Po tym, jak spotkał się z papieżem, prezydentem Stanów Zjednoczonuch, kanclerz Niemiec i prezydentem Francji oświadczył, ze właśnie zdobył Koronę Himalajów. Ale prawdziwwym dopełnieniem tej Korony było wdrapanie się na krzesło spikera Parlamentu Japoni i przywołenie Szoguna-Kozieja by mu zrobił pamiątkowe zdjęcie z oficjalnej wizyty w tym kraju. /Wierzę tu bardziej doniesieniom internautów, niż sprostowaniom Kancelarii, bo niby czym zasłużyli sobie na zufanie./ A to jest lepsze nawet od Kwaśniewskiego owiniętego we flagę i tak pozującego do pamiątkowego zdjęcia w gmachu ONZ w Nowym Jorku.
Już cłkowitym drobiazgiem jest to, że ukrył armaty w krzakach i zapomniał w których, więc teraz, chcąc nie chcąc, musi namawiać do zgody. Gdyby, przy tym wszystkim, miał chociaż wsparcie od tych, co go niby wspierają, ale gdzie tam. Taki np. profesor Bydło-Bartoszewski, zaapelował do patriotyzmu Polaków, ale zapomniał dodać, że chodzi mu o ten patriotyzm radosny, celebrujący sraczkowego możeła i może się okazać, że do urn popędzą patrioci sieroźni, spod znak Bogarodzicy i Orła Białego, którym nijak nie jest po drodze do ruskiej budy.
I kilka zdjęć z kilku sytuacji, w jakich postawiła go prezydentura:
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3726