Smutek Donalda Tuska nie jest moim smutkiem

Gorąco polecam zapis mojego wywiadu radiowego, jakiego ostatnio udzieliłem red. Michałowi Kolanko. Rozmowa została wyemitowana na falach „Radia dla Ciebie”. 
Dzień dobry, Michał Kolanko, „Polityka w południe”, dzisiaj moim i Państwa gościem jest europoseł z Warszawy, Pan Ryszard Czarnecki. 
- Witam Pana, witam Państwa 
Dzisiaj tematem dnia będzie to, dlaczego Donald Tusk zdecydował się nie kandydować na urząd prezydenta RP i jakie ma to konsekwencje? Donald Tusk wczoraj napisał na Twitterze, że jest mu smutno. A Panu, Panie pośle, jest smutno? Pewnie nie. 
- Obojętnie tak naprawdę. Smuteczek Donalda Tuska nie jest moim smuteczkiem. Natomiast ja się tej decyzji spodziewałem i mówiłem o tym publicznie co najmniej od 1,5 roku. Nawet myślałem, że Pan do mnie powie „proroku Ryszardzie”. A już tak bardzo serio to powiem w ten sposób – w wyborach prezydenckich ludzie oczekują starcia, konfrontacji, bokserów wagi ciężkiej –  mówiąc metaforycznie. 
A Donald Tusk nie jest takim bokserem? 
- Donald Tusk jest takim bokserem wagi ciężkiej. Można go krytykować, ja go krytykowałem wielokrotnie, ale nim jest. Platforma chyba takich nie ma w tej chwili, bo na przykład Donald Tusk, który oszukał Polaków w wielu rzeczach, podniósł wiek emerytalny, ale w debatach wypadał dobrze. Ja nie widziałem żadnej debaty z panią Kidawą-Błońską. Myślę, że jeżeli do takiej debaty dojdzie, to prezydent Duda miałby wielką przewagę. Ponadto starcie z urzędującym prezydentem jest bardzo trudne. To trzeba być Bronisławem Komorowskim, żeby je przegrać. 
Albo Aleksandrem Kwaśniewskim, żeby je wygrać. 
- Tak i tutaj myślę, że prezydent Andrzej Duda ma wielką pracę – powtórzyć osiągnięcie Aleksandra Kwaśniewskiego, który był jako jedyny w historii Polski  prezydentem przez dwie kadencje. A ciężko na to pracuje, prezydent Duda jeździ po Polsce, spotyka się z Polakami, nie boi się Polaków, myślę, że jest tak trochę niesiony ich entuzjazmem, poparciem, zaufaniem. Odwiedził każdy powiat, był w wielu miejscowościach: małych, na wsiach, gdzie nigdy nie było żadnego prezydenta czy premiera. Także to jest najważniejsze, ma duże sukcesy, jeśli chodzi o politykę międzynarodową, relacje polsko-amerykańskie, zniesienie wiz, wzmocnienie naszych więzów regionalnych  - to wszystko buduje naszą pozycję w świecie. To jest też  w wielkiej mierze zasługa prezydenta Andrzeja Dudy. 
A czy to jest tak,  że sprawy zagraniczne w ogóle w kampaniach prezydenckich mają znaczenie – bo wczoraj była konferencja prasowa Andrzeja Dudy i ambasador USA, Georgette Mosbacher o wizach od 11 listopada, czyli za kilka dni ruch bezwizowy zostanie uruchomiony, że tak się wyrażę technicznie – i pytanie, czy to ma znaczenie w kampaniach prezydenckich? 
- Na pewno to są elementy, które są istotne. Ale Polacy bardzo długo byli w tej złej sytuacji, takiej asymetrii – Amerykanie nie mieli do nas wizy „od zawsze”, a Polacy tam byli w topniejącej liczbie krajów europejskich od których oczekiwano wizy. I to nie było fajne. Teraz prezydent Andrzej Duda będzie się kojarzył z tym, który poszerzył obszar polskiej wolności – także o wyjazd do USA. I to na pewno też jest jego zasługa. Prezydent Duda kilkakrotnie spotykał się z prezydentem Trumpem oraz z ludźmi z amerykańskiej armii. Prezydent Duda ma świetne i będzie miał świetne te relacje z USA. 
