Dobry smak

 
 
Dzisiaj będzie dosłownie. Smak – jeden ze zmysłów danych nam przez Stwórcę. Wydawać by się mogło, że pomniejszy w porównaniu ze wzrokiem i słuchem w nieustannej ocenie świata. Tak, jak zmysł powonienia. Lecz tak jest tylko w przypadku tych, którzy nie rozumieją pełni życia i ubliżają Panu Bogu, który dał nam przecież wszystkie zmysły nie dla ozdoby, nie w twórczym kaprysie, tylko po to, byśmy je w pełni wykorzystywali.
Pan Jezus właśnie zmartwychwstaje. Wspaniały powód do radości i świętowania. A czy nie jest najlepszą metodą świętowania właśnie uczta?
Ileż to razy widzieliśmy Pana Jezusa ucztującego? Nawet przed końcową tragedią odbyła się Ostatnia Wieczerza.
 
Dobry smak w spożywaniu pokarmów ma to do siebie, że przenosi się na inne dziedziny życia. To on pozwala dostrzegać piękno, odkrywać jakość, budować kulturę.
Dlatego mówiąc o dobrym smaku częściej mamy na myśli nie tylko rozkosze podniebienia, ale również osobisty styl życia, świadome dokonywanie wyborów, nie tylko w stosunku do rzeczy martwych, ale również w stosunku do ludzi, z którymi się obcuje.
 
Dajmy sobie jednak przy świątecznym stole spokój z tymi górnolotnymi dywagacjami i zajmijmy się smakiem w czystej postaci: cudowny zmysł, dosyć prosty, bo rozróżniamy tylko pięć podstawowych smaków, jednakże dodając do tego powonienie, nagle dysponujemy niezliczonymi tysiącami aromatów.
Dlatego chociażby wyhodowaliśmy tyle gatunków jabłek, żeby zadowolić różnorodne gusta wybrednych smakoszy.
 
Są ludzie, którzy nie jedzą, tylko się pożywiają, tylko się karmią. To dla nich skonstruowano w ramach pop – kultury, cały system tzw. fast – foodów, żywności śmieciowej. Mogą jeść na stojąco, w biegu, prowadząc samochód. Byle tylko zaspokoić głód. Czym to się różni od tankowania na stacji benzynowej? Lecz jest to niewątpliwa obraza Boga. Grzech.Nie po to mamy nasze zmysły.
 
Święta Wielkanocne... Chyba najbardziej będę pamiętał te z okresu, gdy pracowałem z Grekami, na promie pływającym między portem Larnaka na Cyprze i portem Jounieh (czyt. Dżuni), 20 kilometrów na północny wschód od Bejrutu. W Libanie toczyła się wojna. Lotnisko i częściowo port w Bejrucie opanowane były przez muzułmańskich bojówkarzy. Libańscy chrześcijanie, czyli połowa narodu, bali się Bejrutu. Dlatego też woleli latać samolotem ze świata na Cypr, a potem promem spokojnie przypływać właśnie do Jounieh, które było już w części chrześcijańskiej Libanu.
Prom płynął tylko nocą, a cały dzień stał w porcie – raz na Cyprze, raz w Libanie.
Tamtej Wielkanocy staliśmy właśnie w Larnace. Odprawa i "wyładunek" pasażerów zakończył się o siódmej rano i nasi greccy marynarze natychmiast przystąpili do powolnego pieczenia barana na ruszcie. Baran był już przygotowany odpowiednio dwa dni przed świętem, mocno nasolony, zamarynowany i bardzo naszpikowany czosnkiem;odpoczywał i nasiąkał aromatami w chłodni.
Grillowanie odbywało się na otwartym pokładzie, marynarze cały czas obracali barana na ruszcie, zmieniając się co pół godziny, racząc się przy tym umiarkowanie piwem, co oczywiście też należało do ceremoniału.
 
Jedna ważna uwaga – napisałem baran, bo na świecie, gdzie baranina należy do przysmaków wyraźnie rozróżnia się barana (mutton) od jagnięcia (lamb). Dokładnie tak samo, jak u nas wołowinę od cielęciny.
I jeszcze jedno – bardzo żałuję, że u nas baranina jest w takiej pogardzie. To na prawdę wspaniałe mięso, choć o specyficznym posmaku. Ponad to, u nas owce hoduje się wyłącznie na wełnę i trochę dla mleka. Nie ma odmian typowo "mięsnych". Światowym liderem w zaopatrzeniu w baraninę jest Nowa Zelandia.
 
