Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
A Lasek dalej kłamie – kwestia zapisu rejestratora głosu
Wysłane przez Adrian Wachowiak w 19-04-2017 [21:27]
Piszę, że Maciej Lasek kłamie dalej, bo mam oczywiście na myśli jego matactwa w trakcie postępowania przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie, który prawomocnym wyrokiem nakazał mu udostępnić informację publiczną. Chodzi o moje, mogłoby się wydawać dość proste pytanie, zadane w trybie ustawy: kto, kiedy i w jaki sposób obliczył wartość przeciążeń 100g, która znalazła się w tzw. raporcie Millera? Lasek przez prawie dwa lata zasłaniał się nieadekwatnymi przepisami prawnymi i odmawiał przekazania wnioskowanych informacji, by w końcu, po wyroku sądu, stwierdzić, że ich… nie posiada. Szczegóły tej sprawy znajdziecie tutaj: „Przeciążenia 100g z raportu Millera, czyli #sprawalaska krok po kroku”.
Tym razem jego kłamstwo, równie obrzydliwe i ordynarne, dotyczy kwestii wybuchu na pokładzie rządowego Tupolewa. A dokładniej pracy specjalnej Podkomisji, która na nowo, de facto od początku, bada tragedię z 10 kwietnia 2010 roku. W siódmą rocznicę zespół naukowców pod przewodnictwem dr. Wacława Berczyńskiego zaprezentował efekty swoich badań w formie czterdziestominutowego filmu. Za najbardziej prawdopodobną przyczynę defragmentacji rządowej maszyny uznano wybuch ładunku termobarycznego. Maciej Lasek z naturalną dla siebie butą i arogancją stwierdził, szydząc z naukowej prezentacji, że „rejestrator nie zarejestrował odgłosu wybuchu, natomiast zarejestrował krzyki załogi i krzyki pasażerów do momentu zderzenia samolotu z ziemią”. W „Kropce nad i” z kolei mówił, że „nie słyszał o bezgłośnym wybuchu”. I to jest jego kolejne kłamstwo.
Już parę lat temu, podczas kilku wywiadów dla Telewizji Republika, mówiłem o tym, że zapis Cockpit Voice Recorder (CVR) nie przesądza o tym czy na pokładzie doszło do eksplozji, czy nie. Pisałem też o tym w serwisach społecznościowych Facebook i Twitter. Brytyjski naukowiec Stuart Dyne na początku XX wieku opublikował pracę pt. „CVR Recordings of Explosions and Structural Failure Decompressions”. Mówiąc krótko i wprost, wg. niego na podstawie zapisu rejestratora głosu nie da się ustalić w sposób roztrzygający o tym, czy zapisany dźwięk jest odgłosem wybuchu, czy czymś innym, choćby „odgłosem łamania drzew” (dopisek mój – AW). Innymi słowy zapis, na który powołuje się Lasek nie jest żadnym argumentem w sprawie. I on doskonale o tym wie. I mimo tego, świadomie i z premedytacją, wprowadza opinię publiczną w błąd.
Jako ciekawostkę warto przypomnieć, że oficjalny raport z katastrofy nad Lockerbie, mimo tego, że powszechnie wiadomo o eksplozji na pokładzie, stwierdza co następuje: „analysis of the flight recorders did not reveal positive evidence of the explosion event.” Powtarzam jeszcze raz: zapis CVR, na który powołuje się Lasek, wykluczając tym samym możliwość wybuchu na pokładzie Tu-154M, nie dowodzi niczego.