 Co jeszcze będzie ważne w kampanii prezydenckiej? Na ile będzie ważna mobilizacja wyborców Prawa i Sprawiedliwości? W wyborach parlamentarnych były miejsca, gdzie ta mobilizacja mogła być większa. W eurowyborach w tym roku była bardzo wysoka i to chyba wszędzie – czy będzie bardzo wysoka w wyborach prezydenckich czy wyborcy PiS-u w jakimś sensie pogodzili się z pewnymi decyzjami prezydenta Dudy, które im się nie podobały – jak decyzja o podwójnym wecie, relacje z ówczesnym ministrem Macierewiczem, itd.. To już myśli Pan, że ta mobilizacja będzie? 
- Mobilizacja po stronie elektoratu obozu patriotycznego, obozu niepodległościowego będzie – bo musi być. Pokazały ostatnie wybory parlamentarne, że myśmy wygrali. To jest rzecz historyczna, ale ten wynik, zwłaszcza w kontekście Senatu, mógł być lepszy. Dlaczego? Ta mobilizacja mogła być większa. Myśmy byli na 100% zmobilizowani, gdy chodzi o wybory europejskie. Te sondaże, które dawały nam zwycięstwo i większość bezwzględną mandatów w sejmie być może niektórych uśpiły. Nie tyle wyborców, co może niektórych kandydatów do Senatu, którzy uznali, że to już im się należy. Nikomu się nic nie należy, trzeba walczyć o każdy głos. Tak będzie robił prezydent Duda. Tak będzie robiło Prawo i Sprawiedliwość w tej kampanii prezydenckiej. Natomiast widzimy po drugiej stronie skłóconą opozycję, nie będzie żadnego wspólnego kandydata, nie będzie żadnych prawyborów, o których mówili. Kandydatami  będą :  kandydat z PO, PSL-u, lewicy. I uwaga, nawet jeśli w drugiej turze spotka się ktoś z Platformy z urzędującym prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej, to wcale nie jest powiedziane, że elektorat PSL-u  odda głosy na kandydata liberałów, na kandydata Platformy. Ba, liderzy PSL-u apelowali do swojego elektoratu, aby oddał głosy na prezydenta Komorowskiego w 2015 roku. I elektorat PSL-u ich nie posłuchał – poparł w znacznej większości właśnie wtedy doktora Andrzeja Dudę. Myślę, że teraz będzie podobnie, bo prezydent Duda pokazywał wielokrotnie – co się nawet, jak Pan mówił niektórym naszym wyborcom nie podobało – że jest jednak  kandydatem  „szerszym” niż Prawa i Sprawiedliwości. Stąd spotkania z liderami PSL-u w kancelarii prezydenta. Stąd spotkania z Pawłem Kukizem między innymi. Chciał pokazać, że jest prezydentem Polski, prezydentem Państwa Polskiego.  -    Czy wyborcy mu wybaczyli?  -    Myślę, że wyborcy prawicy, centroprawicy, obozu patriotycznego, niepodległościowego są bardzo pragmatyczni, oni wiedzą, że prawica podzielona, jak w roku 1993, 2001, przegrywała wybory na rzecz lewicy. Teraz, nawet jeżeli nie wszyscy są zachwyceni wszystkimi decyzjami prezydenta Dudy – to wiedzą, że alternatywą jest wybór kogoś z lewicy lub z obozu liberałów. W związku z czym w tych wyborach, nawet jeżeli będą mieli do niego zastrzeżenia, będą popierać prezydenta Rzeczpospolitej pana Andrzeja Dudę. 
 A jeszcze kończąc ten wątek prezydencki – czy zagrożeniem dla prezydenta Dudy jest kandydatura Władysława Kosiniaka-Kamysza? Wiele jest różnych obserwacji, analiz w mediach, że już praktycznie ogłoszony kandydata PSL-u może zabierać głosy z centrum? 
- To radzę dzisiejszą lekturę „Rzeczpospolitej”, gdzie „tęczowy Władek”- Władysław Kosiniak - Kamysz udzielił wywiadu, z którego wynika w zasadzie, że nie jest przeciwny – mówi wprost, że trzeba zrobić referendum - a więc nie będzie jako prezydent blokował jakichś obyczajowych dziwactw, które forsuje progresywna lewica. 
 Mówi o referendum o związkach partnerskich. 
- Jeżeli ktoś deklaruje się jako konserwatysta, katolik, to raczej powiedziałby wprost, że nie będzie takich inicjatyw wspierał. Tymczasem: „dla każdego coś miłego”. Pan Kosiniak – Kamysz jakby rozmawiał z Radiem Maryja, to by powiedział, że jest konserwatystą, a jak z „Gazetą Wyborczą”, to mruga okiem i mówi, że tak naprawdę to on jest  w środku liberałem. Ale myślę, że Polacy na ten numer się nie dadzą nabrać. 
