Prof. Grosse:"Między Niemcami i resztą Unii jest asymetria"

W portalu wpolityce.pl ukazał się świetny wywiad Pani Ewy Wesołowskiej z profesorem Tomaszem Grzegorzem Grossem z Instytutu Europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Wywiad jest w miarę krótki, ale bardzo bogaty w treść a niemal każda, bardzo logiczna i realistyczna opinia Pana profesora skłania do refleksji i można by ją rozwijać i rozbudowywać. Mając nadzieję, że portal wpolityce.pl nie będzie miał mi tego za złe, poniżej przedstawiam cały wywiad z moim krótkim komentarzem.

-------------------------

wPolityce.pl: Trwa właśnie spotkanie przedstawicieli grupy G20, na którym jest wicepremier Mateusz Morawiecki. Jak obecność przedstawiciela Polski wśród najbogatszych państw świata należy interpretować? Zwłaszcza, że zaproszenie wyszło od niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schauble.

Prof. Tomasz Grzegorz Grosse:

Trudno dziś wyrokować, czy i na ile gest Niemiec pomoże nam w zdobyciu członkostwa w G20, na którym Polsce zależy. Jest to w pewnym sensie rodzaj kurtuazji, ale też na pewno docenienie siły polskiej gospodarki. Światowi eksperci bardzo pozytywnie odbierają szybkie tempo wzrostu PKB per capita, spadek bezrobocia, pozytywny bilans w handlu zagranicznym, a przede wszystkim to, że nie mamy problemów z utrzymaniem w ryzach deficytu budżetowego.

Niemcy mają precyzyjną strategię rozwoju Unii Europejskiej. Jakie miejsce w tych planach zajmuje Polska?

Jesteśmy największym krajem Europy Środkowej i Wschodniej, a zaangażowanie Niemiec w tym regionie jest olbrzymie. Rządowi w Berlinie bardzo zależy na tym, żeby Polska pogłębiała relacje gospodarcze z UE, bo oni na tym korzystają, stymulując swój rozwój i budując pozycję polityczną Niemiec w Europie oraz na świecie. Temu ma służyć forsowana przez Angelę Merkel unijna polityka energetyczna, obronna czy migracyjna. Sęk w tym, że wiele krajów UE, na proponowanych przez Brukselę, a właściwie przez Berlin, rozwiązaniach legislacyjnych więcej traci niż korzysta. Np. na uchwaleniu pakietu klimatycznego, promującego rozwój alternatywnych źródeł energii, skorzystają państwa, które posiadają już odpowiednie technologie i mogą je sprzedać do państw przechodzących transformację energetyczną.

Takich jak Polska?

Właśnie.

Gdzie w planach Niemiec jest miejsce Polski w wypadku realizacji wizji „Europy dwóch prędkości”?

Moim zdaniem, Niemcom będzie zależało na tym, by nasz kraj uczestniczył w postępach kolejnych polityk europejskich, w tym również jak najszybciej przyjął euro i przyłączył się to tzw. centrum. Jeśli pozostaniemy na peryferiach UE, gospodarka niemiecka wprawdzie nadal będzie korzystać, ale jednocześnie Europa Środkowa będzie mniej zależna politycznie, co stanowi pewne ryzyko dla strategii niemieckiej. Zarówno prezes Jarosław Kaczyński i jak Mateusz Morawiecki nie są entuzjastami szybkiego przyjmowania unijnej waluty. Bo na obecnych warunkach przyjęcie euro jest dla nas niekorzystne: konkurencyjność naszej gospodarki obniżyłaby się. Najbardziej zyskałyby Niemcy. Tak było, gdy wspólną walutę przyjmowały Włosi, Hiszpanie czy Grecy. Oczywiście prawdą jest też, że inne państwa członkowskie też odnoszą gospodarcze korzyści z integracji, ale między Niemcami i resztą Unii jest asymetria. Tyle, że bez tej „reszty” nie ma niemieckiej potęgi gospodarczej. I Merkel oraz Schauble doskonale o tym wiedzą. Biorąc pod uwagę nadwyżkę handlową w relacjach z innymi państwami UGW koszty dezintegracji strefy euro byłyby niezwykle wysokie dla niemieckiego systemu finansowego i gospodarki. Według niektórych obliczeń skumulowane straty niemieckiego eksportu do strefy euro wynikające z rozpadu unii walutowej mogłyby przekroczyć między 2013 a 2025 rokiem 1,2 biliona euro. W ten sposób zarówno polityka EBC, która w 2012 roku obroniła UGW przed atakiem spekulacyjnym na rynkach finansowych, jak również uniknięcie Grexitu w 2015 roku, mogą być odczytywane jako zgodne z niemiecką racją stanu.

