Na trakcie Słowa: Gniew i Miłość

Na to król uniósł się gniewem. (Mt 22,7)
 
Nie wiadomo, czemu zaproszeni goście nie chcieli przyjść na ucztę weselną wyprawianą przez króla. Dziwimy się, czytając dzisiejsze przesłanie Ewangelii. Przecież uczta to przyjemność. Któż nie lubi dobrze zjeść, wypić, potańczyć, pogawędzić z przyjaciółmi? Chyba tylko jakiś dziwak - samotnik. A jeśli na dodatek wszystko funduje bogaty król? Wszystko jest za darmo, bez zobowiązań?
 
Lecz gdy nieco pomyślimy, przestajemy się dziwić. Postawmy się w roli owego zaproszonego przez króla. Czy na pewno z entuzjazmem, bez oporów przyjmiemy zaproszenie? Czy nie dopadnie nas zwątpienie: na pewno „za darmo”, na pewno „bez zobowiązań”? Co ten król nagle taki dobry? Jaki on ma w tym interes, że mnie zaprasza?
Chyba zaczynamy rozumieć owych niewdzięcznych gości. Nie lubimy zobowiązań. Ile przyjdzie nam zapłacić za tę chwilę przyjemności? Nie wiemy.

Dokładnie takie jest zaproszenie Jezusa na ucztę w Królestwie Niebieskim. Otrzymamy je, dając w zamian tak niewiele - i tak wiele: godziwe życie.
Mielemy w myślach tę ofertę. Czy to nam się opłaci? A kto właściwie widział to Królestwo? Całe życie „módl się i pracuj” za jakąś mglistą obietnicę? Mam wyjść na frajera? Nie ze mną takie numery!
 
Na to król uniósł się gniewem”.
Sprzeczność między gniewem i Miłością to wynalazek naszych „postępowych” czasów.