„Demokraci”, którzy nienawidzą demokracji ...

Ryszard Czarnecki, europoseł PiS Parlament Europejski po przyszłorocznych wyborach będzie zupełnie inny. Spadnie ilość posłów chadeckich i lewicowych, którzy mają obecnie większość w PE. Nie będzie można robić z Warszawy i Budapesztu tarcz strzelniczych
mówi portalowi wPolityce.pl Ryszard Czarnecki, europoseł PiS.

wPolityce.pl: Parlament Europejski zgodził się na uruchomienie art. 7. wobec Węgier. Jak pan to ocenia?

Ryszard Czarnecki: Uruchomienie art. 7 wobec Węgier to kolejna odsłona paroksyzmu nienawiści środowisk liberalno-lewicowych do demokracji. Kwestionowane są władze Węgier wybrane w wyniku demokratycznych wyborów.

Wybrane z dużym poparciem wyborców.

Mandat demokratyczny Viktora Orbana jest bardzo silny. Po raz czwarty jest premierem, w tym po raz trzeci z rzędu jest premierem. Ma większość konstytucyjną, której nie ma nikt w Europie. Rzekomi obrońcy demokracji, którzy odmieniają demokrację przez wszystkie przypadki, a tak naprawdę prowadzą seanse nienawiści (cytując znaną powieść George’a Orwella „Rok 1984”) wobec krajów, które demokratycznie zdecydowały, że mają władzę słuchające własnych wyborców w sprawie uchodźców czy urządzania kraju bez słuchania rozkazów z zewnątrz. Mówię o Polsce i Węgrzech.

Istotny jest również czas, w którym to się dzieje.

Tak, bo to się dzieje pół roku przed zakończeniem kadencji Parlamentu Europejskiego.

Parlament Europejski w przyszłym roku może już całkiem inaczej wyglądać.

Parlament Europejski po przyszłorocznych wyborach będzie zupełnie inny. Spadnie ilość posłów chadeckich i lewicowych, którzy mają obecnie wraz z liberałami większość w PE. Nie będzie można robić z Warszawy i Budapesztu tarcz strzelniczych. Nie będzie można tych stolic, jak w „religii” voo- doo nakluwać publicznie szpileczkami, jak to się obecnie czyni w Strasburgu czy Brukseli. To już ostatni moment, żeby kraje naszego regionu, które wybrały politykę suwerenną były przez „stara Unie” stawiane do kąta.

Internauci wysoko ocenili środowe przemówienie prof. Ryszarda Legutki w Parlamencie Europejskim.

Trzeba po prostu mówić prawdę. Cytując Norwida: nie należy kłaniać się okolicznościom. Może się z czasem okazać, że choć w Parlamencie Europejskim jest szereg polityków, którzy schylili głowy, ale może w końcu się wyprostują i zgodnie z wolą własnych wyborców zaczną mówić bez kagańca politycznej poprawności.

„Financial Times” pisze, że UE powinna podjąć zdecydowane kroki wobec Węgier, bo jej lękliwość zachęca Polskę do odchodzenia od rządów prawa. Jak pan go skomentuje?

Dziennikarze kraju, który bardzo osłabił UE przeprowadzając Brexit powinni milczeć. Jestem historykiem i pamiętam jak Brytyjczycy zachowali się w 1939 r. wobec Polski. Nie udzielili nam pomocy. A potem wykluczyli polskich żołnierzy ze zwycięskiej defilady w 1945 r. Myślę, że są w czołówce tych, którzy nam Polakom i w ogóle krajom naszego regionu nie powinni udzielać rad, bo te rady są podszyte hipokryzją.

Ryszard Czarnecki, europoseł PiS Parlament Europejski po przyszłorocznych wyborach będzie zupełnie inny. Spadnie ilość posłów chadeckich i lewicowych, którzy mają obecnie większość w PE. Nie będzie można robić z Warszawy i Budapesztu tarcz strzelniczych
mówi portalowi wPolityce.pl Ryszard Czarnecki, europoseł PiS.

wPolityce.pl: Parlament Europejski zgodził się na uruchomienie art. 7. wobec Węgier. Jak pan to ocenia?

Ryszard Czarnecki: Uruchomienie art. 7 wobec Węgier to kolejna odsłona paroksyzmu nienawiści środowisk liberalno-lewicowych do demokracji. Kwestionowane są władze Węgier wybrane w wyniku demokratycznych wyborów.

Wybrane z dużym poparciem wyborców.

Mandat demokratyczny Viktora Orbana jest bardzo silny. Po raz czwarty jest premierem, w tym po raz trzeci z rzędu jest premierem. Ma większość konstytucyjną, której nie ma nikt w Europie. Rzekomi obrońcy demokracji, którzy odmieniają demokrację przez wszystkie przypadki, a tak naprawdę prowadzą seanse nienawiści (cytując znaną powieść George’a Orwella „Rok 1984”) wobec krajów, które demokratycznie zdecydowały, że mają władzę słuchające własnych wyborców w sprawie uchodźców czy urządzania kraju bez słuchania rozkazów z zewnątrz. Mówię o Polsce i Węgrzech.

Istotny jest również czas, w którym to się dzieje.

Tak, bo to się dzieje pół roku przed zakończeniem kadencji Parlamentu Europejskiego.

Parlament Europejski w przyszłym roku może już całkiem inaczej wyglądać.

Parlament Europejski po przyszłorocznych wyborach będzie zupełnie inny. Spadnie ilość posłów chadeckich i lewicowych, którzy mają obecnie wraz z liberałami większość w PE. Nie będzie można robić z Warszawy i Budapesztu tarcz strzelniczych. Nie będzie można tych stolic, jak w „religii” voo- doo nakluwać publicznie szpileczkami, jak to się obecnie czyni w Strasburgu czy Brukseli. To już ostatni moment, żeby kraje naszego regionu, które wybrały politykę suwerenną były przez „stara Unie” stawiane do kąta.

Internauci wysoko ocenili środowe przemówienie prof. Ryszarda Legutki w Parlamencie Europejskim.

Trzeba po prostu mówić prawdę. Cytując Norwida: nie należy kłaniać się okolicznościom. Może się z czasem okazać, że choć w Parlamencie Europejskim jest szereg polityków, którzy schylili głowy, ale może w końcu się wyprostują i zgodnie z wolą własnych wyborców zaczną mówić bez kagańca politycznej poprawności.

„Financial Times” pisze, że UE powinna podjąć zdecydowane kroki wobec Węgier, bo jej lękliwość zachęca Polskę do odchodzenia od rządów prawa. Jak pan go skomentuje?

Dziennikarze kraju, który bardzo osłabił UE przeprowadzając Brexit powinni milczeć. Jestem historykiem i pamiętam jak Brytyjczycy zachowali się w 1939 r. wobec Polski. Nie udzielili nam pomocy. A potem wykluczyli polskich żołnierzy ze zwycięskiej defilady w 1945 r. Myślę, że są w czołówce tych, którzy nam Polakom i w ogóle krajom naszego regionu nie powinni udzielać rad, bo te rady są podszyte hipokryzją.