Reasumując: Lasek kłamie dalej. Bez żadnych skrupułów, korzystając ze swojej pozycji i złej woli części dziennikarzy, manipuluje Polakami. Gdyby nie przytrafiła mi się do dziś niewyjaśniona „awaria” komputera, mógłbym zaprezentować ciekawą korespondencję z Tomem Barthem, ekspertem NTSB, który w całości podziela zdanie Dyne’a. Ba, praca Brytyjczyka, prezentowana na wielu konferencjach, jest powszechnie znana w środowisku, o czym Maciej Lasek musi wiedzieć. Co niestety nie przeszkadza mu brnąć w smoleńskie kłamstwo…
Komentarze
19-04-2017 [23:15] - wielkopolskizdzichu | Link: Z tez Pana Blogera wynika że
Z tez Pana Blogera wynika że uczestnicy katastrofy wiedzieli o zbliżającym się wybuchu. Wszak słychać było okrzyki przerażenia, w w tle dźwięki interpretowane przez ludzi Tuska i Putina jako odgłos zderzenia się z drzewami i ziemią, podczas gdy zwolennicy tezy o zamachu bombowym - w tej liczbie i Pan Bloger - uznają ten dźwięk za odgłos eksplozji. Dziwne zaiste, być przerażonym nie wiedząc wcześniej o nadchodzącej katastrofie. Zrozumiała jest panika, objawiająca się krzykiem, wynikająca z nagłego wejścia samolotu w rotację która wyrzuca pasażerów z foteli, zrozumiały jest wrzask ludzi na tle łoskotu kadłuba ulegającego destrukcji w wyniku uderzeń ale w przypadku bomby termobarycznej czasu na jakikolwiek okrzyk nie ma, jest na początku spokojna rozmowa i wymiana zdań, potem wielki grzmot i ...cisza.
Teza o jakiś mikroładunkach, ba nawet jakiś mieszaninach chemicznych które pod wpływem czasu i ciśnienia atmosferycznego umieszczone na przewodach sterowniczych, serwomechanizmach, czynią szkody, które uniemożliwiły odejście na 2 okrąg, trzymałaby się kupy.
Bomba termobaryczna może powstać tylko w głowie facetów, którzy mają swoje 5 minut w mediach i nie chcą je zmarnować. Dorabianie scenariuszy i interpretowanie jak na razie jedynych materiałów, które komisje mają, tak aby pasowały pod polityczne zamówienie jest podstawą działań poprzedniej i obecnej komisji.
Behawior - elektoraty mocodawców tych komisji pozbawione są jakichkolwiek zdolności zdroworozsądkowego myślenia. Można robić z tymi elektoratami co żywnie się podoba.
20-04-2017 [00:18] - spike | Link: "zdroworozsądkowo" nie jest
"zdroworozsądkowo" nie jest możliwe, by licha brzoza przetrąciła skrzydło, jak też nie jest możliwe, by po utracie nastu procent skrzydła, samolot wykonał półbeczkę, niemożliwe jest też, by spadając z tak niskiego pułapu samolot rozpadł się na dziesiątki tys. części, ja niemożliwe jest, by ilość paliwa 11 ton, nie spowodowało potężnego pożaru i dymu widocznego na wiele kilometrów itd. etc.
20-04-2017 [00:56] - wielkopolskizdzichu | Link: "zdroworozsądkowo" to
"zdroworozsądkowo" to walniecie bomby termojądrowej dewastującej samolot na kawałki,musiało by zaowocować taką dewastacją gałek ocznych, błon usznych i pęcherzyków płucnych, plus rozległymi połaciami spalonej skóry i ubrań wraz z częściami wykładzin samolotu, o takiej samej strukturze!!! że całe środowisko medycyny sądowej i analityków by kipiało. Pomijam efekt siły wybuchu przekładającej się na falę dźwiękową. Albowiem jeśli założymy że wybuch nastąpił w powietrzu - jak to ogłasza Pan Antoni - to powinien być słyszalny w kręgu parunastu kilometrów. Potężny grzmot wynikający z nagłej zmiany ciśnienia - podstawa efektu bomby termobarycznej - nie jest wówczas tłumiony lasem.
20-04-2017 [17:11] - wsiowynieuk | Link: Jesteś bezmózgowcem
Jesteś bezmózgowcem zainfekowanym tą chorobą przez przez swoich mocodawców
https://pl.wikipedia.org/wiki/...
https://www.youtube.com/watch?...
