Dla Zachodu liczy się, że PiS rządzi

W ubiegłym tygodniu udzieliłem wywiadu  red. Michałowi Kolanko dla telewizji "Rzeczpospolitej". Zachęcam do przeczytania spisanej rozmowy.
Dzień dobry, Michał Kolanko, dzisiaj moim i Państwa gościem jest Ryszard Czarnecki, eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości, witam serdecznie. 
- Witam pana, witam Państwa 
Chciałem zapytać o Unię Europejską, bo ten temat w polskich mediach, pojawiał się dość często. Teraz jest go trochę mniej, bo nie ma Komisji Europejskiej. Nie rozpoczęła jeszcze pracy. I myśli pan, że to przeszkadza samej Unii Europejskiej w jej działaniu? 
- Złośliwi wskazują na fakt, iż przez prawie 1,5 roku nie było rządu w Belgii i specjalnie nikt tego nie zauważył, a Królestwo Belgii funkcjonowało całkiem dobrze. Nie wiem czy to jest analogia. Komisja Europejska miała powstać 1 listopada, ale po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej i EWG Parlament Europejski zawetował troje kandydatów na komisarzy - czy mówiąc językiem biurokracji europejskiej – komisarzy desygnowanych. Mówię o kandydaturach z Francji, Belgii i Rumunii. Zresztą po raz pierwszy kandydatury z tych krajów zostały zawetowane i to spowodowało przesuniecie się wszystkiego w czasie. Komentatorzy mówią, że ta nowa Komisja może być nawet od 1 stycznia . Natomiast wydaje się, że pani przewodnicząca wybrana w lipcu, Ursula von der Leyen tutaj spina tego rumaka unijnego.  Przyspieszyły prace w samym europarlamencie nad przesłuchaniem kolejnych kandydatów z Paryża, Bukaresztu i Budapesztu. I myślę, że w przyszłym tygodniu w Strasburgu odbędzie się głosowanie, które zdecyduje o tym, czy nowa Komisja będzie powołana czy też nie. Uwaga, sam fakt, że ono się odbędzie w przyszłym tygodniu daje szansę, że Komisja będzie powołana od 1 grudnia. Ale nie daje pewności, ponieważ jak słyszę, a słyszę to chociażby od socjalistów – niektórzy socjaliści, którzy głosowali na przewodniczącą von der Leyen – są sfrustrowani tym, że na przykład komisarz z Rumunii miał być socjalistą, a jest związany z chadecją rządzącego prezydenta Iohannisa z mniejszości niemieckiej, że komisarz z Francji miał być od liberałów, a jest nim kandydat - dwukrotny minister w rządach prawicy, Republikanów, tutaj zatem jest pole do frustracji liberałów. Myślę, że kandydaci pani von der Leyen uzyskają zaufanie, cała Komisja – bo tu się głosuje „en bloc”- jako całość. Wydaje mi się, że ma duże na to szanse. Ale pewności nie mam. 
A z naszego punktu widzenia, czy z punktu widzenia polskiej polityki zagranicznej pytanie jest czy to ma wpływ na proces tworzenia nowego budżetu unijnego? 
- Dobre pytanie. Ja powiem tak, dla nas lepiej jest, żeby nowa Komisja szybko powstała, bo taka tymczasowość, zawieszenie, funkcjonowanie starej (w sensie funkcji, oczywiście, nie wiekowym) i to, gdy wypowiada się na temat Polski jest jak odgrzewanie starych kotletów: kwestie praworządności i tak dalej. To nie jest zdrowe i adekwatne do obecnej sytuacji. Natomiast co do budżetu, generalnie (...)nie ma to większego znaczenia, ponieważ wszyscy wiedzą, że te negocjacje będą się odbywały za prezydencji chorwackiej w pierwszej połowie przyszłego roku, a będą finiszować – trochę wbrew temu, co mówił premier Morawiecki – uważam, że do końca przyszłego roku ten budżet na siedem lat będzie już sfinalizowany. Myślę, że tak jak ja mówiłem - budżet unijny na lata 2021-2027 będzie decydowany za prezydencji niemieckiej czyli w drugiej połowie przyszłego roku. 
