Polski węgiel solą w oku Timmermansa? To jego ból głowy

Dziś ostatni dzień przed ciszą wyborczą. Dlatego już przedwczoraj zamiast tradycyjnego jednego bloga opublikowałem dwa (oba: wywiady). Tak samo wczoraj. Dziś rekordowa liczba: proponuję lekturę z 5-6 materiałów. Oto trzeci z nich. Polecam lekturę zapisu mojego radiowego wywiadu dla rozgłośni katolickich „Siódma-Dziewiąta”. Rozmowa z  redaktor Anną Czytowską poświęcona była problematyce międzynarodowej.  
Gościem Poranka „Siódma- Dziewiąta” jest europoseł Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Czarnecki, 
- Witam Panią, witam Państwa, ukłony z Brukseli. 
Rozmawiał Pan wczoraj z Januszem Wojciechowskim po wysłuchaniu  w Parlamencie Europejskim? 
- Tak, rozmawiałem z polskim kandydatem na komisarza, gratulując mu merytorycznego, spokojnego wystąpienia na posiedzeniu połączonych Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska. Wystąpienia, które jednocześnie pokazało, że polski kandydat do Komisji Europejskiej nie zmienia zdania w zależności od okoliczności i podtrzymuje tam fundamentalną zresztą dla polskiego rolnictwa tezę o tym, że lepiej dla polskiego rolnictwa by było więcej gospodarstw mniejszych, rodzinnych niż mniej, za to latyfundiów. Uważam, ze  w ten sposób wpisuje się w obronę gospodarstw rodzinnych w Unii Europejskiej. 
To dlaczego nie dostał, Panie Pośle, zielonego światła? 
- Taką strukturę rolnictwa mamy w Polsce. Polski kandydat bronił polskich interesów  w obszarze rolnictwa. Powiedziałem: wypowiedzi miał bardzo merytoryczne, a względy polityczne zadecydowały o tym, że nie uzyskał, uwaga, większości 2/3 głosów – bo taka była wymagana, aby w pierwszym podejściu uzyskać akceptację. 2/3 głosów koordynatorów, a więc osób odpowiedzialnych w poszczególnych frakcjach politycznych, które są w europarlamencie. Głosów ich nie uzyskał, zadecydowały względy polityczne, natomiast będzie jeszcze posiedzenie Komisji Rolnictwa  i ono się zakończy głosowaniem i wówczas potrzeba zwykłej większości. 
A zarzut był taki, że zbyt ogólnie odpowiadał na te pytania. 
- Ja nie mam takiego wrażenia. Tym bardziej, że być może, w przeciwieństwie do niektórych uczestników tego posiedzenia, ja byłem wcześniej na innych przesłuchaniach komisarzy desygnowanych. Wczoraj na przykład byłem jako członek Komisji Rozwoju europarlamentu, na spotkaniu z byłą minister finansów Finlandii - Juttą Urpilainen, która na przykład zapytana o sprawę ważną - jaki będzie wpływ Brexitu  na współpracę międzynarodową UE – a więc pytanie konkretne – i ona odpowiedziała, że nie jest desygnowana, by na nie odpowiadać. Pytanie było dobre. Na tym tle trudno mówić, że Janusz Wojciechowski odpowiadał ogólnikowo, bo Janusz Wojciechowski starał się odpowiadać na zadane pytania. 
Czyli macie w UE tak złą prasę, że polski kandydat nie dostaje zielonego światła, skoro jest tak maglowany? Bardziej niż inni… 
- Ja nie powiedziałem, że bardziej niż inni i zwracam uwagę, że w  zeszłym tygodniu Komisja Prawna europarlamentu odrzuciła kandydatury z Rumunii i Węgier do Komisji Europejskiej. Rumuńskiej socjalistki i węgierskiego przedstawiciela z FIDESZ-u. A Janusz Wojciechowski akceptację tej komisji uzyskał. Także jeśli ktoś może powiedzieć, że ma złą prasę, to Bukareszt i Budapeszt. 
 A jak Pan sobie wyobraża współpracę z tą eurokomisją? Będzie lepsza niż z tą poprzednią? 
