Tak naprawdę nie znam odpowiedzi na pytanie czy polityka zagraniczna Bronisława Komorowskiego jest realizacją świadomego planu czy też wypadkową braku profesjonalizmu jego zaplecza i braku wizji jego samego, połączonej z rożnymi kompleksami (znajomość języków) okraszonymi brakiem wiary we własny naród i własne państwo. Niektórzy ludzie z naszego obozu mają gotową odpowiedź, że polityka międzynarodowa w wykonaniu Pałacu Namiestnikowskiego to przemyślane „granie” na Rosję, w odróżnieniu od „gry na Niemcy” Donalda Tuska. Jak to się jednak ma do tego, co mówią ci sami ludzie o wyraźnym przeorientowaniu się Komorowskiego na USA, co miało dokonać się w ostatnim czasie? Skądinąd pytanie, na ile jest to czasowa „zmiana wajchy”, a na ile stała, wynikająca z uznania, że to jednak Waszyngton, a nie Moskwa będzie w większym stopniu rozdawać karty w naszym regionie?
Wymienię kilka elementów, które oddają istotę polityki zagranicznej w wykonaniu „Pierwszego Obywatela” ‒ a może raczej brak tej polityki.
1. Nieznajomość tematyki, zagubienie. Jeżeli Bronisław Komorowski mówi o Norwegii jako członku Unii Europejskiej, to pokazuje to kompletny brak przygotowania do pełnienia funkcji prezydenta.
2. Brak ogłady i dyplomacji. Człowiek, który wyśmiewa urodę duńskich kobiet czy opowiada głodne kawałki osłupiałemu Obamie o „bigosowaniu”, o mężczyznach, którzy zostawiają swoje kobiety w domu i idą na polowanie może być, owszem, felietonistą, choć raczej podrzędnego pisemka satyrycznego. Powszechna niechęć, także prawicowych mediów europejskich, do trzykrotnego premiera Włoch Silvio Berlusconiego brała się nie tyle z tego, że był on „antylewicowy”, lecz z tego, że był po prostu przaśny oraz wypowiadał się i zachowywał trochę jak cham wpuszczony do salonu. Kontrowersyjne czy seksistowskie teksty mogą przynieść nawet chwilową popularność wyborczą, ale powagi na arenie międzynarodowej na pewno nie budują.
3. Nietrafione miłości. W polityce międzynarodowej nie dajmy się przywiązywać do niczego poza interesem własnego kraju. Rozumiem, że między prezydentami Polski i Ukrainy: Komorowskim i Janukowyczem była szczególna „chemia”, ale fakt, że obaj panowie spotkali się w sumie 29 razy (!) był przykładem „ulicy jednokierunkowej”: Uwiarygodniło to Wiktora Janukowycza, a ośmieszało, niestety, Polskę.
4. Tylko Wschód. Urzędujący prezydent zupełnie nie czuje Zachodu, stąd opłakana w skutkach wizyta u Obamy i nie przynoszące żadnych politycznych fruktów dla Polski relacje z Hollande'em. NATO też jest tylko od wielkiego dzwonu ‒ i to bez żadnej koncepcji, co zrobić z Paktem Północnoatlantyckim, który ‒ delikatnie mówiąc ‒ nie nadążą za rozwojem sytuacji międzynarodowej. Komorowski dobrze czuje się tylko na Wschodzie. Szeroko rozumianym. Tyle, że w praktyce jeździ tam, aby powiększyć statystykę podróży zagranicznych, ale są to przebiegi z „pustą taczką”. Na północnym Wschodzie po „miodowych miesiącach” z prezydent Litwy Dalią Grybauskaite nastąpił okres „epoki polodowcowej” – i to akurat wtedy, gdy jak najbliższe relacje Warszawy i Wilna w kontekście agresji Rosji na Ukrainę były szczególnie potrzebne. Na Kaukazie Gruzja i Azerbejdżan leżą w praktyce odłogiem, ale Komorowski był np. w Armenii, lecz jego wizyta tam (jedna oficjalna, jedna nieoficjalna, gdy jako p.o prezydenta miał tam międzylądowanie w drodze do Chin), a także rewizyta prezydenta Serża Sarkisjana w Warszawie w maju 2013 nie przełożyły się w żaden sposób na istotne zwiększenie naszych relacji ekonomicznych z tym krajem. Jednostronna miłość polityczna do eksprezydenta Wiktora Janukowycza objawiła się międzynarodową kompromitacją, gdy po Euro 2012 na szczyt krajów naszego regionu w Odessie Komorowski chciał jechać sam, mimo że cały Zachód już bojkotował „Janukę” ze względu na przetrzymywanie w więzieniu Tymoszenko.
Dla Komorowskiego polityka zagraniczna to w praktyce tabula rasa. Pod tym względem pasują do siebie z Tuskiem jak bracia syjamscy.
*felieton ukazał się w kwietniowym numerze „Nowego Państwa”
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1813
Panie Szanowny Ryszardzie Tu nie ma nic przypadkowego! Mamy jawne celowe zagrywki sowieckiego agenta! Sugeruje nam jego postawa ,jako opiekuna WSI! Mimo wszystko ,te kompromitujace zachowania sa niebezpieczne! Nie ma szans na reelekcje piastujacego urzedu ,wiec stan wyjatkowy,albo zaprosi Wolodie z watacha barbarzyncow! Zrobia kazde lajdactwo, aby A.Duda nie wygral!Narod sie gotuje i tym razem nie odpusci! Oni walcza o zycie! Wszystkiego dobrego na Swieta! Moja wypowiedz, to glos 85% Polakow! Pozdrawiam!