O co nie zapytała Tuska prokuratura

(choć może i zapytała? – to się kiedyś okaże)
 
Jak wiadomo z opublikowanych niedawno stenogramów, na spotkaniu z Rodzinami Ofiar Tragedii Smoleńskiej (w dn. 10.11.2010 r.) – ówczesny premier rządu RP zadeklarował:
Wiele wątków tej sprawy ma przecież charakter ściśle prawny. Czeka nas jeszcze wiele procedur także o charakterze karnym w przyszłości w związku z odpowiedzialnością za katastrofę etc. Że to spotkanie jest nie dla użytku publicznego tylko urzędowego rejestrowania i znaczy nie widzimy innej możliwości. Także zapis tego spotkania będzie oczywiście w pełni udokumentowany.
Odpowiedzialność polityczną, i nie robię tu łaski, przyjmuję oczywiście na siebie. Wszystkie decyzje, jakie w ciągu tych tygodni, miesięcy zapadały, które podejmowała administracja państwowa mi podległa, są za moją wiedzą, zgodą, i ja ponoszę za to pełną odpowiedzialność.
Nawet jeśli niektóre z tych decyzji, na przykład dotyczące sposobu prowadzenia badania i śledztwa, wynikają z procedur, z przepisów, albo czasami z braku przepisów, to ja oczywiście także za to biorę odpowiedzialność i ponoszę odpowiedzialność, niezależnie od tego, jakie to będzie dalej miało konsekwencje dla mnie i dla innych osób. I dlatego, i proszę nie szukać w tym żadnego podstępu, i oczywiście i prokuratura, i komisje, ale w tym przypadku prokuratura - i to polska prokuratura - będzie przecież szczegółowo badała także odpowiedzialność poszczególnych osób za każdą minutę, godzinę, za każdy sposób postępowania. I nikt z nas za granicę nie ucieknie
.
[za: http://wiadomosci.onet.pl/kraj...
 
Było to – owo jednoosobowe przyjęcie odpowiedzialności – sprytne posunięcie w sensie karno-prawnym: z jednej strony osłabiało ew. zarzuty dla poszczególnych osób (nasuwa się tu rosyjskie pojęcie krysza), z drugiej cedowało ew. zarzuty wobec własnej osoby na wymienioną przezeń odpowiedzialność polityczną, a więc odległe i wątpliwe wówczas postawienie go przed Trybunałem Stanu (a nie przed sądem karnym).
 
Ale jest w tej sprawie, wydaje się dziś niesłusznie zapomniana, inna jego odpowiedzialność: otóż przyjął on na siebie,  podczas wystąpienia sejmowego w dniu 24.11.2007 r. odpowiedzialność prawno-karną, gdyż zapowiedział likwidację stanowiska koordynatora ds. służb specjalnych i oświadczył, iż odtąd on sam ponosi odpowiedzialność w tym obszarze; 14 stycznia 2008 przyjął rezygnację pełnomocnika rządu ds. bezpieczeństwa, koordynatora służb specjalnych Pawła Grasia odwołując go ze stanowiska z datą 11 stycznia i zapowiedział, że nadal osobiście będzie nadzorował służby specjalne (przy współpracy z Jackiem Cichockim, sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera i sekretarzem Kolegium do spraw Służb Specjalnych; wbrew temu, co fantazjowała prasa o Cichockim – nie był on wówczas ministrem-koordynatorem ds. służb); po dymisji Grasia stanowisko ministra-koordynatora nie było obsadzone (aż do powołania na nie -  w dn. 28.02.2013r. - Bartłomieja Sienkiewicza).
 
Najwyższy czas przejść do treści zawartej w tytule notki: czy więc premier Tusk – pełniąc de facto obowiązki ministra-koordynatora służb specjalnych odpowiada osobiście za sytuację przedstawioną w tym esemesie z dnia 10/11 kwietnia 2010 r.?:
 
Szanowny Panie Premierze proszę o kontakt bo dzieją się wokół badania wypadku rzeczy szczególne ze strony polskiej.
Do tej pory nikt nie ma akredytacji. Zabierana jest nagle, nie wiadomo z jakiego powodu łączność kryptograficzna. Ni mam możliwości działania. Wszystkie problemy wynikają z braku decyzyjności strony Polskiej.
Z poważaniem
Edmund Klich
Przewodniczący
Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych
Telefon + 48 501 100 295
 
Ps. Równocześnie przepraszam za styl i formę. Działamy w dużym stresie i napięciu czasowym
.
[za: http://webcache.googleusercont...
 
 
Czy „zabieranie łączności kryptograficznej” nastąpiło na jego polecenie lub za jego zgodą?
Jakie wydał dyspozycje po otrzymaniu tej wiadomości?