O konkurentach politycznych powiadał, że jak Tusku jeszcze trochę się spręży i poprowadzi do zwycięstwa, to pozostanie ich tylko dorżnąć. Siwy, ale przez to wcale nie mądry, starowina podchwycił podaną nutkę i uściślił, że to chodzi o bydło, broń Panie Boże nie o ludzi, dorzucając, ze ci z MSZ-etu to niekumane gamonie, w skrócie i po rusku dyplomatołki. A Sikorski pociągnął za starcem uściślając, że dodatkowo jeszcze frajerzy, co nie wiedzą komu warto zrobić laskę.
Z tego widać, że sam jest przekonany o swoim rozeznaniu w tym temacie, a patrząc na jego karierę, to pewnie trzeba by się z nim zgodzić, że i słusznie. Nie z powietrza wzięło się to rozdęte ego.
Jak jest naprawdę, czy faktycznie nie jest frajerem, łatwo będzie się przekonać już niedługo, mniej więcej za dwa lata, o ile nie pomyliłem się w rachunkach.
Jeżeli po wyborach do Sejmu, a może nawet wcześniej, obejmie schedę po zużytym i wyplutym Tusku, najpierw w partii, a potem w rządzie, to będzie znak, że jednak wie komu warto to robić. I niech nie myli to, co widzimy, że w tej partii i ubabrane zero może jeździć ministerialną limuzyną, bo tak się spodobało pani Ewie - na metr w głąb.
Oczywiście wybory trzeba wygrać, ale mimo różnych wskazań sondaży będzie tak, jak kolesiom z Platformy zapowiedział Donald Tusk: a o wynik wyborów się nie martwcie.
CEBOS już nie od dzisiaj przygotowuje grunt, a PKW przy każdym podejściu bije kolejne rekordy śmieszności.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2796