Przechodząc do spraw międzynarodowych i spraw europejskich, w przyszłym tygodniu, pod koniec listopada, chyba ma być w Strasburgu posiedzenie Parlamentu Europejskiego i ma być powołanie Komisji Europejskiej właśnie. Ale chciałem zapytać, czy rzeczywiście ten terminarz się spełni? 
- Pytanie bardzo dobre, ponieważ już od 1 listopada miała być nowa Komisja Europejska, Juncker się pożegnał, ale na razie wylatuje jak sójka za morze- czyli jak Brexit. Juncker dalej będzie funkcjonował, bo Komisja powstanie w sensie formalnym, zaistnieje albo od 1 grudnia albo od 1 stycznia – nie wiadomo. Na razie przewodnicząca KE, Pani von der Leyen zaakceptowała kandydaturę Rumunki na komisarza. No, ale to jeszcze musi być akceptacja kandydatów z Francji i Węgier przez europarlament. To potrwa, jak widać. Mamy na to dwa tygodnie. Głosowanie może się odbyć do końca listopada, ale nie musi. Może tak być, że dopiero od 1 stycznia będzie Komisja Europejska – ale myślę, że jak już powstanie to będzie bardziej racjonalna, bardziej pragmatyczna w relacjach z Polską niż była Komisja Junckera. 
A to opóźnienie, jeśli chodzi o budżet czy o kwestie dotyczące  klimatu będzie ważne? 
- Dobre pytanie kolejne. Pani przewodnicząca von der Leyen zapowiedziała w czasie swojego expose w lipcu, że ona po stu dniach urzędowania Komisji Europejskiej przedstawi założenia nowej polityki klimatycznej. A więc, odpowiadając na Pańskie pytanie– tak, to już opóźniło jej przedstawienie założeń polityki klimatycznej o co najmniej miesiąc. Prawdę mówiąc – jakoś też brak smuteczku u mnie, co w głosie słychać, bo te propozycje polityki klimatycznej uderzają w Polskę, w polską gospodarkę, w  polskie miejsca pracy, więc im później będziemy o tym dyskutować, tym lepiej. 
A co do jeszcze innych wydarzeń na arenie Unii Europejskiej? A czy myśli Pan, że w przyszłym roku dojdzie do Brexitu? Czy w ogóle dojdzie? 
- Taka „never-ending story”. Taka nigdy nie kończąca się opowieść. Szczerze mówiąc Brexit jest bardziej prawdopodobny teraz  niż był kilka tygodni temu. Ale konia z rzędem, „Kasztankę” z rzędem temu, kto na sto procent powie , że Brexit będzie albo nie będzie. Na razie myślę, że – mówiąc językiem ekonomicznym – spada „wartość rynkowa” Wielkiej Brytanii, bo ten teatr, to panoptikum, które obserwujemy nie buduje autorytetu tego kraju, ani w Europie, ani poza Europą . A przecież pamiętajmy, że resort spraw zagranicznych Rządu Jej Królewskiej Mości nazywa się „Foreign and Commonwealth Office” -  a więc  także resort „Wspólnoty Brytyjskiej”. W moim przekonaniu, widać, że Brexit jest pomysłem bardzo kiepskim – ale szanujemy decyzję Brytyjczyków. 
A myśli Pan, że po tym, jeśli załóżmy dojdzie do Brexitu – to pytanie wtedy czy Polska, premier Morawiecki, który ma już doświadczenie w tych różnych europejskich sytuacjach – jej, Polski pozycja się wzmocni? Czy raczej nikt po prostu nie zyska? 
- Myślę, że pozycja Polski już się wzmocniła – mimo, że formalnie Brexitu nie ma – z prostego powodu: USA poszukiwały sojusznika w Europie. Sojusznika numer jeden, który by zastąpił Wielką Brytanię. Znalazły go bardzo szybko. I znalazły go w Polsce. Po drugie my byliśmy częścią „Big Six”, częścią większych i ważniejszych państw w Europie -pod względem siły głosów w europarlamencie, w Radzie Europejskiej. W tej chwili Polska będzie częścią „Big Five”. Tak, uważam, że szkoda, iz tracimy sojusznika w postaci Wielkiej Brytanii , która, podobnie jak my – realistycznie ocenia Rosję. A nie tak entuzjastycznie, jak to robi Paryż i Berlin czy Rzym, obojętnie kto tam rządzi. Ale po drugie też źle, bo był to kraj, który podobnie jak my widział przyszłość Europy jako „Europy Narodów”. Ale cóż, poza minusami, są też plusy. Tutaj na pewno rola Polski w Unii Europejskiej będzie się tylko zwiększać. 
