Na trakcie Słowa: Raj obiecany

Zabrano Pana z grobu... (J 20,2)
To zdrowy rozsądek kazał Marii z Magdali raczej przypuszczać, że ktoś ukradł zwłoki Jezusa, niż że miał miejsce akt zmartwychwstania. A przecież ona znała Jezusa, była naocznym świadkiem Jego cudów, zapewne widziała też wskrzeszenia; jeśli nie, to o nich słyszała. Zresztą wszyscy uczniowie, koniec końców synowie znanego ze zdrowego rozsądku narodu żydowskiego, mieli opory z przyjęciem do wiadomości tak nieprawdopodobnego faktu jakim jest Zmartwychwstanie. Kto wie, jak to wszystko by się skończyło, gdyby Jezus nie dał namacalnych dowodów?...
Zdrowy rozsądek jest w pewnym sensie nieprzyjacielem wiary. Żadna sztuka uwierzyć w to, że w Opolu spadł wczoraj deszcz, nawet jeśli u nas nie padało. Znacznie już trudniej dać wiarę temu, że w Jakucji mają plantację palm kokosowych.
Dlaczego jednak nie zawsze słuchamy zdrowego rozsądku?
Przez nadzieję. Ona potrafi nas skusić do buntu przeciw niemu. Gramy w Totka, choć mamy świadomość nikłości szans wynikającej z rachunku prawdopodobieństwa. Lecz tli się nadzieja.
Ta nadzieja rok w rok gromadzi tłumy wiernych na rezurekcyjnej mszy. Wbrew zdrowemu rozsądkowi wierzymy, że to, co dwa tysiące lat temu uczynił Chrystus, będzie też naszym udziałem.
On nam to obiecał.