Od uroczystości na polu bitwy z Armią Czerwoną minęło już pięć miesięcy, ale mimo to przedstawiam refleksję poświęconą temu wydarzeniu, bo przecież dalej, my, Polacy, mamy problem z „rakiem kosmopolityzmu” i tym, którzy pogardzają polską przeszłością – bo po co ona, kiedy jesteśmy w zjednoczonej UE…
Starsza pani idzie wolno i ciężko oddycha. Przyjechała tu z Warszawy najpierw pociągiem, potem przesiadła się na lokalny autobus. