Europa uwierzyła w kłamstwo imigracyjne

Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Wkrótce po wymianie ministrów w rządzie, premier Morawiecki udał się na spotkanie z J.-C. Junckerem. Czy pozbycie się ministrów niepasujących do wizji gabinetu nowego premiera będzie miało wpływ na zmianę całego negatywnego PR-u w Unii na temat Polski i czy KE złagodzi kurs kolizyjny na Polskę? Mamy 3 m-ce na odpowiedź w sprawie zarzutów z par 7.1 traktatu Unii.
Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego: Nie miejmy złudzeń, że jakiekolwiek zmiany personalne w polskim rządzie mogą spowodować znaczącą zmianę w relacjach między Unią a naszym krajem, bowiem Unia Europejska nie domagała się wyrzucenia z rządu np. ministra Zbigniewa Ziobry, tylko chciała de facto zablokowania zmiany wymiaru niesprawiedliwości na wymiar sprawiedliwości. Choć to też było tylko pewnym pretekstem, bo prawdziwym źródłem ataków na naszą Ojczyznę ze strony instytucji europejskich, jak również mediów zachodnioeuropejskich jest fakt, że Polska konsekwentnie odmawiała przyjęcia imigrantów, głównie muzułmańskich, spoza Europy. I tu był pies pogrzebany.
Prawdę mówiąc, gdybyśmy się skupili wyłącznie na reformach dotyczących Trybunału Konstytucyjnego, czy też wymiaru sprawiedliwości, wówczas pewnie byłby zgiełk, byłby rejwach, ale nieco mniejszy. Polska, sprzeciwiając się narzuceniu przymusowego osiedlenia imigrantów spoza Europy, wydała pewną wojnę establishmentowi unijnemu, establishmentowi poszczególnych, dużych państw Unii. Ten establishment własnym społeczeństwom przez lata wmawiał, że nie ma alternatywy dla przyjęcia imigrantów, że to jest taki swoisty determinizm, że tak trzeba i już. Polacy, a także Węgrzy pokazali, że nie jest to wcale konieczność, że można prowadzić swoją politykę imigracyjną i właśnie dlatego tak naprawdę jesteśmy w sposób tak ostry w sensie propagandowym, medialnym a także i politycznym atakowani.
Potwierdzam, w grudniu Komisja Europejska, przerzucając do Rady Europejskiej sprawę artykułu 7.1 stwierdziła, że polski rząd w ciągu najbliższych trzech miesięcy powinien odpowiedzieć na zarzuty, która nam KE stawia.
Czy decydenci UE i PE nie obawiają się, że społeczeństwa w Europie Zachodniej w końcu dojdą do wniosku, że skoro Polska nie przyjmuje imigrantów i jest bezpieczna, a oni muszą cierpieć z tego powodu, to coś tu jest nie tak i 'wezmą w obroty' swoich dygnitarzy, którzy otwierają te kraje na niebezpieczeństwo i najazd analfabetów, z których 80 proc nie nadaje się do żadnej pracy - o czym zresztą piszą w dw.com sami Niemcy?
Myślę, że pani teraz trafiła w dziesiątkę. Ta wściekłość unijnych elit, a także establishmentu takich krajów jak Niemcy i reakcje Schulza, Francja i reakcje Macrona czy Holandia i działania Timmermansa pokazują, że myśmy uderzyli w najczulszy punkt. Otóż tak jak w Polsce przez lata było kłamstwo smoleńskie, tam na Zachodzie było kłamstwo imigracyjne. Polegało ono na tym, że rządy tamtych krajów, a także instytucje Unii wmawiały społeczeństwom dawnej tzw. Piętnastki, czyli starej Unii, że całe to multi-kulti jest kwestią bezalternatywną, tak jak kiedyś marksiści mówili o determinizmie historycznym, że ostatnią fazą rozwoju społeczeństwa jest komunizm.
Tak samo teraz ci z kolei mówili, że po prostu tych imigrantów trzeba przyjmować, bo nie da się tego uniknąć - i szlus. Tymczasem Warszawa i Budapeszt pokazały, że jednak da się uniknąć, że można prowadzić własną politykę imigracyjną, ściągać własnych rodaków zza granicy czy też ludzi z Europy Wschodniej, a nie brać muzułmanów z Afryki czy Azji. To oznacza, że wyborcy i podatnicy, którzy przez lata wybierali rządzące partie Europy Zachodniej i utrzymywali te rządy, mogą teraz powiedzieć: ,,Zaraz, zaraz, czyli wyście nas okłamywali. Skoro Polska mogła nie przyjąć imigrantów i nie ma tam zamachów, nie ma wzrostu przestępczości i jest bezpiecznie, a u nas jest niebezpiecznie i są zamachy, jest dużo więcej gwałtów i przemocy seksualnej, to dlaczego Wy nas okłamywaliście?'' To zabiera wiarygodność elitom francuskim, niemieckim, holenderskim, belgijskim czy włoskim, bo te elity wmawiały własnym rodakom, że muszą bezwarunkowo przyjmować imigrantów. Polska pokazała, że można inaczej.
Nastąpiło jednak pewne schłodzenie tej wylewającej się lawy działań opresyjnych wobec Polski, J.-C. Juncker spuścił z tonu, niemieccy politycy - pan Günther Oettinger i Sigmar Gabriel  ocknęli się, że z dotacji dla Polski aż 80 proc. z każdego 1 euro wraca do ich kraju, bo wydajemy te środki w ich przedsiębiorstwach, które wygrywają przetargi w Polsce. Czyżby nastało wiosenne ocieplenie relacji po wizycie premiera Morawieckiego?
To jest bardziej skomplikowane. Otóż po pierwsze - nie ma już czegoś takiego, jak jednolite stanowisko Komisji Europejskiej. Komisja Europejska, o której Juncker mówił przy jej powoływaniu, że jest najbardziej polityczna Komisją w dziejach EWG i Unii - bo jest w niej najwięcej byłych, premierów, wicepremierów ministrów itd. - ta komisja jest bardzo podzielona politycznie. Zwracam uwagę, że tak naprawdę Juncker mówiąc, że nie należy karać Polski i Węgier mniejszym budżetem za nieprzyjęcie imigrantów, mówi zupełnie co innego niż Timmermans, czy też na przykład Grek Avramopoulos, odpowiedzialny za politykę migracyjną.
To, co ostatnio powiedział Juncker dla belgijskich mediów, było powtórzeniem tego, co powiedział już kilka tygodni temu. On oczywiście nie przypadkiem wybrał moment tego wywiadu, czyli tuż przed wizytą polskiego premiera w Brukseli. Jednak, co jest niesłychanie istotne, Juncker mówi tak, jak mówi, bo jest na tyle inteligentny, że wie, iż teraz utrwalenie tego 'stanu wojny' z Polską w ramach Unii Europejskiej będzie uderzać w niego.
Juncker kończy kadencję za półtora roku. Za czasów jego kierowania Komisją Europejską nastąpił Brexit i gdyby teraz nastąpiło trwałe podzielenie Europy i gdyby te najbogatsze kraje narzuciły jakieś kary dla Polski, to byłby to początek końca Unii jako takiej. To byłoby jeszcze większe przyspieszenie zjeżdżania Unii Europejskiej po równi pochyłej, a to poszłoby na konto Junckera i byłby określany przez historyków jako 'grabarz Unii'. Tak więc, z powodów czysto egoistycznych, nie chce zaostrzać kursu wobec Warszawy.
Dziękuję za rozmowę.
*wywiad dla Fronda.pl (12.01.2018)
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

