię w Ustawie Zasadniczej może to zagadnienie definitywnie rozstrzygnąć, zgodnie z wolą wielu Polaków, zwłaszcza na ziemiach zachodnich i północnych RP.
Trwa spór w świecie prawników odnośnie sensowności dalszej obecności w Konstytucji RP artykułów „korporacyjnych”. Chodzi o te zapisy, które faktycznie bronią różnych korporacji zawodowych, przez co broni ich także, stojący bądź co bądź na straży konstytucji, Trybunał Konstytucyjny. Wielu utytułowanych prawników podkreśla, że nie są niezbędne i zapewne należy się z tym zgodzić.
Między systemem „kanclerskim” a „prezydenckim”
Mam też nadzieję, że nowa konstytucja dokona wreszcie czytelnego podziału władz Rzeczpospolitej i znacznie precyzyjniej niż dotąd ureguluje relacje między rządem a prezydentem. Stoimy przed zasadniczą kwestią: wybór systemu prezydenckiego czy parlamentarno-gabinetowego. Oby nowy Sejm przyjął Ustawę Zasadniczą będącą ukoronowaniem ogólnopolskiej debaty na ten temat. Może warto pójść w kierunku systemu kanclerskiego z nowym usytuowaniem Prezesa Rady Ministrów, który może wydawać polecenia swoim ministrom – teraz premier takiej mocy sprawczej nie ma (sic!). Póki co wszyscy bierzemy udział w schizofrenicznej sytuacji, w której wybieramy prezydenta w wyborach powszechnych, a więc ma on bardzo silny mandat społecznego zaufania, a jednocześnie faktycznie bardzo ograniczone kompetencje. Także gdy chodzi o relacje z rządem RP. Pod względem formalno-prawnych instrumentów wpływania na polską politykę prezydent jest karzełkiem, choć jednocześnie w zakresie poparcia społecznego – Herkulesem.
Jeżeli nawet pójdziemy w kierunku realnego wzmocnienia roli prezydenta, to oczywiście nie w kierunku rosyjsko-postsowieckim, gdzie prezydentury ocierają się o dyktatury lub nimi po prostu są, a w najlepszym razie kreują systemy autorytarne. Jeśli już, to raczej kierunek zachodnioeuropejski, a konkretnie francuski. Ponieważ wybór między systemem „prezydenckim” a „kanclerskim” ma fundamentalne znaczenie i dla ustroju i dla przyszłości polskiej polityki, to w tej kwestii należy przeprowadzić referendum – i to bez konieczności osiągnięcia 50% frekwencji (taka lex specialis).
Skoro o podziale władzy mowa, to również ‒ mówiąc wprost ‒ trzeba przemyśleć kwestię właściwego uregulowania właściwego trójpodziału władz w nowej Ustawie Zasadniczej. Skoro dzisiaj nawet prawnicy mówią, ze sądownictwo stało się swoistym „państwem w państwie”, to widać, że problem istnieje. Nie chodzi wszak o olbrzymią większość polskich sędziów, rzetelnych i wydających wyroki w oparciu o istniejące kodeksy. Jednak rzecz w rozwiązaniach systemowych i – mówiąc bez ogródek – o zwiększenie roli państwa polskiego przez wymiar sprawiedliwości, w tym sądownictwo. Nie chodzi o, jak sprytnie suflują to zwolennicy status quo ante, „upolitycznienie” sądów, ale o uczynienie z nich części systemu państwowego, części państwa, które jako cały organizm będzie działać sprawnie, szybko i skutecznie w intencji polskich obywateli. Chodzi też o odbudowanie autorytetu państwa, którego tak bardzo teraz brakuje.
Żeby było jasne: jestem zwolennikiem konstytucyjnego zapisu o autonomii sądownictwa. Jednak to prawnicy stawiają pytanie o granice tejże autonomii, które ‒ w oczach właśnie obywateli – są przesunięte do granic absurdu. Sądownictwo Rzeczpospolitej Polskiej nie może być „samotną wyspą” na oceanie Państwa Polskiego. Skądś przecież się biorą jakże krytyczne opinie ludzi niesprawiedliwie skazanych (olbrzymie koszty dla budżetu państwa z tytułu zasądzonych później rekompensat!) oraz tych, którzy latami czekają na proces, nierzadko spędzając ten czas... w areszcie, co urąga podstawowym zasadom sprawiedliwości.
Sejm jak Bundestag
Last but not least, rzecz dla mnie szczególnie istotna jako człowieka od lat funkcjonującego w polityce międzynarodowej. Powtórzę po raz kolejny niczym słynna maksymę, iż Kartagina powinna być zniszczona, że warto akurat w tej sprawie zostać naśladowcą naszego sąsiada – Niemiec. Berlin w ostatnich latach bardzo mocno podkreślił, że najwyższym prawem na terytorium RFN jest to wprowadzone przez Bundestag, a nie dyrektywy Unii Europejskiej składające się na acquis communautaire. To niemiecki parlament de facto reguluje zakres integracji Niemiec ze strukturami europejskimi. To Bundestag w praktyce decyduje, które regulacje tworzone w Brukseli należy przyjąć i kiedy, a które nie. Uczyniło to państwo, które jest „numerem jeden” w UE, a nawet w jakimś sensie politycznie wspólnie dominuje, traktując ją jako wiarygodny, choć nie zawsze łatwy instrument dla realizacji swoich interesów. Tym bardziej więc podobne zapisy powinny zaistnieć w nowej polskiej konstytucji – konstytucji kraju, który nie ma, póki co, decydującej roli w strukturach europejskich i nie wszystkie unijne decyzje legislacyjne muszą być po jego myśli. Z niezrozumiałych powodów nie wprowadziła tego Platforma Obywatelska, choć początkowo się na to zgodziła. W szerszym, międzynarodowym kontekście będzie to najważniejsza zmiana, którą może zaoferować nam nowa Konstytucja Rzeczypospolitej.
Nie są to wszystkie zmiany konieczne, aby nowa Ustawa Zasadnicza była lepszą fotografią polskich współczesnych uwarunkowań polityczno-społecznych. Nawet te proponowane zmiany pokazują, że Polska zasługuje nie tylko na nowego prezydenta ‒ co już się stało ‒ czy na nową władzę, ale też na nową konstytucję.
*artykuł ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (15.06.2015)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1493
Ile trzeba zmienić aby nic się nie zmieniło ;-)