Czy Angela Merkel dotrwa do końca czwartej kadencji?

Rząd Prawa i Sprawiedliwości rozpoczął kolejną, czteroletnia kadencję, a tymczasem w Niemczech nad rządem Angeli Merkel sformowanym skądinąd dopiero pół roku po wyborach do Bundestagu zbierają się czarne chmury. Chodzi o sensacyjny przebieg zjazdu SPD czyli koalicjantki CDU-partii Frau Kanzlerin w rządzie. Wcześniej socjaliści uznali, że wzorem Zielonych wybiorą  przywództwo partii składające się nie z jednego lidera, ale z dwojga, parytetowo: mężczyzny i kobiety. Faworytem wydawał się obecny wicekanclerz i minister finansów Olaf Scholz i – w ramach tandemu –  Klara Geywitz. Tymczasem w partyjnym referendum z przewagą prawie 8% głosów wygrał lewicowy duet Saskia Esken i Norbert Walter-Borjans. Wyniki referendum, w którym brało udział 54% członków partii (230 tysięcy głosów na prawie 426 tysięcy uprawnionych) zostało potwierdzone przez kongres SPD, który w przedostatni weekend odbył się w Berlinie. Taki wybór oznacza ostry skręt w lewo i zagrożenie stabilności rządu RFN. Polityczną konsekwencją mogą być wcześniejsze wybory w Republice Federalnej, a to by oznaczało, że kanclerz Merkel skończy jak jej poprzednik i ojciec chrzestny jej politycznej kariery (później stałą się jego polityczną ojcobójczynią) –  kanclerz Helmuth Kohl czyli nie dotrwawszy do końca czwartej kadencji. „Lewicowy” tandem, który wygrał rywalizację o kierowanie lewicowa SPD co prawda nie mówi o wyjściu socjalistów z koalicji, ale chce stawiać CDU-CSU ostre warunki, gdy chodzi o realizację socjalistycznych postulatów programowych na szczeblu rządowym.
Lewicowy skręt SPD: pożegnanie z rządem?
Norbert Walter-Borjans ma 67 lat i jest ekonomistą. Przeszło trzy dekady działa w SPD w największym ludnościowo landzie niemieckim: Nadrenii-Północnej Westfalii. Był w landowym rządzie tegoż kraju związkowego i to aż przez 7 lat (jako minister finansów). Chce, aby socjaliści zeszli z kursu liberalnego – skądinąd oznacza to, że partia niemieckiej lewicy, jak wiele partii socjalistycznych czy socjaldemokratycznych w UE ugrzęzła na bezdrożach liberalizmu. Jedyną szansą na odrobienie strat jest pójście na konfrontację z CDU w ramach koalicyjnego rządu lub też, może z czasem, zerwanie koalicji. Będzie się działo na Sprewą!
Wspominałem o Walterze – nowym współprzewodniczącym SPD, ale ten tandem jest uzupełniany przez Saskię Esken. Ta 58-letnia polityk należy do partii socjalistycznej od 29 roku życia. Działała w Badenii-Wirtembergii, a od 6 lat jest posłanką do Bundestagu. W klubie parlamentarnym SPD należy do „Parlamentarische Linke” czyli sformalizowanego lewicowego skrzydła SPD. Dla przewodniczącej Esken marzeniem jest, aby SPD w kwestiach socjalnych była jak postkomunistyczna partia „Die Linke”, a w sprawach polityki klimatycznej, transformacji energetycznej  jak formacja „Sojusz 90/Zieloni”.
CDU: szlaban na współpracę z AfD. Jak długo?
