Ukraińska rebelia (3)

Od początku drugiej dekady września 1939 roku ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli ataki na wycofujące się polskie oddziały.
 
      W kolejnych dniach zbrojne wystąpienia Ukraińców odnotowano niemal w każdym powiecie Małopolski Wschodniej. Przykładowo pod Jawornikiem Ruskim i Rzęsną Ruską k. Lubaczowa doszło do starć wojska z grupami uzbrojonych Ukraińców. O ich aktywności donoszono z Synowódzka (napad na pociąg), działali także w Podhorcach, Borysławiu, Truskawcu, Mraźnicy, Żukotynie, Uryczu  oraz w rejonie Mikołajów-Żydaczów.
 
      Prof. Rezmer zauważa, że “szczególnie groźna dla polskich zamierzeń obronnych była ich obecność w rejonie Żydaczowa przy ujściu Stryja do Dniestru, a więc tam, gdzie miał powstać jeden z głównych ośrodków oporu przedmościa rumuńskiego. Zamiast tworzyć obronę, gen. bryg. Maksymilian Milan-Kamski musiał rzucić świeżo zorganizowane oddziały do tłumienia rozruchów”. Skierowano tam sformowany w Ośrodku Zapasowym Podolskiej Brygady Kawalerii  pułk w składzie trzech szwadronów pod dowództwem ppłk. Włodzimierza Gilewskiego.
 
      W dniu 16 września dowódca DOK nr X gen. bryg. Wacław Wieczorkiewicz zorganizował obronę między Lwowem a Dniestrem (nad dolną Wereszycą). Zebrane tam oddziały (łącznie z Policją Państwową) stłumiły zbrojne wystąpienia ukraińskie w rejonie Żydaczowa.
 
       O bardzo poważnej sytuacji meldował także gen. bryg. Stefan Dembiński, dowodzący obroną na odcinku Delatyn-Stryj, na którym terenie działały zorganizowane grupy ukraińskich nacjonalistów. Największe zgrupowanie ukraińskie były skoncentrowane w okolicach Mikołajowa, gdzie 15 września przez wiele godzin trwały zacięte walki.
 
      Do większych starć doszło również na Wołyniu i południowym Polesiu. W rozkazie operacyjnym nr 3 dowódca Zgrupowania „Kobryn”, płk Adama Eplera informował, że „w rejonie Kowla, Ratna, Kamienia Koszyrskiego zdarzają się wypadki rozbrajania pojedynczych żołnierzy i napadów na drobne oddziały i ewakuującą się ludność cywilną przez liczne uzbrojone bandy chłopskie”.
 
       Działania te nie przybrały jednak form masowych i na ogół były przez oddziały polskie łatwo i szybko tłumione, „chociaż tu i ówdzie walka - prowadzona przez Ukraińców w regularnie zorganizowanych oddziałów - bywała bardzo zacięta”.
 
       Po dokonanej w dniu 17 września sowieckiej agresji na Polskę  stracił na aktualności plan zorganizowania polskiej obrony na tzw. przedmościu rumuńskim. Nieliczne polskie jednostki oraz bataliony Korpusu Ochrony Pogranicza nie były w stanie powstrzymać sowieckiej nawały.  Z tych też powodów władze naczelne państwa przekroczyły graniczną rzekę z Rumunią, gdzie zostały internowane.
 
        Na Polesiu i Wołyniu  siatki OUN były dużo słabsze, za to duże wpływy mieli komuniści. Po wkroczeniu Armii Czerwonej uaktywniły się przygotowane zawczasu grupy dywersyjne, które  wysadzały mosty, atakowały stacje kolejowe i posterunki, ostrzeliwały oddziały wojskowe a nawet przejmowały władzę we wsiach i miasteczkach. W meldunku z 23 września gen. Ludwik  Kmicic-Skrzyński z Podlaskiej Brygady Kawalerii podkreślał, iż „w czasie marszu brygada została ostrzelana przez dywersantów we wsi Niesuchojeże i Grabów. We wsi Grabów zabity został wachmistrz Bogdach (trafiony kulą w głowę i głowa rozpłatana siekierą) i 1 ułan ranny. Kazałem rozstrzelać kilkunastu dywersantów oraz spalić wieś Grabów. (…) Postanowiłem na wysokości wsi Bucyń zniszczyć na szosie 1-2 wioski”.
 
       We wsiach zrewoltowane bandy ukraińskich chłopów przystąpiły do mordowania polskich osadników oraz właścicieli majątków ziemskich. „Polskich panów” brutalnie mordowano całymi rodzinami, majątek i inwentarz grabiono, a dwory  burzono bądź puszczano z dymem.
 
       Nawet Wanda Wasilewska w swych wspomnieniach, opublikowanych na łamach kwartalnika „Z Pola Walki” pisała o ukraińskich chłopach z okolic Maniewicz noszących czerwone opaski na rękach, którzy mordowali Polaków. Za skórę zalazły jej także stare baby ze wsi Zające, które chciały jej ukraść nawet koc.
 
       Przedstawiając powyższe dowody zdrady części ludności ukraińskiej nie można zapominać, iż większość zmobilizowanych żołnierzy narodowości ukraińskiej ofiarnie walczyła w obronie Polski, pozostając wiernymi złożonej przysiędze. Spośród ok. 110-120 tysięcy żołnierzy narodowości ukraińskiej w Wojsku Polskich, w pierwszych dniach wojny zginęło około 8 tys. Ukraińców, a prawie 16 tys. zostało rannych.
 
       Na szczególne wyróżnienie zasługuje ppłk Paweł Szandruk – szef sztabu 29 Brygady Piechoty, który dowodził polskim zgrupowaniem w dniach 20-29 września 1939 roku w okolicy Zamościa,  w tym w trakcie bitwy stoczonej pod Łabuniami (w pobliżu Tomaszowa) z niemieckim Korpusem Bawarskim. Dzięki osobistej ingerencji, energii i odwadze ppłk. Szandruka Polakom udało się uniknąć rozbicia i wyjść z zastawionej przez Niemców pułapki. W uznaniu zasług w 1965 r. Pawło Szandruk został odznaczony przez gen. Władysława Andersa krzyżem Orderu Virtuti Militari za niezłomną postawę w bitwie pod Tomaszowem Lubelskim przeciwko Niemcom.
 
 
 
 
 
Wybrana literatura:
 
A. Wawryniuk – Antypolska działalność ukraińskich nacjonalistów w kampanii polskiej 1939 roku
 
R. Torzecki - Polacy i Ukraińcy. Sprawa ukraińska czasie II wojny światowej na terenie II Rzeczypospolitej
 
W. Rezmer - Stanowisko i udział Ukraińców w niemiecko-polskiej kampanii 1939
 
T. Dubicki, K. Spruch - Przedmoście rumuńskie, wrzesień 1939