Możliwość „trzęsienia ziemi" w relacjach Warszawy z Moskwą, jeśli będziemy się upierać przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, słychać zewsząd: sugerują to politycy PO, mainstreamowe media, obawiają się tego też zwykli ludzie. Może wreszcie należy nazwać rzeczy po imieniu. Ludzie, nie słuchajcie tej prymitywnej propagandy. Władza chce was „wkręcić", abyście nie zajmowali się sprawą smoleńską, a przede wszystkim nie wspierali tych, którzy się tym zajmują. Nie dajcie się nabrać przedstawicielom władzy politycznej i medialnej, w której interesie jest zamilczeć tę tragedię.
Towarzysze „bronią” nas przed Rosją
Rzekomy konflikt czy nawet wojna z Moskwą stała się straszakiem w rękach rządu i popierających go środków masowego przekazu. Nie pierwsza to taka sytuacja w najnowszych dziejach Polski. Część z nas pamięta, jak było w czasie przesłuchań prowadzonych przez funkcjonariuszy SB.
Przedstawiali się oni jako patrioci, którzy wraz z gen. Jaruzelskim bronią kraju przed interwencją ZSRR. Zamykanie ust opozycji, aby nie domagała się np. prawdy o Katyniu, było dla tych towarzyszy podyktowane oczywiście wyższą racją: uniknięciem konfliktu z Moskwą i wkroczenia Armii Radzieckiej.
Fałszywa racja stanu
Pamiętam jedną z wielu demonstracji solidarnościowych we Wrocławiu, gdy krzyczał do nas, młodych ludzi domagających się wolności mediów i prawdy o historii ojczyzny, rosły zomowiec: „Co wy, k…, robicie! Chcecie, żeby Ruscy weszli?”. Być może święcie wierzył, że spałowanie studenta będzie darem na ołtarzu naszej socjalistycznej suwerenności. Nie on jeden. Ówczesne tuzy mediów, nie tylko komuniści, także np. przedstawiciele niektórych środowisk katolickich czy chrześcijańskich, robili czytelne aluzje, że jak nie będziemy siedzieć cicho, słuchać władzy i z troską dbać o przyszłość kraju, to niedźwiedź z Moskwy tupnie nogą, a Armia Radziecka może złożyć nam wizytę, choć wcale nie była zapraszana…
Jaruzelski, Tusk – mniejsze zło
Dzisiaj Tusk i jego ludzie w aparacie politycznym i medialnym (propagandowym) wpisują się „toczka w toczkę” w ten schemat. Słyszymy przecież mniej lub bardziej zawoalowane, wyrafinowane lub prostackie supozycje: „Co to będzie, jak Kaczor do władzy dojdzie? Przecież pisiory wojnę Rosji wypowiedzą!”. Możemy śmiać się z prymitywizmu takiej argumentacji, ale ja bym jej nie lekceważył. Ona może trafiać na podatny grunt. Może niektórym trudno w to uwierzyć, ale znam ludzi uważających, że 10 kwietnia 2010 r. Rosjanie dokonali zamachu na polskiego prezydenta i polskie elity, a jednocześnie poważnie obawiających się konsekwencji politycznych, jakie wiązałyby się z rzetelnym śledztwem w tej sprawie…
Polacy są dziś narodem ostrożnym. Nic w tym złego. Zresztą tak było już w okresie komunizmu. W 1956 r. powtarzano, że „Węgrzy zachowali się jak Polacy, Polacy jak Czesi, a Czesi jak świnie”. Po 12 latach Czesi zachowali się jak Węgrzy w 1956 r., w Polsce doszło do dużych protestów studenckich, ale nie był to ogólnonarodowy zryw. Hekatomba Powstania Warszawskiego była wciąż w narodowej pamięci. Na taki grunt mogła w większym stopniu niż byśmy tego chcieli trafiać teoria „mniejszego zła” towarzysza Jaruzelskiego.
A może owa Tuskowa propaganda odwołuje się do zakorzenionej filozofii „świętego spokoju”, którą najtreściwiej scharakteryzował Szymon Szymonowic w XVII w.: „Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna”.
Tyle że rząd PO-PSL i warszawski salon, nawet odwołując się do tych społecznych i historycznych archetypów, oszukują naród. Wyjaśnienie sprawy Katynia 1940 r. nie spowodowało przecież wojny Polski z Federacją Rosyjską. Wyjaśnienie sprawy Smoleńska 2010 r. też nie zaowocuje zbrojnym konfliktem. Bo konflikt polityczny i tak już mamy.
*Felietonik ukazał się 17.04.2012 roku. Jest nadal aktualny…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3406
i "wojnę z Rosją" 19 stycznia 2011 w sejmie PR.