No i uratowana jakimś cudem z jaśniastej krwi, co ją zalewała, to - cytując słowa pana prezydenta z czasów, gdy negocjowali koalicję z PiS-em: „nie mój cyrk i nie moje małpy” – tym razem na pewno jego "małpy", tym bardziej, ze zabierały głos na zamknieciu jego kampanii prezydenckiej.
I nie to jest ciekawe, co miały do powiedzenie owe "małpy" pana prezydenta, bo jak wiadomo, tylko prawda jest ciekawa, ale natężenie hucpy jaką zaprezentowały.
Pani premier zachęcała, jak jej się pewnie wydawało, do głosowania na Bronisława Komorowskiego demaskując wirtualnych siewców nienawiści, stojących, według niej, za plecami Andrzeja Dudy. I patrząc mężnie wprost w oko kamery, zapewniła, że za plecami Bronisława Komorowskiego podobnych siewców nie widziała.
Zapewne z przepracowania nie ma czasu nawet dla tvn-u, bo gdyby go miała, to widziała by to, co ogląda codziennie cała Polska, mianowicie tych, co pluli i plują jadem nienawiści, a wszyscy, jak jeden mąż, jeżeli nie przyjaciele, to przynajmniej koledzy partyjni pana Komorowskiego. Słyszała by też radę współnego kolegi jej i pana prezydenta, skierowaną do Andrzeja Dudy, że lepiej jest zamknąć „szparę oralną”.
Sam pan prezydent kończąc kampanię wyborczą skupił się na jednym, na straszeniu Polaków Andrzejem Dudą i średniowieczem. Czyli ni mniej, ni więcej, i takimi swiętymi jak: Augustyn, Hieronim, Benedykt, Franciszk i Tomasz. Jak dla mnie cymes.
A tym wszystkim, którzy - nie stojąc za jego plecami - postawili na Komorowskiego, można przypomnieć starą piłkarska prawdę: Same nazwiska nie grają!
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3673