Walka o budżet

Coś już wiemy: w Brukseli przyszły wieloletni budżet UE będzie, tak jak dotychczas, obejmował siedem lat. Niemcy podnosili, żeby skrócić go do pięciu lat, ale w końcu pozostanie tak, jak było. Nowa perspektywa finansowa zacznie się w 2021 roku i obejmie lata do 2026. Odpowiedzialny za budżet niemiecki komisarz Guenther Oettinger oficjalnie nie poparł wiązania unijnych dopłat z oceną „stanu praworządności” ‒ ale decyzja ostateczna w tej sprawie ma zapaść w maju. Niemiecki komisarz potwierdził, że pomysł owych kar wyszedł od krajów członkowskich. Dyskretnie nie dodał, że także od jego ojczyzny. Nadzieją jest to, że owe kary mogą – choć nie muszą – być elementem … jednomyślności w głosowaniu. Jeśli tak, to sobie poradzimy. Wiadomo już, że każde państwo – biorca otrzyma mniej pieniędzy, bo nie sposób załatać dziury powstałej przez Brexit (Londyn wpłacał 13-14 miliardów euro rocznie). Nowe „krany finansowe” to polityka imigracyjna i obrona, które obciążą budżet UE kwotą niewiele mniejszą niż to, co wpłacała Wielka Brytania. Taka konstrukcja budżetu 2021- 2026 uderzy w główne źródło dofinansowania dla Polski: Wspólną Politykę Rolną i Fundusze Strukturalne.

Walcząc o duży budżet dla RP pamiętajmy, że Brexit i fakt, iż stajemy się coraz zamożniejszym krajem spowodowały, że dostaniemy i tak znacznie mniejsze pieniądze, niezależnie od kar za „praworządność”.

*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (13.01.2018)