Po ostatnim nadzwyczajnym szczycie unijnym, gdy Polska zaprotestowała przeciwko wyborowi Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej, w niektórych mediach pojawiły się głosy, że Polska niepotrzebnie „się stawia”, że bez UE nie poradzimy sobie ani gospodarczo ani politycznie.

To, że negocjujemy i pilnujemy swoich interesów jest naturalne. Każdy kraj średni lub większy powinien to robić. Np. Węgry niejednokrotnie jeszcze bardziej „stawiały się”. Być może styl rozmowy należałoby jednak skorygować.

To znaczy?

Niektóre sprawy mówi się głośno a niektóre załatwia w zaciszu gabinetów. Może moglibyśmy przemyśleć pewne rzeczy, precyzyjniej ustalić strategię i taktykę? Ale to są sprawy kuchni, doboru pewnych instrumentów, tak żeby operacja się udała i pacjent nie umarł. Powinnyśmy zmierzać do tego, żeby Niemcy okazali pewną elastyczność a nie grali tylko „pod siebie”.

Czy zaproszenie do Baden Baden Morawieckiego można potraktować jako przejaw takiej elastyczności i poprawę relacji Polska – UE?

Czas pokaże. W gospodarce jest mniej emocji, bardziej liczą się konkrety. Ale trzeba pamiętać, że szczyt G20 to nie jest spotkanie w ramach UE. Ma wymiar globalny. Niemcy też tu pełnią inną rolę. Dla Niemców zdecydowanie priorytetowa jest dyskusja wewnątrz samej UE, a to zaproszenie premiera Morawieckiego na posiedzenie G-20 ma tworzyć dobry klimat dla tych europejskich negocjacji. Ważniejszy dla relacji Polska – UE będzie szczyt pod koniec września w Rzymie i kolejne spotkania. Tam będziemy mogli przekonać się, czy państwa UE zmierzają w kierunku wygaszania emocji czy ich akcentowania. Duże znaczenie będzie miało to, jak urzędnicy europejscy będą podchodzić to naszych spraw wewnętrznych. Jeżeli tak, jak do tej pory, dalej będą przypominać rządowi, że łamie prawa człowieka i demokracji, i jeżeli w tę retorykę wpisze się Donald Tusk, to tylko utrwali to zgrzyty.

Co może być głównym przedmiotem dyskusji na szczycie w Baden-Baden?

Jak się wydaje będzie dyskusja między nową administracją amerykańską a całą resztą grupy G-20 na dwa główne tematy. Po pierwsze jak bronić globalizację gospodarczą przed protekcjonizmem a jednoczenie zlikwidować nierównowagi w handlu światowym, zwłaszcza deficyt handlowy USA. Po drugie, powróci temat manipulacji kursem walutowym, a więc kwestia bardzo silnego dolara USA w relacji wobec innych walut międzynarodowych i lokalnych. Czy na zbliżającym się szycie UE w Rzymie mogą zapaść jakieś wiążące decyzje? Raczej nie. Prawdopodobnie przywódcy będą chcieli przyjąć kierunkową deklarację z okazji 60-lecia podpisania Traktatów Rzymskich. Ale będą też kuluarowe rozmowy dotyczące przyszłości integracji, które mogą mieć większe znaczenie niż oficjalne wystąpienia.

Czy wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych może wpłynąć na większą elastyczność Niemiec wobec krajów członkowskich?

Nie wiadomo w jaką stronę pójdzie polityka nowej administracji w Białym Domu. Prezydent Donald Trump na początku urzędowania w 2017 roku sformułował kilka ciętych uwag pod adresem Berlina i w sposób pośredni wsparł tendencje dezintegracyjne w Europie. Jeśli taka polityka Waszyngtonu będzie kontynuowana, a nawet wzmacniana, to poważnie skomplikuje starania Niemiec o zachowanie spójności w Unii. Może to, choć nie musi, zwiększyć skłonność Berlina do kompromisu m.in. z polskim rządem. Wyzwaniem dla tej stolicy jest jak się wydaje ograniczenie dalszych tendencji dezintegracyjnych, zachowanie jednocześnie spójności w UE oraz asymetrycznych przewag płynących z integracji dla gospodarki niemieckiej. Akceptacja idei Europy wielu prędkości byłaby w tym kontekście wycofaniem z tych ambitnych założeń strategicznych i groziłaby dalszym rozluźnianiem współpracy w ramach UE. Dlatego spodziewam się w najbliższym czasie nasilenia presji politycznej wywieranej na polski rząd, w tym m.in. poprzez kampanię medialną prowadzoną w Europie i w naszym kraju, aby nie opierał się dalej propozycjom Berlina.

