Jak oligarchowie z Ukrainy wchodzili do parlamentu

pełen tytuł winien brzmieć: "Jak oligarchowie z Ukrainy wchodzili do parlamentu czyli przestroga przed JOW"

Gorąco polecam moj wywiad dla Radia Wnet, którego - drogą telefoniczną - udzieliłem tuż po wyborach na Ukrainie, dosłownie kilka godzin po zamknięciu urn. Rozmowa została spisana, a jej tekst został przeze mnie zautoryzowany. 

Po drugiej stronie łączy telefonicznych eurodeputowany, pan Ryszard Czarnecki, witam serdecznie, dzień dobry. 
- Witam Pana, witam Państwa, właśnie wylądowałem w Warszawie , prosto z Kijowa, gdzie obserwowałem wybory do Wierchownej Rady z ramienia Parlamentu Europejskiego, jako jedyny Polak zresztą. Dopiero co wylądowałem. 
Cieszymy się zatem, że eurodeputowany Ryszard Czarnecki wrócił cało i zdrowo na łono Ojczyzny. Natomiast, Panie Ryszardzie, czy te wyniki Pana jako wytrawnego polityka zaskoczyły? Z drugiej strony wiadomo było, że partia prezydenta Zełenskiego „Sługa Narodu” przoduje w tych sondażach, ale te pierwsze wyniki są przytłaczjące wręcz dla reszty. Partia Zełeńskiego ponad 42% głosów. Czy ten układ nowych sił politycznych w Wierchownej Radzie zaskoczył Pana? 
- Kompletnie nie. Sondaże dawały mniej więcej takie rezultaty , jedne trochę wyższe, bo 45%. Gdyby to była Polska, to taki wynik procentowy dawałby zapewne większość bezwzględną. Ale to jest Ukraina, gdzie połowa mandatów w jednoizbowej Wierchownej Radzie pochodzi z Jednomandatowych Okręgów Wyborczych – a tam, to taka ciekawostka zresztą, warto to wpisać do sztambucha Pawłowi Kukizowi i zwolennikom ordynacji jednomandatowej,ze JOW-ach na Ukrainie rządzą oligarchowie. Wystawiają oni samych siebie albo swoich ludzi. Zwykle doklejają się później do większości rządzącej, niezależnie od jej poglądów, obojętnie czy wcześniej był to Janukowycz, czy Poroszenko, teraz będzie Zełenski, a jeszcze wcześniej był to Kuczma. Natomiast jeśli nawet zabraknie już po pełnym przeliczeniu wyników, kto został wybrany w okręgach jednomandatowych – to i tak Zełenski zawrze koalicję albo z „Batkiwszczyną”, czyli partią „Ojczyzna” Julii Tymoszenko, albo z partią takiego rockmana, o którym można powiedzieć, że to taki ukraiński Kukiz - Swiatosława Wakarczuka, partia „Głos”, uwaga, sfinansowana przez Ihora Kołomojskiego, prezesa Kongresu Zydów na Ukrainie, tego samego, który sfinansował kampanię Zełeńskiego. Jednym słowem – jest pewne, że „Sługa Narodu”, tak się nazywa partia prezydenta Zełeńskiego, partia wyjęta z serialu, w którym Zełenski występował właśnie jako prezydent, imitując idealnego prezydenta. Ta partia na pewno rząd utworzy. I to będzie nowe otwarcie w relacjach z Polską. Przypomnę, że prezydent-elekt, jeszcze przed zaprzysiężeniem, spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą. To zresztą też jest ciekawa rzecz, że nowy prezydent Litwy z pierwszą wizytą zagraniczną przyjechał też do Polski. To znaczy, że dla Wschodu i naszego regionu Europy ,w tym krajów bałtyckich Polska jest punktem odniesienia. I dobrze, że tak jest w kontekście Ukrainy. 
Panie Pośle, rzecz bardzo ważna, jeśli mówi się, że ktoś jest obserwatorem, ktoś obserwuje wybory, to co to oznacza? Niech Pan opowie słuchaczom Radia Wnet na czym polega tak naprawdę rola obserwatora tego typu wyborów?  