Gdy w końcu Grecy uznali, że baran jest już gotowy, dano mu nieco odpocząć i poćwiartowano. Ummm, co to była za uczta. Dokładając do tego jeszcze wspaniałe surówki, nie typowo greckie, lecz raczej libańskie, z zielonych warzyw u nas kompletnie nieznanych. Oczywiście pietruszkę, kolendrę i tymianek rozpoznałem natychmiast. Lecz czym jest warzywo o liściach nieco podobnych do pietruszki, albo selera o cudownym ostrym smaku rzodkiewki, nie wiem do dzisiaj. No i oczywiście pochodzące z Libanu obowiązkowe i tradycyjne mezzes – różnego rodzaju pasty, takie jak tahini, pasta oparta na sezamie, czy osiągalny już w naszych sklepach humus, który to ten prawdziwy, libański składa się z cieciorki, pasty sezamowej, czosnku i jogurtu. Wszystkie te pasty nabiera się z małych miseczek kawałkiem chleba pita,  który jest chlebem powszednim w tamtych rejonach Morza Śródziemnego. Tych małych miseczek w tamtej strefie kulturowej jest bardzo dużo, z różnorodnym dodatkami do dań głównych. Bardzo namiętnie używa się w tej kuchni wspomnianą ciecierzycę, a także soczewicę, orzeszki pinii, sezam, miętę, jogurt, czosnek i kolendrę.Pychota.
Obowiązkowo do tego należy dodać wyjątkowo radosny nastrój z jakim związane są Święta Wielkanocne w grecko-katolickiej Grecji i Cyprze. A słowa: Xristos Anesti! (Christos Anesti) – Jezus Zmartwychwystał! rozlegają się wszędzie i bez przerwy, jak prawdziwa, radosna nowina.
Bardzo gorąco polecam spędzenie Wielkiej Nocy chociaż raz w życiu w tamtych regionach. Pozostawi to wspomnienie na zawsze. Wspomnienie radosne, słoneczne, z bardzo mocnym i osobistym przeżywaniem wskrzeszenia Chrystusa i to pośród radujących się szczerze z tego powodu ludzi.
 
 
Często i chętnie pomagam przy gotowaniu. Mam swoje przepisy z całego świata i moje smaki. Wszyscy mówią, że moja tajska zupa jest przepyszna. Tak, jak kompletnie nieznany u nas dalekowschodni kilowin z surowego tuńczyka, różniący się znacznie od południowo-amerykańskich ceviche.
Lecz oczywiście nie są to smaki na polską Wielkanoc.
 
Czym się będę raczył w gronie rodziny? Bardzo, bardzo tradycyjnie.
Wymienię z tego tylko parę polskich smakołyków.
 
Oczywiście będzie staropolski, klasyczny żurek, który przygotuje żona, bo jej mistrzostwa w tej potrawie chyba nigdy nie osiągnę.
Oczywiście, na co wszyscy się chyba zgodzą, żurek obowiązkowo musi korespondować z jajkiem na twardo oraz przepyszną białą kiełbasą. Znalazłem jakiś czas temu producenta, który robi wspaniała białą. To przede wszystkim kwestia konsystencji, użycia odpowiedniego mięsa i należytych przypraw. Dużo majeranku, który również jest w odpowiedniej ilości w żurku.
Wszystkich moich zagranicznych gości, którzy pierwszy raz odwiedzają Polskę częstuję żurkiem. Znam restauracje, które potrafią go świetnie zrobić i zaserwować w specjalnie wypiekanych chlebach. To robi wrażenie i jeszcze nikt nie pozwolił sobie, żeby nie okazać po konsumpcji zachwytu. Uwierzcie –żurek to numero uno, number one polskiego jedzenia i polskiej kuchni.
Niemcy też robią białe kiełbasy. Lecz jest to kompletnie coś innego. W zupełności mają rację Amerykanie zdecydowanie odróżniając polską kolbasa, od niemieckiego wursta, a na końcu całe to pozostałe pospólstwo nazywając sausage (sosedż).
Nikt chyba nie ma wątpliwości, że przez całe święta królują na stole jajka. Jednakże jakoś w tym roku nie chciało się nam zrobić jajek faszerowanych, choć wszyscy za nimi szaleją. Będziemy je na pewno robić na emeryturze, bo wymagają sporego zachodu.
Na danie główne w tym roku wybraliśmy coś trochę bardziej pracochłonnego niż drób, lecz również danie bardzo polskie – zrazy zawijane. W gęstym wołowym sosie będą podane z kaszę gryczaną, zasmażanymi buraczkami i dobrze ukiszonymi, jędrnymi ogóreczkami.