Źródło: http://wpolityce.pl/gospodarka...

-------------------------

Całkiem merytoryczny, logiczny wywiad a odpowiedzi profesora są dla wielu oczywistością, choć nasza "totalna opozycja" stara się przekonać Polaków, że jest zupełnie inaczej. UE jest najbardziej korzystna dla Niemiec i Niemcy na niej najwięcej korzystają kosztem innych krajów. Podobnie przyjęcie waluty Euro stało się dla Niemiec źródłem uzyskiwania przez przez nich nadzwyczajnych zysków i korzyści powodujących jeszcze dodatkowe zwiększenie gospodarczej i politycznej hegemonii Niemiec w UE a dla reszty krajów owa waluta stała się czynnikiem powodującym zmniejszenie konkurencyjności i innowacyjności ich gospodarek, zwiększenie kosztów ich funkcjonowania, zachwianie bilansu handlowego na rzecz importu z Niemiec, zwiększenie zadłużenia i deficytów budżetowych, wzrost cen oraz bezrobocia a przede wszystkim pozbawiła kraje strefy Euro możliwości stabilizacji gospodarek w czasie kryzysów za pomocą określania kursów własnej waluty i stóp procentowych. EBC (Europejski Bank Centralny) jest tak naprawdę Bankiem Centralnym Niemiec.

Ta asymetria korzyści wynikających z funkcjonowania UE na rzecz Niemiec kosztem innych krajów może być jeszcze bardziej zwiększona w przypadku dalszej integracji krajów w ramach UE, do czego Niemcy cały czas dążą w ramach hasła: "jeszcze więcej unii w Unii".

Ten kierunek rozwoju UE jest niekorzystny dla wszystkich innych poza Niemcami krajów a szczególnie nowych krajów z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski. I w tym kontekście należy przede wszystkim analizować fakt Brexitu: Wielka Brytania po prostu nie zgadzała się na dominację Niemiec, stąd jej wyjście z UE i warto też zwrócić uwagę, że nigdy nie zrezygnowała ze swojej waluty.

Jak do tej pory Niemcom udaje się tworzyć IV Rzeszę Niemiecką jaką de facto jest UE, o czym zresztą zawsze marzyły i są w realizacji tego celu konsekwentne. Kiedyś próbowali zbrojnie i to się im nie udało, dziś skutecznie ubezwłasnowalniają inne narody poprzez hegemonię gospodarczą i w konsekwencji polityczną. Robią to powoli - jak to Niemcy wedle pruskich wzorców - "step-by-step" z wykorzystaniem w stosunku do innych krajów tzw. "strategii żaby" ("gotowania żaby").

W dziejach świata na szczęście nigdy nie udało się stworzyć ponadnarodowych imperiów, które w konsekwencji by nie upadły. W tym jest nadzieja, ale żeby ten upadek nie spowodował katastrofy (wojna, globalny kryzys gospodarczy, i inne) już dziś należy zreformować UE w taki sposób, w jaki chcą państwa V4, czyli w kierunku konfederacji państw narodowych (Europa Ojczyzn) a nie ich federacji prowadzącej do powstania Jednego Państwa Europa pod zarządem niemieckim. Warto wrócić do idei EWG jako fundamentu współpracy państw w ramach UE.

Mam nadzieję, że tak się stanie a do stanowiska krajów V4 będą już wkrótce dołączały inne kraje UE. Taka reforma jednak będzie bardzo trudna, bo Niemcy będą robić wszystko, aby tak się nie stało. Dużą nadzieję na zmiękczenie negocjacyjnego stanowiska Niemiec może mieć dziś USA, które bardzo nieufnie podchodzą do Niemiec i jej roli w UE, czemu m.in. dał wyraz D. Trump nie podając ręki A. Merkel podczas ich spotkania w Waszyngtonie, choć A. Merkel bardzo tego chciała :).

