Za pańskiej Polski bywało tak, że każdy dziedzic miał swojego Żydka, który dostarczał mu śledzie i przygrywał na cymbałach.
Za ludowej Polski role, jakby się odwróciły i każdy bolszewik z ambicjami, wywodzącący się ze sfer kupieckich, miał swojego, wydziedziczonego z ojcowizny, arystokratę. Według ujwnionych ubeckich danych należeli do nich przykładowo i Jan Zamojski i Aleksander Małachowski. Po 68-mym roku trafiało się też i tak, jak z Wojciechem Jaruzelskim, który miał swojego parcha.
Jakoś podobnie jest chyba i z Bronisławem Komorowskim, który podpinał się pod hrabiów innego herbu, znanego i znaczącego w ubiegłym wieku, a za teściów miał ubeckich apatratczyków. Na pewno było dla nich dużą nobilitacją mieć własnego hrabiego. O tym, że był to spledor taki, jakim Bronek był hrabią, czyli drugiej kategorii, nietety nie wiedzieli.
Mając to wszystko na uwadze, niemiecki szmatławiec, jakim w rękach redaktora Lizza stał się Newsweek, rzuca na te relacje właściwe światło – ci z pochodzeniem żydowskim, którzy pracą w UB dobrze przysłużyli się Moskwie, jak teściowie Bronisława Komorowskiego, są w porządku. To Żydki III-ej RP, wszyscy inni - won. Jeśli ktoś zechce to wykorzystać, to ma, jak znalazł - do "polskich obozów zagłady" redaktor Lizz dorzucił "polskie rasistowskie pismo "
Ciekawy to sygnał, dokąd w tej, zachwalanej przez Bronisława Komorowskiego, wolności doszła IIIRP i na miejscu teścia Andrzeja Dudy - wybitnego poety, Juliana Kornhausera - wybadałbym, czy przypadkiem Lizz nie zaczął już pertraktować z prominentną działaczką partyjną i wybitną specjalistką w tych kwestiach, panią Katarsińską-Śledzińską.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1730