14-01-2018 [14:29] - Imć Waszeć | Link:

"tak jak kiedyś marksiści mówili o determinizmie historycznym, że ostatnią fazą rozwoju społeczeństwa jest komunizm." -- oni nadal to wmawiają. Niech Pan zwróci uwagę, że niedawno została w Polsce wydana praca dotycząca ustrojów politycznych, w której jak wół stoi, że to co było w Polsce, to był wredny socjalizm, który nie ma nic wspólnego ze światłym komunizmem, którego jeszcze nie było.

1) "Współczesne doktryny polityczne", Roman Tokarczyk (2010). Z przedmowy do wydania XVI:

"W Polsce do 1989 roku socjalizm był rzeczywistością, realnym socjalizmem, podczas gdy komunizm należał i wciąż należy do świata utopii. Pozostaje jednak utopią o chlubnych korzeniach religijnych; jej pierwocinami były bowiem starożytne wspólnoty chrześcijańskie, a współczesnym ich echem pozostają w izraelskiej kulturze judaizmu wspólnoty zwane kibucami.

Utożsamianie socjalizmu z komunizmem i postkomunizmem to nieprawdziwe obciążanie tego drugiego skazami tego pierwszego. Chodzi przecież nie tylko o dwie odmienne formacje myślowe, ale i niedostrzeganie ułomności przypisywanych wyłącznie socjalizmowi realnemu, występujących w różnych przejawach innych form myśli politycznej. Warto mieć także na uwadze, że nawet najbardziej krzykliwe i misterne kłamstwo w dłuższych przedziałach czasu nie jest w stanie wzmocnić żadnej ideologii i propagandy, w tym przypadku głównie uproszczonego prokonserwatyzmu i zwulgaryzowanego proliberalizmu.

Skazy realnego socjalizmu dostrzegają sami zwolennicy lewicowych nurtów myśli politycznej. Odrzucając go jako 'stary', opowiadają się na rzecz 'nowej lewicy' zrodzonej w latach 60. i 70. ubiegłego wieku."

2) "Był sobie kraj... Polska w publicystyce i eseistyce niemieckiej. Grass - Bieniek - Donhoff" (2011), Lidia Burakowska-Ogińska. Str. 41:

"Niedopuszczalnym jest utożsamianie komunizmu z socjalizmem - idei tylko pozornie do siebie podobnych, które w rezultacie ewoluowały do postaci dwóch diametralnie różnych systemów ideologicznych. Świadczyć to może jedynie o niedorzecznym i instrumentalnym pojmowaniu myśli politycznej."

Obrazek użytkownika wielkopolskizdzichu

15-01-2018 [16:46] - wielkopolskizdzichu | Link:

Tymczasem Orban zaczyna się łamać
To ci będzie lament na NB jak MaMo'ń pójdzie w jego ślady.
https://wpolityce.pl/swiat/376....