Namęczyłem się też trochę z pasztetem z zająca. Polskie pasztety nie mają nic wspólnego z francuskimi pate, w tym z najsłynniejszym foie gras, czyli pasztetem z gęsich wątróbek. Te francuskie, to delikatne pasty, pyszne, a owszem, natomiast polskie dobre pasztety, szczególnie te, które ja preferuję – pieczone, mają strukturę bardziej ziarnistą i przepyszną chrupiącą skórkę. Pamiętajcie – nie żałujcie do tego świeżo startej gałki muszkatołowej. Opłaca się.
 
Dość długo poszukiwałem odpowiedniej wędzonej szynki, którą na święta dodatkowo gotuję. Osiemdziesiąt procent tego, co jest na rynku zawiera oszukańczy ekstrakt z soi i konserwantów oraz ulepszaczy, pokrywających niemalże całą tablicę Mendelejewa. W końcu ją znalazłem. W składzie tylko mięso z szynki (niestety,często jest to łopatka), sól i przyprawy.
Teraz właśnie ją gotuję. Chociaż to złe określenie. Szynka odbywa kąpiel w temperaturze 80 stopni, w dobrze posolonej wodzie, by szynka swojej soli nie oddawała, w towarzystwie ząbka czosnku, paru kulek ziela angielskiego i dwóch pokruszonych liści laurowych. Dwukilowa szynka, to dwie godziny gotowania, a natychmiast po tym, prysznic z zimnej wody, by zahartować szynkę i spowodować, by soki pozostały wewnątrz. I na koniec leżakowanie w pokojowej temperaturze.
 
Na robienie słodkości niestety nie mamy czasu. Na szczęście jest duży wybór naprawdę dobrych wyrobów cukierniczych, a w mojej okolicy,  pysznych, choć półlegalnych ciast i tortów domowych.
Będą więc mazurki, tak kiedyś ochoczo wykonywane, gdy dzieci jeszcze były w domu. Będzie spora babka, tak, jak lubimy, drożdżowa. Sernik tradycyjny tylko z rodzynkami, upieczony i oblany lukrem. I jeszcze po kawałku dla każdego świetnej, naszego kresowiackiego symbolu – paschy.
 
Stół, a właściwie cały dom tonie we wiosennej zieleni.
Koszyczek ze święconką już przygotowany. Wewnątrz wszystko, co potrzeba, aby ksiądz obficie poświęcił, a Dobry Pan zadbał, aby niczego z tego nie zabrakło w moim domu.
 
Christos Anesti! Alleluja!
Niech Zmartwychwstanie Pańskie, które niesie odrodzenie duchowe, napełni wszystkich spokojem i wiarą,

 
Ps. Koszyk ze wszystkim co potrzeba, a przede wszystkim z solą, abyśmy się nie popsuli już poświęcony. Odmówiliśmy tez krótką modlitwę za pokój na świecie, bo nie jest dobrze.

Ps2. Te ważne słowa wyciąłem z nagłówka, bo tekst ten odstręcza ł szanownych czytelników:

A jeśli z dziękczynieniem coś spożywam, dlaczego mają mi złorzeczyć za to, za co ja dziękuję? A więc czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą" (1 Kor 10, 30 - 31);
 

 
 
.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika jazgdyni

04-04-2015 [19:46] - jazgdyni | Link:

Uwaga a propos.

Mimo dużej ilustracji wielkanockiej i życzeń, zastanawiam się, czy portal ten jest w dużej mierze odwiedzany przez katolików. Lub idąc głębiej - przez chrześcijan.
Umieszczenie cytatu z Pism Świętych na czele, natychmiast dyskwalifikuje tekst.

Mimo tego, wszystkim, co niecierpliwie oczekują na Zmartwychwstanie Pańskie życzę radosnego Alleluja!

Pewien jestem, że ty ateisto i ty agnostyku, bedziesz jutro świętował i cieszył się z nami.