Poczytaj, pooglądaj. Ze zrozumieniem!!! A potem daj zanak
20-04-2017 [07:43] - Stoczniowiec | Link: - pierwszy ładunek oderwał
- pierwszy ładunek oderwał koniec skrzydła i stąd krzyki w kabinie - pasażerowie mają świadomość katastrofy
- ładunek termobaryczny wybucha wewnątrz kabiny i nie jest "grzmotem słyszanym w promieniu xx", to nie bomba MOAB, tyko potwierdzonym przez świadków głuchym dźwiękiem, głośniejszym jednak od pracy silników
20-04-2017 [13:06] - smieciu | Link: Ja od samego początku jak
Ja od samego początku jak tylko zainteresowałem się Katastrofą doszedłem do nieco innych wniosków.
Przede wszystkim kontrolerzy i inne dane wskazują jasno że samolot miał zostać wprowadzony do tego jaru przed lotniskiem. Dodatkowo zagadkowa jest sprawa wysokościomierzy. Wszystko zostało zorganizowane tak by za pomocą naturalnych metod skłonić pilotów do niebezpiecznego obniżenia lotu. W idealnym dla zamachowców przypadku piloci sami (dzięki różnym fałszywym wskazówkom) mieli rozbić samolot. Jednak oczywiście to było niewystarczające, piloci przecież byli nie aż tak głupi by zejść 100 metrów za nisko.
Dlatego zawsze byłem przekonany że kluczem tak naprawdę było zdalne przejęcie kontroli nad samolotem. Uczynienie zeń drona. Innym rozwiązaniem było doprowadzenie do fałszywych wskazań przyrządów (np. by wysokościomierze pokazywały wysokość wyższą niż była w istocie. Jednak było to zbyt skomplikowane ze względu na sporą ilość takich systemów (był np. TAWS). Aczkolwiek jest możliwe że częściowo zastosowano tą metodę.
W każdym razie ponieważ piloci uparcie nie chcieli dopuścić do niebezpiecznej trajektorii lotu to w końcu przejęto go zdalnie.
Taki zamach jest dużo lepszy od bomby gdyż sprawia że katastrofa wygląda naturalnie. Naturalne jest obniżanie lotu samolotu itd, tak jakby się pogubili we mgle i trudnym terenie przede lotniskiem. Bomba to natomiast oczywisty dowód na zamach.
W każdym razie słynne zdjęcie żółwików Tuska przed Putinem to oczywiście nie są żółwiki. Putin przecież nawet może nie wiedzieć co to żółwiki ani też zniżać się do przybijania ich z jakimś polskim nic nie znaczącym pionkiem. To co pokazywał Tusk to jak Protasiuk trzymał drążki, które nabrały własnego życia a on nic nie mógł z tym zrobić.
Mimo wszystko jednak Kapitan jakimś sposobem zdołał zapanować na samolotem, dodać gazu na maksa i zacząć nawet się wznosić.
Podstawowy plan zamachu nie wypalił. Ale ludzie zdążyli się przerazić kiedy drzewa wynurzyły się zza mgły a samolot prawie że szorował po nich brzuchem.
Gdy kapitanowi udało się jednak opanować sytuację odpalono bombę. Trudno mi tu spekulować czy była to jedna bomba, gdzie była umieszczona itd. Bomba w każdym razie była niezbędna gdyż jasne było że nawet w przypadku naturalnej katastrofy prawdopodobieństwo śmierci pasażerów było niewielkie. A przecież zamach robi się by zabić. Bomba musiała więc wybuchnąć tak czy owak. W pozytywnym dla zamachowców scenariuszu A jak i po heroicznej walce Protasiuka z samolotem.
A i tak nie wszyscy zginęli i trzeba było ich dobijać.
20-04-2017 [19:04] - wsiowynieuk | Link: W tym potoku głupot wreszcie
W tym potoku głupot wreszcie coś umotywowane zdroworozsądkowo!
20-04-2017 [19:47] - jaja -cek | Link: Bardzo proszę blogerów i
Bardzo proszę blogerów i innych autorów tekstów zamieszczanych w Niezależna.pl
nie używajcie w swoich tekstach polit-poprawności, tylko mówcie po prostu
Na przykład zacytuję: "...Lasek .........doskonale o tym wie. I mimo tego, świadomie i z premedytacją, wprowadza opinię publiczną w błąd."
Proszę po prostu pisać:
"...Lasek świadomie kłamie"
albo: "... Lasek z premedytacją łże"
ot i tyle