 - Obserwator spotyka się z przedstawicielami poszczególnych partii politycznych, dziennikarzami. Są to oficjalne spotkania. Parlament Europejski wydelegował teraz siedmiu obserwatorów, jestem jedynym Polakiem, jest troje Niemców -bo Niemcy dużą uwagę przywiązują do wyborów na Ukrainie - jest także Łotyszka, Litwin i Portugalka. Obserwatorzy objeżdżają też lokale wyborcze – ja robiłem to w Kijowie i pod Kijowem,na przykład w Białej Cerkwi i muszę powiedzieć, że po prostu obserwujemy tam proces wyborczy, asystujemy przy liczeniu głosów, czy nie ma tam jakichś nieprawidłowości. Oczywiście zachowujemy neutralność, nie możemy popierać żadnej z formacji politycznej. Poza Parlamentem Europejskim byli tam też obserwatorzy ze Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE, nie było Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, ponieważ Ukraina nie zaprosiła ich niejako w  odwecie, w rewanżu jak wiadomo za to, że ostatnio Rada Europy z powrotem przyjęła Rosję - i Ukraina pokazała w ten sposób Radzie Europy niejako „gest Kozakiewicza”. 
Na koniec taka opowieść, co będzie się działo w nowym rozdaniu Parlamentu Europejskiego. Czy wszystko już jest przygotowane? Czy jednak jakieś niespodzianki mogą czekać na obserwatorów życia politycznego? No i jak będzie się prezentowała ta nasza, nowa jakość eurodeputowanych wkomponowujących się w zmieniającą się Europę pod kątem lekkiego przesuwu w kierunku konserwatyzmu i prawej strony, Panie Pośle? 
- Absolutnie jeszcze nie wszystko zostało postanowione. Mamy we wrześniu, konkretnie 17-18 września  bardzo ważne głosowanie dotyczące powołania Komisji Europejskiej, także  z polskim komisarzem. Najpierw jednak kandydaci-komisarze będą przesłuchiwani przez odpowiednie komisje europarlamentu, zgodne z ich portfolio, zgodnie z ich zakresem odpowiedzialności. Tutaj mogą być te przesłuchania nieprzyjemne, a decyzje negatywne. Parlament Europejski pokazuje, że ma moc polityczną   co pięć lat „odstrzeliwując” kandydatów na komisarzy. Pięć lat temu zrobił to z byłą premier Słowenii, panią Bratuszek, dziesięć lat temu uczynił to wobec kandydatki z Bułgarii, a  piętnaście lat temu, w przypadku kandydatów z dwóch państw: Włoch i Estonii. Zobaczymy, jak będzie teraz. 
Coś się jednak zmienia, coś drgnie. Być może teraz poza dwójką hegemonów w Unii Europejskiej inne kraje będą ze sobą współpracować, czy tak może się stać Panie Ryszardzie? 
- Myślę, że tak. Parlament jest w ogóle nowy. Aż dwie trzecie posłów jest zupełnie nowych. To jest też nasza rola edukacyjna, żeby tych ludzi uświadamiać – tak jak uczynił to Patryk Jaki, mówiąc jak naprawdę wyglądała sprawa reformy sądownictwa w Polsce. To są ludzie, którzy często czerpią wiedzę ze swoich gazet, które nie piszą po prostu prawdy na temat Polski. Natomiast ta współpraca – ona będzie, już jest w dużym stopniu. Ja tu chciałem powiedzieć ważną rzecz:  polityka międzynarodowa nigdy nie jest do końca takim meczem wygranym i meczem do końca przegranym. Myśmy zablokowali Timmermansa, mamy panią von der Leyen, która weszła naszymi glosami i wisi na tych głosach, bo większość delegacji socjalistycznej głosowała przeciwko niej, głosowali przeciwko niej komuniści, Zieloni, a  z drugiej strony przegraliśmy stanowiska dla pana Krasnodębskiego czy pani premier Szydło. Mamy  z kolei stanowiska trzech wiceprzewodniczących komisji, a więc więcej niż Platforma. Będą rozgrywki dotyczące komisarza polskiego, we wrześniu będą też nominacje na szefów i wiceszefów tzw. delegacji w strukturach europarlamentu odpowiedzialnych za kontakty z niektórymi regionami świata. Mogę powiedzieć, że w rękach Prawa i Sprawiedliwości mają znaleźć się delegacje Unia-Ukraina, Unia-Rosja – a więc bardzo ważne z punktu widzenia polityki wschodniej i Polski i Unii. Ten mecz międzynarodowy cały czas trwa i Polska będzie w nim aktywnie uczestniczyć. 
Powiedział Ryszard Czarnecki, eurodeputowany. Dziękuję pięknie za informację, korespondencje, no i życzę trochę snu, bo przecież ta noc była mecząca, wybory na Ukrainie oraz lot z Kijowa. Pozdrawiam serdecznie, życząc miłego dnia. 
 - Kłaniam się, dziękuję.