Prezes NBP - własna waluta i jej całkowicie płynny kurs...

Prezes NBP - własna waluta i jej całkowicie płynny kurs, to olbrzymi atut polskiej gospodarki

1. Prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) profesor Adam Glapiński na konferencji „Złoty, euro i sprawa polska” stwierdził, „że stabilny wzrost gospodarczy naszego kraju jest efektem między innymi własnej waluty i elastycznej polityki monetarnej i jest to olbrzymi atut polskiej gospodarki”.

Podkreślił także, „że nie ma żadnych dobrych argumentów na wstąpienie Polski do strefy euro, ani jeszcze bardziej do ERM2, zamiana złotego na euro, samo wcześniejsze usztywnienie kursu wobec euro w ramach ERM2, nie przyśpieszyłoby trwającego wzrostu gospodarczego, jedynie zwiększyłoby ryzyko destabilizacji makroekonomicznej, nadmiernego zadłużenia, pogorszenia konkurencyjności polskiej gospodarki, a ostatecznie- uzależnienia od pomocy zagranicznej”.

I spuentował swoje wystąpienie mocnym stwierdzeniem „niezależnie od tego, kto będzie rządził w Polsce, dopóki będę prezesem NBP, dopóty Polska nie wejdzie do strefy ERM2 i strefy euro, tego wymaga dobro polskiej gospodarki i Polaków”.

Ta zdecydowana wypowiedź prezesa Banku Centralnego była potrzebna, ponieważ ze strony opozycji narasta presja na wejście do strefy euro, ba pojawiły się nawet swoiste zobowiązania np. lidera Platformy Grzegorza Schetyny, że jeżeli wygra wybory, wprowadzi Polskę do strefy euro.

2. Przy tej okazji przypomnijmy, że budowanie strefy euro zostało oparte o teorię optymalnych obszarów walutowych, (za którą jej twórca kanadyjski ekonomista Robert Mundell w 1999 roku otrzymał nagrodę Nobla z ekonomii), nie spełnia ona warunków, które przy tej okazji sformułował ten ekonomista.

Chodzi o to, że w takiej strefie powinien być zapewniony swobodny przepływ czynników produkcji (i to z pewnymi ograniczeniami w strefie euro ma miejsce), ale przy jednoczesnej elastyczności cen i plac w reakcji na sytuacje kryzysowe w gospodarce (ten warunek spełniony nie jest).

Po drugie optymalny obszar walutowy może dotyczyć krajów (regionów) o podobnej strukturze gospodarek, a te w krajach, które utworzyły strefę euro i które w kolejnych latach do niej przystąpiły, są często bardzo zróżnicowane, a konwergencja w tym zakresie postępuje bardzo wolno.

W tej sytuacji strefa euro to raczej „nieoptymalny obszar walutowy”, w który wpisane są strukturalne kryzysy, co potwierdza także praktyka kilkunastu lat jej funkcjonowania, a więc regularne nadwyżki w bilansach handlowych krajów Północy tej strefy i deficyty w krajach Południa (np. w roku 2016 nadwyżka handlowa krajów strefy euro wynosiła 267 mld euro – 95% tej nadwyżki przypadało na Niemcy).

3. Przypomnijmy także, że na 20 -lecie wprowadzenia waluty euro Centrum Polityki Europejskiej we Fryburgu (w Niemczech) opublikowało raport, pokazujący między innymi, kto zyskał, a kto stracił na wprowadzeniu waluty euro.

Badaniem objęto 8 krajów (Niemcy, Holandię, Grecję, Hiszpanię, Belgię, Portugalię, Francję i Włochy w latach 1999 – 2017, czyli w okresie od wprowadzenia wspólnej waluty do roku, za który istnieją ostatnie dane statystyczne.

Jak łatwo się domyślić, głównym beneficjentem wspólnej waluty były Niemcy, które zyskały blisko 1,9 bln euro, na drugim miejscu uplasowała się Holandia z blisko 350 mld euro zysków, Grecja z symbolicznym zyskiem w wysokości 2 mld euro, (choć ze względu na trwający ponad 8 lat kryzys ten zysk był raczej iluzoryczny), pozostałe 6 badanych krajów dotknęły straty.

Belgia straciła z tytułu wprowadzenia tej waluty 69 mld euro, Hiszpania-224 mld euro, Portugalia 424 mld euro, a druga i trzecia gospodarka europejska, kwoty wręcz niewyobrażalne - Francja 3,6 bln euro, a Włochy ponad 4,3 bln euro.

W przeliczeniu na jednego mieszkańca Niemcy zyskały, więc na wprowadzeniu euro, 23,1 tys. euro, Holandia 21 tys. euro, Grecja 190 euro, a pozostałe miały już tylko straty, Hiszpania pond 5 tys. euro, Belgia ponad 6,4 tys. euro, Portugalia-40,6 tys. euro, Francja blisko 56 tys. euro i Włochy aż 73,6 tys. euro.

4. W tej sytuacji, nawoływania opozycji w naszym kraju, aby Polska wznowiła przygotowania do wejścia do strefy euro, są swoistym zachęcaniem naszego kraju „do wchodzenia do walącego się domu”.

Co więcej w czasie już 20-letniego funkcjonowania strefy euro mieliśmy do czynienia przynajmniej z dwoma poważnymi kryzysami i w czasie ich trwania gospodarki krajów europejskich posiadających własne waluty, radziły sobie zdecydowanie lepiej niż gospodarki krajów w strefie euro (nie przechodziły recesji, miały z reguły 2-3-krotnie wyższy wzrost PKB i zdecydowanie niższy poziom bezrobocia).

Nawet teraz, kiedy mamy bardzo dobrą koniunkturę w całej europejskiej gospodarce, wzrost PKB w krajach posiadających własne waluty jest z reguły wyższy niż w krajach strefy euro, co potwierdzają dane dla krajów UE ze wzrostami PKB w roku 2018 i prognozami na rok 2019.

Twarde dane za rok 2018 dobitnie pokazują, że taki kraj jak Polska odnotował wzrost w wysokości 5,1% PKB, podczas gdy wzrost PKB w 19- krajach strefy euro średni wzrost wyniósł tylko 1,7% PKB, a więc był 3 razy niższy, w roku 2019 ta relacja będzie jeszcze wyższa, bo prognozowany wzrost dla Polski do przynajmniej 4,5% PKB, a dla strefy euro najwyżej 1% PKB.