- Na pewno tak-ze względów politycznych. Po pierwsze dlatego, że pani przewodnicząca Ursula Gertrud von der Leyen została przewodniczącą Komisji Europejskiej dzięki głosom posłów PiS i w sytuacji ataków na nią ze strony lewicy, postkomunistycznej lewicy, zielonych, liberałów – to europosłowie z Niemiec :z SPD- koalicjanci CDU; z Partii Zielonych, z tej lewicy postkomunistycznej głosowali przeciwko niej. I w tej sytuacji jest ona uzależniona od posłów  z PiS. W związku z tym trudno, żeby zwalczała własnego sojusznika. Uważam, że to był dobry manewr prezesa PiS, żeby europosłowie PiS zagłosowali na panią von der Leyen. Pan Timmermans będzie zajmował się już klimatem, a  nie praworządnością – i pewnie dla klimatu to gorzej, ale dla relacji Unii z Polską to lepiej. 
Ale też może tutaj Polskę podszczypywać w kwestiach klimatu? 
- Jeżeli mówi o dekarbonizacji, to ja to tłumaczę na ludzki język, że polskie kopalnie są mu solą  w oku, ale to już jego ból głowy. My na pewno będziemy walczyli o to, aby transformacja energetyczna, która czeka UE, jeżeli  ma się to odbywać w Polsce, to za istotne unijne środki  - tak, żeby podatnik polski za to nie płacił. A polskie kopalnie, czy też  firmy pracujące na rzecz kopalni, tysiące osób  w nich zatrudnianych też muszą mieć pracę. 
Niektórzy europosłowie zapowiadali przed wysłuchaniem kandydata pytania o praworządność i przestrzeganie europejskich wartości  - eurodeputowany z Polski między innymi o to pytał. Czy zatem polski rząd jest dalej w ten sposób traktowany, że nie przestrzega tych europejskich wartości? 
- Nie, kiedy była debata w PE w Strasburgu, jeszcze w poprzedniej kadencji,  już pod koniec poprzedniej kadencji podczas próby powiązania budżetu unijnego z  przestrzeganiem praworządności, to wymieniano w tym kontekście tylko jeden kraj:  to były Węgry, które rzekomo miały tego nie przestrzegać.. O Polsce tego nie mówiono. 
No, właśnie co z tym planem powiązania funduszy unijnych z rządami prawa – bo premier Finlandii mówił w niedzielę, że żaden z krajów Unii się nie sprzeciwia temu planowi? 
- W wymiarze formalno-prawnym, gdy chodzi o „aquis communautaire” i unijne regulacje nie ma takiego zapisu. I jeśli go nie ma, to nie ma takiego instrumentu, żeby go wyegzekwować. Ja się cieszę z innego podejścia, to a propos naszej rozmowy dotychczasowej – pani przewodnicząca Komisji Europejskiej , pani von der Leyen, która nie chce fokusować się, jak dotychczas, skupiać na kilku krajach naszego regionu – tak się dziwnie składało ,zawsze na  Polsce, Czechach, Słowacji, Węgrzech, Rumunii. Chce ona za to co roku dokonywać oceny norm praworządności we wszystkich krajach członkowskich Unii Europejskiej – co oczywiście nam bardzo odpowiada. 
Grzegorz Schetyna powiedział, że jest zwolennikiem bardzo twardego powiązania praworządności z funduszami unijnymi. Jarosław Kaczyński uznał, że to przekroczenie wszelkiego rodzaju granic i politycznej przyzwoitości, no ,ale jak słyszymy polski rząd się nie sprzeciwił takiemu postawieniu sprawy, to jak to w końcu jest? Będziemy się sprzeciwiać takiemu rozwiązaniu, czy nie? 
- Oczywiście, chcemy, aby te mechanizmy oceny praworządności - gdzie  we Francji brutalnie tłumiono protest Żółtych Kamizelek, czy w Hiszpanii, gdzie były problemy Katalonii - żeby te mechanizmy i tam były wprowadzone. To jest w naszym interesie, żeby nie tylko oceniano sytuację w naszym regionie Europy – tak jakbyśmy byli młodszym, gorszym kuzynem, mowa o tych krajach, które weszły do UE począwszy od 2004 roku, ale żeby oceniano tak samo wszystkich innych. Natomiast czym innym jest, kiedy liderzy opozycji, w  tym pani Małgorzata Kidawa-Błońska jadą do pani von der Leyen, jak słyszę, wioząc jej życiorysy osób do zatrudnienia. Ale po tym spotkaniu wychodzą i mówią to, co mówią – żeby atakować Polskę w kontekście praworządności. No, tutaj tego nie ma  w Unii, żeby politycy opozycji jeździli i donosili na własny kraj, to jest bardzo dziwne. Jeszcze wracając do poprzedniego pytania, to myślę, że warto tu zwrócić uwagę na prawa Lapończyków w Finlandii, bo słyszałem że nie są przestrzegane – i myślę, że trzeba się zająć praworządnością także w Finlandii. 