A co do Unii i USA  jeszcze jest w tym kwestia – tutaj Pana zaskoczę - Chin  w tej konfiguracji. O Chinach coś ostatnio w polskiej sferze publicznej mówi się mniej, a  wydaje mi się, że Pan też się interesuje tematyką Chin, że to jest temat, który polska dyplomacja, polscy politycy omijają . Jak Pan myśli, z czego to wynika, że Chiny zniknęły troszeczkę z bezpośredniej dyskusji politycznej poza kwestią Hong-Kongu? 
- Pan się wstrzelił z tym pytaniem. Wie Pan, z kim Pan rozmawia i do kogo adresuje te słowa. Ja nie ustalałem tego z Panem przed rozmową, ale informuję po raz pierwszy publicznie, że zostałem wybrany w Parlamencie Europejskim wiceszefem „Friends of China”, grupy, która specjalnie zajmuje się relacjami Unii Europejskiej z Pekinem. Chiny są mocarstwem, polepszyły teraz relacje z USA, co jest dla nas jako sojusznik USA bardzo ważne, Chiny mają strategiczne projekty ekonomiczne, polityczne -nie ma co ukrywać- w Europie. Cieszę się, że w jedną ze swoich pierwszych wizyt Andrzej Duda pojechał do Chin i zaraz potem, po kilku miesiącach miał rewizytę chińskiego prezydenta w naszym kraju, bo przecież przedtem chiński prezydent przyjeżdżał tylko na Węgry, gdy chodzi o nasz region . To dobrze, bo mówiąc językiem matematycznym – to nie jest alternatywa, to jest koniunkcja, czyli „i to i to”. Bardzo dobre są nasze relacje polityczne i ekonomiczne ze Stanami i dobre, zwłaszcza ekonomiczne, z Chinami. Ja bym chciał, żeby coraz więcej polskich produktów trafiało na wielki ,chiński, przepastny, miliardowy rynek, co jest w interesie polskiej gospodarki. 
Czyli im lepsze relacje amerykańsko-chińskie, tym lepiej dla Polski, bo nie musimy wybierać? 
- Generalnie Chiny to jest państwo i naród, który maja za sobą tysiące lat historii, oni grają na „long term”, na taki długi dystans czasowy. Oni wiedza, że ich siła będzie rosnąć :  w związku z tym ich porozumienie z USA jest rzeczą konieczną, potrzebną - zresztą dla obu stron. To także prezydent Trump może przedstawić jako swój sukces. Jest to ważne dla stabilizacji i pokoju na świecie. Akurat tutaj ten brak napięć czy też mniejsze napięcia miedzy Waszyngtonem a Pekinem to rzecz dobra. 
Na koniec pytanie jeszcze o sprawy zagraniczne, ale w kontekście polskim. Czy myśli Pan, że tą politykę zagraniczną polsko-chińską, polsko-amerykańską i nie tylko poprowadzi nadal obecny skład w rządzie, czyli poza premierem Morawieckim co już wiemy? Czy będzie to minister Czaputowicz? Jak Pan sądzi? 
- Tak. Tak sądzę. 
 Czy będą duże zmiany w rządzie? Jak Pan sądzi? 
 - Myślę, że zmiany w rządzie będą, ale będzie to twórcza kontynuacja. 
Twórcza kontynuacja w rządzie. Też jeden z ministrów w rządzie, minister Gróbarczyk, chyba wczoraj powiedział, że to już jutro poznamy skład nowego gabinetu. Ja mam wrażenie, że to się nie wydarzy. 
- Jutro będzie posiedzenie Komitetu Politycznego Prawa i Sprawiedliwości, który myślę, a jestem jego członkiem, który jak sądzę może zaakceptować rząd w składzie, który będzie zaakceptowany przez prezesa Kaczyńskiego jako lidera obozu politycznego, obozu niepodległościowego i premiera, Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego . A więc w sensie składu rządu – tak, ale czy będzie on ujawniony od razu  to inna sprawa. 
O tym przekonamy się już jutro. Państwa i moim gościem był europoseł Prawa i Sprawiedliwości, nowo wybrany członek grupy „Friends of China” w Parlamencie Europejskim. 
 - Wiceprzewodniczący… 
Przepraszam, wiceprzewodniczący grupy „Friends of China” w europarlamencie Ryszard Czarnecki 
 - Dziękuję bardzo.