Skoro już o panu premierze Morawieckim mowa, to jak wygląda to przesunięcie strukturalne w ramach rządu? Czy to, że pan Konrad Szymański, dotychczasowy wiceszef MSZ będzie – jest, będzie, jeśli rząd uzyska wotum zaufania we wtorkowym głosowaniu – rozpocznie formalnie swoją pracę  jako minister w Kancelarii Premiera to dobra zmiana czy nie? 
- To jest zalegalizowanie, sformalizowanie stanu istniejącego. Bo przypomnę, o ile w Rumunii na przykład to prezydent jeździł na szczyty unijne, na posiedzenia Rady Europejskiej i reprezentował swój kraj, o tyle w Polsce utarło się, ze prezydent Duda nas reprezentuje na szczytach NATO i zajmuje się kwestiami euroatlantyckimi, w  tym polsko-amerykańskimi bardzo mocno. Natomiast premier Morawiecki, a wcześniej pani premier Beata Szydło reprezentowali Polskę na szczytach unijnych i zawsze towarzyszył premierowi Morawieckiemu były europoseł, mój kolega, Konrad Szymański, który teraz będzie w zasadzie robił to samo w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a nie w MSZ. Myślę, że tutaj nie ma rewolucji, to jest sformalizowanie stanu obecnego. A co do porównania z tym, co jest w Europie, to powiem, że tam są trzy modele. Albo taki, jak do tej pory był czyli minister do spraw europejskich jest w MSZ, albo to jest rzecz wyodrębniona, na przykład we Francji – pani Nathalie Loiseau czyli obecna szefowa frakcji Macrona w europarlemencie, była jeszcze do czerwca francuskim ministrem spraw europejskich, albo tak jak teraz w Polsce jest to strukturalnie umieszczone w Kancelarii Premiera. Każdy model ma swoje plusy i też minusy. Uważam, że to, co jest rewolucji nie czyni. 
Jeśli chodzi o sam rząd – jutro expose oczywiście. I z tych nieoficjalnych słów, które padają ze strony administracji premiera Morawieckiego wynika, że będzie też nacisk na sprawy europejskie – i jak to wygląda z pana perspektywy, o co obozowi polskiej prawicy chodzi w Europie? Rozumiem, że chodzi o takie sprawy jak budżet, polityka spójności, pewnie jeszcze kwestii dotyczących działań z klimatem i sprawami energetycznymi? 
- Tak, trafił pan w sedno w dwóch trzecich. Bo niemal wprost jutro premier Morawiecki podczas swojego expose, bardzo oczekiwanego także w Europie, poruszy po pierwsze generalnie kwestię – o czym pan nie wspomniał – poprawy relacji z Unią Europejską . I myślę, że to już się dokonuje. Myśmy poparli panią Ursulę von der Leyen, ona dzięki nam została przewodniczącą Komisji Europejskiej, wygrała dziewięcioma głosami, a  26 europosłów PiS-u ją poparło, więc dzięki nam nią została. A druga kwestia – budżetu wieloletniego 2021-2027 i wreszcie kwestia trzecia – polityka klimatyczna. Tutaj, mówiąc wprost, po to następuje ta zmiana, w jakiejś mierze strukturalna, a także personalna w rządzie. Po to ministerstwo obejmuje Michał Kurtyka, który jest osobą bardzo dobrze ocenianą w Unii Europejskiej, nawet w kręgu szerszym międzynarodowym – wracam ze szczytu ONZ w Kenii i tam dziwiono się właśnie, że nie został naszym kandydatem na jedną z agend ONZ, która zajmuje się sprawami klimatycznymi. A mówią, że miałby duże szanse wygrać. Jest autorem, ojcem chrzestnym dobrej Konferencji Klimatycznej w Katowicach, w grudniu przed rokiem - i w moim przekonaniu ta właśnie  osoba, która zna obce języki, ma dobre relacje z Unią Europejską, może łagodzić napięcia, które się pojawią .Bo nie ma co ukrywać, pan Timmermans teraz zajmuje się klimatem, polityką klimatyczną i nie będzie tutaj raczej lał oliwę na wzburzone morze. Pan minister Kurtyka będzie takim dobrym, nie chcę powiedzieć „lodołamaczem”, przeciwnie nie będzie to „ice-breaker”, ale raczej osoba, która będzie się starała łagodzić te konflikty, walczyć o polskie interesy. Kwestia trzecia, jak powiedziałem, to kwestia budżetu. Kwestia poprawy relacji w z Unią Europejską , budżet i klimat. 