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

18-03-2017 [14:55] - Marek1taki | Link:

Układ światowy potrzebuje nas w G20. Nasze ręce i nasze położenie też są potrzebne by podtrzymać chwiejną równowagę finansową.
Światowa gospodarka nie jest na etapie wykorzystywania pracy niewolniczej w kieracie, ani wyścigu szczurów w kołowrotku.
Jesteśmy dalej niż motocyklista na górnej krawędzi beczki śmierci  - on może zwolnić. Jesteśmy jak motocyklista wewnątrz kuli przyspieszającej obroty. Koniunktura gospodarcza musi przyspieszać aby nie runąć.

Nasz udział w gospodarce UE to nie nasz wybór tylko potrzeba ładu światowego byśmy uczestniczyli w wymianie handlowej. Kosztem jaki płacimy na rzecz eurosocjalizmu z pruskim awatarem, który też coś z tego musi mieć, jest poddanie się brukselskiej polityce nakazowo-rozdzielczej i marksizmowi kulturowemu. To nie koliduje z tendencją światową, ale wprowadzana jest korekta narodowo-protekcjonistyczna w miejsce pseudoliberalnego internacjonalizmu.

Przyłączanie się do chóru eurosocjalistów zawodzącego o prędkościach rozwoju jest przyjęciem cudzego punktu widzenia, jak w wypadku nazywania migrantami albo separatystami zwykłych terrorystów.
Unia Europejska do jakiej wstąpiliśmy, i z późniejszymi zmianami, jest z założenia Europą różnych prędkości. Sterowanie odbywa się w centrali. Nie dążmy, żeby kuleć synchronicznie tylko, żeby państwa Europy miały wolność wyboru własnych kierunków i prędkości rozwoju na wspólnym rynku.
Jednym z elementów tej wolności jest własny system podatkowy, którym możemy konkurować, ale z wczorajszej wypowiedzi min.Morawieckiego myśl zostawienia większej ilości zarobków w rękach Polaków nie przychodzi mu do głowy. Jego ideą jest aby inne państwa z nami nie konkurowały, a podatnicy nie korzystali z możliwości jakie stwarza im konkurencja podatkowa. To oznacza centralizację strumienia pieniędzy. Zrozumiałe, środki finansowe w rękach ludzi są trudniej sterowalne z globalnego punktu widzenia.
 

Obrazek użytkownika mmisiek

19-03-2017 [00:51] - mmisiek | Link:

"Biorąc pod uwagę nadwyżkę handlową w relacjach z innymi państwami UGW koszty dezintegracji strefy euro byłyby niezwykle wysokie dla niemieckiego systemu finansowego i gospodarki. Według niektórych obliczeń skumulowane straty niemieckiego eksportu do strefy euro wynikające z rozpadu unii walutowej mogłyby przekroczyć między 2013 a 2025 rokiem 1,2 biliona euro."
- - -
Od bardzo dawna to mówię - rozmontowanie euro jest kluczem do uspokojenia Niemiec i jako takie leży w naszym najbardziej żywotnym interesie. Przy skrajnie niekorzystnym biegu wydarzeń i nasilającej się niemieckiej agresji może to być wręcz kwestia naszego przetrwania.
Jakiś czas temu Stiglitz zgłosił bardzo ciekawą koncepcję "elastycznego euro" co byłoby doskonałym krokiem we właściwym kierunku, ale zainteresowanie tematem w Polsce było zerowe. Jakby u nas zupełnie nikt niczego nie rozumiał...

 

Obrazek użytkownika mmisiek

19-03-2017 [01:05] - mmisiek | Link:

"W dziejach świata na szczęście nigdy nie udało się stworzyć ponadnarodowych imperiów, które w konsekwencji by nie upadły."
- - -
Więc narody trzeba zlikwidować i zastąpić w miarę jednolitą masą bez kultury, tożsamości i korzeni. Coś w rodzaju próby realizacji tej koncepcji chyba właśnie obserwujemy.
Znamienne, że również fatimskie przesłanie (sprzed 100 lat!) zawierało ostrzeżenie, że "wiele narodów zostanie zniszczonych".
 

Obrazek użytkownika krzysztofjaw

19-03-2017 [11:26] - krzysztofjaw | Link:

wszyscy

Bardzo przepraszam za pierwotną strukturę tekstu. Nie wiem dlaczego, ale w momencie jego kopiowania utracone zostało formatowanie tekstu i podział na akapity, co czyniło tekst mało czytelnym. Poprawiłem i mam nadzieję, że teraz już jest dobrze. Pozdrawiam