Oczywiście SPD wcale nie musi wychodzić z rządu na szczeblu federalnym. Póki co o tym tylko aluzyjnie mówi. Ale już na przykład w Saksonii na początku tego miesiąca ta sama SPD ponownie weszła w koalicję landową z CDU, poszerzając ja jeszcze dodatkowo o Zielonych. Oznaczać to będzie ponowny wybór na premiera Saksonii przedstawiciela CDU Michaela Kretschmera. W Dreźnie nie było możliwe odtworzenie „Wielkiej Koalicji” jak w Bundestagu, bo po prostu CDU z 45 mandatami i SPD z 10 były w mniejszości wobec 64 mandatów potencjalnej opozycji: Zielonych (12), eurosceptycznej i antyemigracyjnej AfD (38) i postkomunistów z Die Linke (14). Te wyniki są świetne dla prawicowej „Alternative fuer Deutschland” („Alternatywa dla Niemiec”), bo partia ta osiągając 38 mandatów zajęła drugie miejsce, uzyskując niemal czterokrotnie (!) więcej mandatów niż  socjaliści  z SPD. Czy to wróży, że niemiecka chadecja (CDU-CSU) będzie zmuszona po tej kadencji szukać porozumienia z rosnącą w siłę AfD? To oczywiście tylko prognoza. Ale czy należy ją do końca odrzucić?
Dopiero po raz trzeci w  najnowszej historii Niemiec na szczeblu landowym dochodzi do tzw. koalicji kenijskiej. Czemu kenijskiej? Bo kolory flagi Kenii jak ulał pasują do barw partii tworzących nowy rząd na poziomie kraju związkowego: czarny – symbolizuje CDU, żółty –  liberałów, zielony – wiadomo. Przedtem koalicyjne rządy tych trzech partii z pominięciem SPD zawarto jedynie w Saksonii-Anhalt i Brandenburgii.
Polityczny happening - oburzenie Żydów ...
W innym z kolei niemieckim landzie: landzie-mieście Berlin miała miejsce kolejna prowokacja polityczno-artystyczna. W miejscu, gdzie w III Rzeszy Niemieckiej odbywałaby się obrady parlamentu czyli w Operze Krolla „kolektyw artystyczny” określający się jako „Centrum Politycznego Piękna” ustawił 2,5 metrową kolumnę wypełnioną ponoć prochami ofiar Holocaustu. Miał to być protest przed … podejmowaniem współpracy przez CDU ze wspomnianą już prawicową i antyemigracyjną „Alternatywa dla Niemiec”.
Happenig okazał się skandalem: ostro zaprotestowały, poza politykami, środowiska żydowskie. Lewackim artystom zarzucono znieważanie ludzkich szczątków oraz zakłócanie spokoju nieżyjących, co przecież jest pogwałceniem jednej z fundamentalnych zasad religii Żydów- judaizmu.
Lewactwo przeprosiło, ale „pomnika” nie usunęło – jedynie zasłaniając tablicą miejsce z rzekomymi ludzkimi prochami.  
Czy zatęsknimy za Merkel?
Na ostatnim zjeździe CDU to nie kanclerz Angela Merkel miała zasadnicze przemówienie polityczne, przemawiała dopiero jako czwarta w kolejności, a w trakcie obrad, siedząc  w prezydium, uwagę poświęcała głównie nie tyle dyskusji, co … swojemu telefonowi komórkowemu. Nie wiadomo tylko czy był to telefon służbowy, czy ten słynny prywatny, podsłuchiwany w swoim czasie (tylko wtedy?) przez Amerykanów, co stało się powodem międzynarodowego skandalu i oburzenia Frau Kanzlerin.
Znaczenie polityczne czterokrotnej kanclerz spada, ale przestrzegam przed „Schadenfreude”. Pamiętajmy polskie przysłowie: „Nie ciesz się dziadku z cudzego upadku”. Mogliśmy łapać się za głowę, obserwując efekty fatalnej polityki imigracyjnej niemieckiej kanclerz czy zżymać się na nią za sposób, w  jaki politycznie uśmierciła swojego patrona Helmutha Kohla, ale na tle szeregu innych polityków niemieckich, zwłaszcza młodszego pokolenia, a także choćby francuskiego specjalisty od mózgów (NATO? Swojego?) prezydenta Emanuela Macrona, Merkel wydaje się w dużej mierze przewidywalna. Ta wychowana w komunistycznej NRD polityk CDU, wydaje się mieć także bardziej realistyczny stosunek do Rosji niż szereg jej partyjnych kolegów, nie mówiąc już o SPD czy niemieckich liberałach. Krytykując często Merkel, życzę aby nie nastąpił czas, kiedy za nią zatęsknimy…

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (16.12.2019)