Mówi Pan, że expose będzie uważne słuchane w Europie. A pana koledzy, koleżanki ze Strasburga dzwonią, esemesują, pytają, co będzie w expose? 
- Przede wszystkim ci, którzy nie do końca wierzyli w to, że Prawo i Sprawiedliwość będzie kontynuować misję rządzenia Polską, w tej chwili pogodzili się z faktem. Prawdę mówiąc, przy całym szacunku dla polskiego Senatu – akurat Platforma chciała go zlikwidować przed laty , a ja zawsze byłem za tym, żeby z punktu widzenia historii Polski tę instytucję zachować- ale wyniki wyborów do Senatu specjalnie nie są tam komentowane. Zachód jest pragmatyczny – kto rządzi? Rządzi PiS. To się liczy dla Zachodu. Na pewno expose będzie tutaj istotne. Bardzo często moi koledzy np. z Niemiec eksponowali tutaj różne elementy spektakularne – typu usunięcie flagi z KPRM-u lub jakieś poszczególne wypowiedzi posłów z PiS, takie bardzo powiedziałbym euronegatywistyczne, chociaż tych osób już nie ma w polskim parlamencie. Myślę więc, że pan premier Morawiecki położy nacisk, żeby pokazać, że Polska jest integralną częścią Wspólnoty Europejskiej. 
A wracając do Senatu, dobrze że pan o tym wspomniał. Jest kwestia, że teraz zmienił się trochę układ sił, profesor Tomasz Grodzki z Platformy Obywatelskiej jest teraz Marszałkiem Senatu i od razu pojawiła się kwestia, o której też pan wspomniał - relacji ze Stanami Zjednoczonymi, bo profesor Grodzki zapowiedział, wprawdzie później troszkę złagodził, ale najpierw zapowiedział, że pojedzie do Stanów  Zjednoczonych i będzie tam miał własną agendę – tak to zrozumiałem. Później mówił, że w porozumieniu z MSZ i tak dalej. Ale jak pan sadzi, to jest dobry pomysł - bo Senat zajmuje się Polonią - żeby Marszałek profesor Grodzki jeździł do Stanów z własną agendą?
- Będzie jeździł, żeby spotykać się z Polakami w Ameryce. To jest jego obowiązek już od czasów II RP – Marszałek Senatu, trzecia osoba w państwie ma formalny obowiązek kontaktować się i wspierać Polaków poza granicami kraju. Zresztą rząd Prawa i Sprawiedliwości przesunął istotne środki z MSZ do Senatu właśnie po to, żeby wspierać Polaków poza granicami kraju. 
Chyba teraz tego politycy PiS trochę żałują? 
- Pytanie czy taka konstrukcja Senatu jaka jest utrzyma się do końca kadencji? Tego nie wiemy. Natomiast wracając do pytania – to myślę, że to duży błąd pana Marszałka Grodzkiego, bo on się wpisał w te nieszczęsne i źle przez Polaków przyjmowane, także przez wyborców opozycji, takie pohukiwania opozycji, że „dziś ulica, jutro zagranica”. Polacy nawet jeśli nie głosują na Prawo i Sprawiedliwości, to źle oceniają tych, którzy skarżą się na własny kraj do obcych – obojętnie czy są to Niemcy czy Unia Europejska czy są to Francuzi czy Amerykanie. Wszedł więc w kiepską koleinę. 
Potem złagodził swoje wypowiedzi. 