Jeśli Prawo i Sprawiedliwość wygra wybory, a  wszystko na to wskazuje, to będziecie chcieli poprawić relacje na przykład z Francją? 
- Z pełną pokorą podchodzimy do tych wyborów, walczymy o każdy głos. Ja też w najbliższym czasie będę we Wrocławiu i w Rzeszowie i w Toruniu i w Krakowie. To wyborcy zadecydują kto wygra, my tego nie przesądzamy. Ich wyrok, wyrok suwerena jest decydujący. Natomiast byłem ostatnio w Paryżu, miałem tam rozmowy, uważam osobiście i pogląd ten wyraziłem już na łamach dziennika „Rzeczpospolita”, że zbliżenie Polski i Francji jest rzeczą bardzo korzystną w ramach Trójkąta Weimarskiego. I powiem więcej, że cieszę się z tego, iż polski rząd pragmatycznie, konkretnie nawiązał współpracę z Francją Macrona,  gdy chodzi o kwestie obecnego budżetu unijnego na rolnictwo. Jak wiadomo stara Komisja, która jeszcze urzęduje  przez około 30 dni, zaproponowała cięcia  w tym sektorze o około 5%, a dopłaty dla rolników  o 1%. Chcemy to zmienić, zawarliśmy koalicję, z Francją Macrona, z socjalistycznymi rządami Hiszpanii i Portugalii i wtedy jeszcze postkomunistycznym rządem w Grecji – właśnie po to, żeby wspólnie, ponad podziałami ideologicznymi bronić tego wspólnego kawałka tortu dla rolnictwa. 
A w polskiej polityce zagranicznej powinna obowiązywać dalej tak silna orientacja na Stany Zjednoczone? Bo jak czytamy programy poszczególnych partii – to w programie PSL-u nic o tym nie ma, inne partie zwracają uwagę bardziej na potrzebę zacieśnienia relacji europejskich. Relacje ze Stanami są ważne,  ale europejskie  też – a tutaj PiS odpuszcza. 
- Nie odpowiadamy za program PSL-u. A, że nic nie piszą o USA - to dosyć prowincjonalne podejście. Ja powiem w ten sposób, Polska musi grać na dwóch fortepianach :  jeden to fortepian amerykański – w kontekście bezpieczeństwa kraju, w kontekście dywersyfikacji energetycznej kraju, a drugi to fortepian europejski – tu chcemy być silnym „playmakerem”, rozgrywającym, stad pewne ocieplenie w relacjach polsko-niemieckich w ostatnim czasie, jak Pani zauważyła. To jest zresztą zgodne z tezą, którą głoszę od dawna, że pomyślność Unii Europejskiej będzie zależała od pewnego sojuszu, który ma być zawarty miedzy liderem „starej Unii” Europejskiej - którym są Niemcy i liderem „nowej Unii”  - jakim jest Polska. 
Już kilkanaście dni pozostało do wyborów, najbardziej zmotywowani, jest taki sondaż, do wyborów są wyborcy lewicy i Platformy, a nie Wasi – dlaczego? 
- Myślę, że bardzo wiele robimy, aby naszych wyborców bardzo zmotywować do wyborów. Im większa frekwencja, tym lepiej dla partii rządzącej, ale właśnie dlatego, że chcemy mobilizować wyborców ciągle mamy spotkania, także tam, gdzie nasze poparcie jest duże – na przykład w niedzielę Jarosław Kaczyński będzie na Podkarpaciu aż w trzech miastach. I to jest zgodne właśnie z koncepcją mobilizowania wyborców, także tam, gdzie mamy duże poparcie. 
Może  Wasi wyborcy, gdy słyszą o dobrobycie, o tym, że już tyle zrobiliśmy, to myślą – ok, to może nie trzeba już iść głosować? Widzą też te sondaże, które są dla was dobre. 
- No, właśnie sondaże nie powinny nas usypiać. Tak samo, jak dobry wynik na boisku w siatkówce nie powinien też usypiać zawodników. Jeżeli chcemy, żeby ta polityka prospołeczna, prorozwojowa, najniższe bezrobocie od przeszło 30 lat, wreszcie to, że pierwszy raz od ćwierć wieku nie mamy deficytu budżetowego – jeżeli to ma być kontynuowane, to właśnie dlatego warto głosować na Prawo i Sprawiedliwość. 
A o tej mobilizacji wyborców Prawa i Sprawiedliwości przekonamy się już za 11 dni. Gościem Poranka „Siódma-Dziewiąta” był Ryszard Czarnecki. Dziękuję bardzo za rozmowę. 
- Dziękuję za zaproszenie.