Dwie windy, jedna Luda

Ciekawy komentarz w BBC po tragicznym pożarze katery Notre Dame. Dziennikarka konserwatywnej „The Daily Telegraph” mówi, że paryska katedra musi być odbudowana – a jeśli ktoś wątpi czy to będzie możliwe, powinien zobaczyć… Warszawę. A w Warszawie w szczególności „Old Town” – Stare Miasto. Cóż, krzepiące.
A skoro już jesteśmy przy brytyjskich mediach, to parę dni później, akurat w pierwszy dzień Świąt Wielkiej Nocy, niedzielne wydanie „The Times” przynosi rewelacje o fundacji „Open Dialog”. Jaki pan – taki kram. Jaki panek – taki kramek. Zdaje się, że parudziesięciu osobom w Europie zrobiło się gorąco pod siedzeniem. Jak się może czuć kandydat socjalistów na szefa Komisji Europejskiej, towarzysz Frans Timmermans, gdy po publikacji brytyjskiej gazety, cały Internet jedzie po Holendrze, pokazując jego zdjęcie z panią Ludmyłą K.? Pan komisarz po raz kolejny pokazał, że ma względem Polski odruch Pawłowa: jak rząd Rzeczpospolitej uważa, że coś jest dobre, to Franio uważa, że jest złe.  I odwrotnie. Jak pani Ludymyła została uznana u nas za „persona non grata”, no, to unijny establishment zaczął ja dopieszczać i w tych medialnych pieszczotach Timmermans był prymusem, tak, jak wcześniej za młodu w nauce, nomen omen, rosyjskiego. A na zdjęciach z panią LK jest też reszta eurośmietanki. Niezawodny Guy Verhofstadt, na którego zawsze można liczyć, jak trzeba dowalić Polsce. Facet, który reprezentuje kraj mający autentycznych kolaborantów podczas II wojny światowej: i Walonowie i Flamandowie wystawiali własne dywizje, które wspierały Niemcy Hitlera- bełkocze o tysiącach faszystów na ulicach Warszawy w związku z  Marszem Niepodległości.  Facet, który jednym ciągiem wymienia nazwiska Putina, Kaczyńskiego i Orbana jednocześnie fotografuje się z panną, sorry, panią,  której fundacja jest beneficjentem, jak czytamy w „The Sunday Times”, rosyjskich pieniędzy. Cóż, zapewne dialektyka to silna strona Verhofstadta.
W oparciu o raport mołdawskiego parlamentu oraz publikacje gazety ukazującej się w Londynie można by szybko stworzyć scenariusz sensacyjnego filmu. Niestety, jego akcja toczy się także w Polsce. Byłby to bardzo polityczny film, skoro mąż pani prezes fundacji „Otwarty Dialog” był autorem instrukcji wzywającej do sparaliżowania państwa polskiego. Jakoś  im nie wyszło. Choć w piórze i w gębie są – i owszem – bardzo mocni.
Do wyborów europejskich niespełna cztery tygodnie. Będzie się działo. Na razie PiS startuje do PE z pułapem 19 mandatów zdobytych w 2014 roku – i ma spore nadzieje tę liczbę o parę powiększyć. Koalicja Europejska zaś składa się z ugrupowań, które miały ich odpowiednio: 19 (PO) plus 4 (PSL) plus 5 (SLD)  –  w sumie 28 mandatów. Sondaże dają im o 7-8 mniej. Na naszych oczach, zdaje się, mijają się dwie windy: jedna wiezie PiS do góry, druga KE w dół.       
Przyjemny widok stać i patrzeć na te windy...

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (30.04.2019)