- Bo zrozumiał, że popełnił błąd, przeszarżował. Natomiast politykę zagraniczną uprawia oczywiście rząd. W Skandynawii dla odmiany jest praktyka, że parlament ma istotny wpływ na politykę zagraniczną, ale uwaga, tutaj przede wszystkim mówimy w kontekście Sejmu – szwedzki Riksdag czy parlament duński, fiński, a zwłaszcza szwedzki i  fiński – w obu krajach akces do UE i jego warunki, każdy rozdział  akceptował tam właśnie parlament. To jest tradycja skandynawska, nie polska. Marszałek Grodzki ma duże ambicje polityczne, chce, żeby Senat był takim elementem opozycji wobec władzy – i myślę, że to nie jest dobre dla autorytetu Senatu. 
Wracając jeszcze na chwilę do samego Senatu, to wielokrotnie przez ostatnie lata spotkał się pan z tekstami, z pytaniami od dziennikarzy dotyczącymi końca demokracji w Polsce – taka teza była wielokrotnie powtarzana w wielu mediach zachodnich – te nagłówki potem w jakimś sensie wracają. Może pan spotkał się z taką sytuacją, że na przykład dziennikarze mówili, pytali pana – że skoro w Senacie wygrała opozycja, to czy ta demokracja ma się lepiej? Czy to zmieni obraz Polski w oczach mediów zachodnich?
- Na pewno to zakłóciło tę narrację opozycji, która mówiła, że jest „kaczyzm”, dyktatura, nie ma demokracji, a tutaj okazuje się, że  w tej rzekomej dyktaturze Senat pada łupem opozycji – więc to było zupełnie niezborne. W moim przekonaniu trzeba liczyć się z faktami  - opozycja przejęła Senat, natomiast jednocześnie zaprzeczyła swojej głównej tezie, że w Polsce nie ma demokracji, bo gdyby nie było demokracji, to senat byłby w rękach Prawa i Sprawiedliwości. 
Na koniec jeszcze ostatnie pytanie w tym czwórboju wyborczym – o wybory prezydenckie. Wszystko wskazuje na to, że kandydatką Koalicji Obywatelskiej, czyli największej jeszcze w tej chwili formacji opozycyjnej, będzie pani Małgorzata Kidawa-Błońska,  Platforma musi się jeszcze namyślić, że tak się wyrażę. Jak Pan myśli, czy to pole spraw zagranicznych będzie przedmiotem starcia pomiędzy prezydentem Andrzejem Dudą a kandydatką Koalicji Obywatelskiej i innymi kandydatami? 
- Tak, myślę, że tak. Ja oczywiście nie mówię, że to jest priorytet – może temat numer pięć, sześć czy siedem w kampanii każdej. Nie ma co do tego złudzeń. Prawdopodobnie wszędzie,  w Ameryce, w Polsce jest tak, że sprawy zagraniczne nie decydują o wyniku wyborów. Ale mogą mieć na to wpływ. Powiem wprost, prezydent Duda w tym obszarze zdecydowanie góruje, bo pani marszałek, wicemarszałek, rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska, gdy chodzi o politykę zagraniczną kompletnie nie zaistniała, a  tutaj sukcesy doktora Andrzeja Dudy są bardzo duże, gdy chodzi o kwestie NATO – to za jego kadencji pojawili się w Polsce w dużej liczbie żołnierze amerykańscy, a mamy specjalne relacje polsko-amerykańskie – zniesienie wiz. Jednym słowem Pan Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej będzie tutaj wyraźnie punktował. A inni kandydaci tych atutów nie mają. 
O tym, jak będzie wyglądała ta kampania zobaczymy w najbliższym czasie. Jutro mija termin zgłaszania kandydatów w Platformie Obywatelskiej, jutro też expose premiera Morawieckiego, które będziemy szeroko komentować. Teraz już dziękuję bardzo za rozmowę, Państwa i moim gościem dzisiaj był europoseł Prawa i Sprawiedliwości. Dziękuję  bardzo. 
- Dziękuję bardzo.