Nawet towarzysze Miller i Kwaśniewski.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

05-04-2015 [01:04] - Krzysztof Pasie... | Link:

Drogi Panie Januszu,

Jak już mówimy o smakach, to przypominam:

"Do końca mych dni zapamiętam również
jak dawniej
w mojej ukochanej Jastarni
gdy upał już nieco zelżał
przed rybackimi domami
na koślawych zydlach wystawiano tace
mieniących się srebrem rolmopsów z gorczycą
i pachnące jałowcem patery
pełne przesypanych kryształami soli
świeżo wędzonych fląder
połyskujących w blasku gasnącego słońca
miodową barwą jantaru
 
a pod wieczór  
 
zaczynał się snuć po Półwyspie
niezapomniany aromat
„świętego dymu”
starych kaszubskich wędzarni
wabiący
najwybredniejszych z wybrednych
do owych zaczarowanych miejsc
gdzie
jak w cynamonowych sklepach
na osmalonym, ręcznie kutym ruszcie
zwisały ciężko
ociekające ciepłym sokiem
szkarłatno brunatne płaty
szlachetnego łososia
i
grona opasłych węgorzy
wędzonych z tajemną maestrią
na czereśniowym drewnie
owych
nieziemskich cymesów
o smaku
który podlany kieliszeczkiem „czystej”
przywracał wątpiącym pewność
że życie potrafi być piękne...", koniec cytatu.

Będziemy z córką myśleć ciepło o Panu i Pańskich bliskich przy świątecznym stole!

Krzysztof Pasierbiewicz

Obrazek użytkownika jazgdyni

05-04-2015 [07:43] - jazgdyni | Link:

Niewątpliwie i my również pomyślimy, ba... pogadamy sobie o Panu, bo takich ludzi pozostało niewiele. Ci wszyscy malkontenci w koło żyć nie potrafią. Wszędzie szukają czegoś złego, czegoś brzydkiego, a nie widzą, że zapach wędzonego dymu na Helu pozostaje na całe życie.
Pan ma Jastarnię do ktorej peregrynuje. Ja ją mam na co dzień. Lecz też mam odległe ukochane miejsce - to Czorsztyn. Dla mnie Pieniny to nasz najbardziej urokliwy zakątek.

Smacznych Boskich darów życzę, już za chwilę na śniadaniu.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

05-04-2015 [10:19] - Krzysztof Pasie... | Link:

"Pan ma Jastarnię do ktorej peregrynuje. Ja ją mam na co dzień. Lecz też mam odległe ukochane miejsce - to Czorsztyn. Dla mnie Pieniny to nasz najbardziej urokliwy zakątek..."
-------------------------------
Aż mi się nie chce wierzyć ile wspólnych myśli i odczuć nas łączy.
Przez ponad 30 lat, każdego roku we wrześniu jeździłem ze studentami na praktyki terenowe w Pieniny. Mieszkaliśmy w pensjonacie "Granit" w Krościenku nad Dunajcem. Myślę, że nie będzie w tym zbytniej przesady, jak powiem, że w Pieninach znam każdy kamień, bo z Pienińskiego Parku Narodowego, jako geolodzy dostawaliśmy zezwolenie na chodzenie po pieninach poza szlakami turystycznymi.
Musimy się tam kiedyś razem wybrać, panie Januszu. Pokażę Panu takie perełki przyrody, że aż dech zapiera. A jak już jesteśmy przy smakach, to pokażę Panu miejsca w Wąwozie Zaskale, gdzie we wrześniu są zawsze rydze, które można zbierać koszykami. Myślę, że oprócz dobrze zrobionej jagnięciny i węgorzy wędzonych w Jastarni na pudle jest także miejsce dla rydzów smażonych na blasze. Och! Aż mi pociekła ślinka. Zaraz siadamy z córką do śniadania. Będziemy o Panu myśleć.

PS. W Krościenku jest także Oaza, którą zakładał Karol Wojtyła, a w Tylmanowej jest zrobiona przez górali Droga Krzyżowa, którą setki razy chodził nasz Święty. Trudno ją znaleźć, bo biegnie po stromych leśnych zboczach. Muszę tam Pana kiedyś zaprowadzić. To święte miejsce.

Obrazek użytkownika BazyliMD

05-04-2015 [01:23] - BazyliMD | Link:

Zazdroszczę Panu tego barana na statku.
Życie potrafi mieć swój smak. Prawdziwe życie.
Wesołego Alelluja.

Obrazek użytkownika jazgdyni

05-04-2015 [07:45] - jazgdyni | Link:

Jest mi miło, że drugi rodak potrafi docenić wspaniałą baraninę z rusztu. Choć to 6 godzin pieczenia. Ale warto.

Również radosnego Alleluja