U nas kolejna afera ̶ „afera taśmowa” i żadnych konsekwencji. Po „aferze Amber Gold” też takowych nie było. Po „aferze informatycznej” spadły głowy jedynie dyrektorów departamentów ,ale już ̶ Boże Broń ̶ nie wyżej. Po „aferze stoczniowej” z inwestorem katarskim w tle ̶ też nikt nie beknął. W „aferze hazardowej” stracili stołki wicepremier, ministrowie i wiceministrowie, ale tak się jakoś złożyło, że wszyscy byli z frakcji Schetyny, a więc opozycyjnej do premiera Tuska. Słowem: w III RP zamiata się afery pod dywan, a konsekwencje ponoszą tylko ci ministrowie, którzy są z innych powodów źle widziani przez szefa PO i szefa rządu w jednej osobie.
A jak to jest na Zachodzie, do którego formalnie przecież należymy? Tam wylatuje się z rządowych (nie tylko) stołków jak z procy, często za dużo mniejsze przewinienia niż te, które mają miejsce nad Wisłą, Odrą i Wartą.
Oto przykłady. Wicepremier Szwecji Mona Sahlin podała się do dymisji za to, że służbową kartą kredytową zapłaciła za papierosy, batoniki i pieluchy. Tylko tego ostatniego w Polsce nie można byłoby rozciągnąć na rzeczy niezbędne wiceszefowi rządu… Skądinąd wszystko to kosztowało mniej niż parę ośmiorniczek spożywanych przez ministrów z PO. Prezes Urzędu Pracy w Królestwie Szwecji Angeles Bermudez-Svankvist została zdymisjonowana za wysokie rachunki za służbowa komórkę(!). Ministrowie obrony i edukacji rządu RFN Karl-Theodor zu Guttenberg, Anette Schavan poddali się do dymisji, gdy zarzucono im plagiat pracy doktorskiej. Portugalski sekretarz ds. skarbu Joaquim Pais Jorge poddał się do dymisji nie za błędy z okresu jego urzędowania, ale za to, że wcześniej, gdy przez 19 lat był szefem amerykańskiego Citibanku w Portugalii doszło tam do fałszowania rachunków publicznych. Nowy przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker złożył dymisję z funkcji premiera Wielkiego Księstwa Luksemburga tylko dlatego, że koalicjant (lewica) uznał, że nie wyciągnął konsekwencji personalnych wobec kierownictwa służb specjalnych, w których doszło do korupcji. Prezydent Niemiec Christian Wulff podał się do dymisji za to, że nie zapłacił 900 euro za pobyt w luksusowym hotelu i że zrobił to za niego zaprzyjaźniony producent filmowy. Premier Bułgarii Bojko Borisow odszedł po protestach społecznych ̶ władzy zarzucono między innymi korupcję. Szef rządu skądinąd kazał inwigilować czołowych biznesmenów, opozycję i własnych ministrów. Premier Czech Petr Neczas poddał się do dymisji, choć nie miał żadnych zarzutów: aresztowano za korupcję pięciu jego współpracowników i uznał, że musi ponieść za to odpowiedzialność polityczną. Grecka minister kultury Angela Gerekou poddała się do dymisji tylko dlatego, że jej mąż miał zaległości podatkowe (na kwotę ponad 3 milionów euro). Z kolei bułgarski minister finansów Simeon Djankow zapłacił głową za niejasności związane z unijnym dofinansowaniem dla rolników w jego kraju. Członek House of Commons w Londynie z ramienia liberalnych demokratów Christopher Murray Paul-Huhne zrzekł się mandatu poselskiego tylko dlatego, że jego żona przyjęła na siebie punkty karne za przekroczenie prędkości przez męża. Dodatkowo oboje zostali skazani na 8 miesięcy więzienia. Eksposeł odsiedział dwa miesiące (bez „ zawiasów”) i dopiero wtedy wyszedł z zakładu karnego.
Gdy chodzi o dymisje w swoim rządzie, Tusk zdecydowanie woli jednak standardy wschodnie a nie zachodnie. Cóż, Moskwa ̶ Warszawa: „wspólna sprawa”, jak widać.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2705
jak musi byc głęboko zdegenerowane nasze spoleczenstwo ,ze popiera i wybiera tą ekipe,ktora rzadzi ,jakby byli Zaborcami Polski
Mija półtora roku i:
- w Janowie Podlaskim zostaje zwolniony dyrektor stadniny, jako jeden z powodów zwolnienia podaje się to, że b. wartościowa klacz padła, przychodzi jego następca (o "sporym" doświadczeniu w branży) i sytuacja się powtarza, znowu w sposób nagły pada cenna klacz, tym razem jednak następca pozostaje
- BOR wiezie prezydenta kraju do Karpacza na narty, wcześniej funkcjonariusze wiozący Głowę Państwa zakładają przeterminowane opony, jadą z dwukrotnie przekroczoną prędkością, (bo prezydent jest spóźniony na potkanie - analogicznie jak w 2010r. w Smoleńsku) co skutkuje eksplozją opony i nieomal kończy się tragicznie, szef BOR pozostaje jednak na swoim stanowisku a winą obciąża się poprzednią ekipę...
Mija pół roku, mija 100 dni rządów PiS a już zostaliście całkowicie zdegenerowani przez władzę którą posiadacie, a nieudolność jest widoczna aż nadto dobrze.
Polski Naród nie jest aż tak głupi, jak wam się wydaje.