Kuwejt czyli polityka dynastyczna

Do Kuwejtu udaję się z Arabii Saudyjskiej. W Rijadzie, stolicy królestwa Saudów na lotnisku niespodziewanie żegna mnie… śpiew muezzina. Jest po 17-stej, akurat godzina wieczornych modłów. Pod względem muzułmańskiej ortodoksji Kuwejt nigdy Arabii Saudyjskiej nie doścignie. Ale już o liberalizmie obyczajowym innego swojego sąsiada - Bahrajnu może sobie tylko pomarzyć. Skądinąd kuwejccy szejkowie owe marzenia wcielają w życie: na każdy weekend pokaźna grupa bardzo bogatych turystów przylatuje do Manamy (stolica Bahrajnu) i oddaje się uciechom niedostępnym w ojczyźnie. Allah ponoć tam gorzej widzi niż w samym Kuwejcie. A alkohol też jest nagle akceptowalny....

Jego Ekscelencja Marzouq Ali Al-Ghani jest przewodniczącym jednoizbowego parlamentu Kuwejtu, liczącego raptem 50 posłów (plus 15 nominowanych). Nie dziwmy się skromnej liczbie deputowanych - skoro obywateli jest ledwie trzy miliony, to można porównywać go do naszej władzy ustawodawczej: Sejm z Senatem liczą w sumie 560 członków przy populacji około 13 razy większej. Skandalu zatem nie ma. Ichni marszałek wcześniej, przed polityką imał się biznesu. Zanim cztery razy wybrano go do Zgromadzenia Narodowego, ten inżynier mechanik współzarządzał firmami materiałów budowlanych, telekomem czy petrochemią (o to akurat w Kuwejcie nietrudno). Uśmiecha się wstydliwie i mówi bardzo cicho: widać, że nie jest politykiem, który sam sobie wszystko wywalczył tupetem i ciężką pracą. Pan przewodniczący kuwejckiego sejmu najwyraźniej ma jednego, za to najważniejszego wyborcę: jest nim emir Sabah Al -Ahmad Al-Jaber Al-Sabah. Rządzi tym 152. państwem świata (pod względem ludności ‒ 146) od 12 lat, wcześniej był 3 lata premierem i aż ćwierć wieku(!) wicepremierem i ministrem spraw zagranicznych. Cóż, na tym polega urok monarchii konstytucyjne: inwestycje w kapitał ludzki, zwłaszcza członków rodziny królewskiej to doprawdy strategiczna sprawa. Właściwie urodzony dwudziesto- czy trzydziestoparolatek przez dekady oswaja się z rządzeniem, co zwiększa szanse, że później ani państwu, ani dynastii wstydu nie przyniesie.

Szef parlamentu Kuwejtu podkreśla znaczenie uczestnictwa-od stycznia 2018- swojego kraju w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Cóż,witamy na pokładzie! Polska jest w tym samym miejscu i tym samym czasie. To sprawia, że łatwiej jest nam rozmawiać o polityce międzynarodowej, ale też na przykład o kuwejckich inwestycjach w Polsce. O tyle to naprawdę ważne, że akurat Kuwejt ma olbrzymią nadwyżkę budżetową i uważnie się rozgląda w jakim miejscu świata ją najlepiej zainwestować. Ale oczywiście przyciąganie przez nas pieniędzy szejków znad Zatoki Perskiej to niejedyny wspólny mianownik polsko-kuwejcki. Stacjonuje tam 140 naszych żołnierzy. Powodem są F-14. Ich pobyt w tym roku ma się skończyć. Czy militarnie jest to słuszne, pewnie wie lepiej generał Wojciechowski, kierujący Dowództwem Operacyjnym ‒ ale ze względów politycznych lepiej byłoby ich pobyt jednak przedłużyć. My u nich ‒ oni u nas. Jest faktem, że na naszych uczelniach studiują młodzi Kuwejtczycy. Część na własny koszt ‒ zwłaszcza na uczelniach medycznych. Niemała jednak część za stypendia Emira kształci się w Wyższej Szkole Marynarki Wojennej w Gdyni. Kandydaci na pilotów marzą o Dęblinie, tym bardziej że tam w niemałej grupie są już ich sąsiedzi z Arabii Saudyjskiej. Na razie w marcu przypłynie polskim okrętem wojennym z Gdyni kilkunastu Kuwejtczyków-elewów uczelni w Trójmieście. Tak Polska przygotowuje kadry dla armii z Kuwejtu, a ściślej dla marynarki tego państwa.

*tekst ukazał się w tygodniku „Wprost” (25.02.2018)