Po ostatnim występie dupka z FBI, Adam Michnik mógłby spokojnie tam jechać. Wdać, ze wszystko, czym się zajmował, trafiło w godne i silne ręce - otwierając mu na starość nieoczekiwane pole aktywności. Może nie jest jeszcze do tego przekonany, ale byłoby skrajnie niewłaściwe, gdyby, w nowej sytuacji, z tego nie skorzystał. Będąc na miejscu, mógłby bez pośpiechu przebadać związki zachodzące pomiędzy Madagaskarem, a karmiącymi Polkami - uzupełniając tym samym lukę zostawioną przez badaczy polskiego antysemityzmu. Nawet pani Całej nie zaintrygował dotychczas fakt, że polscy faszyści planowali właśnie tam, a nie gdzie indziej, przesiedlić tatę Michnika.
Ponadto można przypuszczać, że, gdyby ten, co spenetrował esbeckie archiwa, wyjechał na piękną i odległą wyspę, to odetchnęliby też jego krajowi wspólnicy w tropieniu polskiego faszyzmu, wiec byłby to też jakiś gest w ich stronę. Tym bardziej, ze generał Kiszczak ma już podobno kłopoty z głową..
Co prawda smród z Czerskiej rozlał się po całej Polsce i dotarł nawet za Ocean, ale Michnik mógłby zabrać ze sobą chociażby tę, nomem omen, Odorowicz i w związku z faszyzmem - swego przyjaciela - Goebbelsa Stanu Wojennego, byłby to też gest w stronę pozostałych.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2550
Michnik tylko na Zanzibar!
Tam żyją czerwone małpy ;-)
Czerwone małpy to dobre towzrzystwo dla Michnika, a i jakiś związek z polskim antysemityzmem też by się znalazło.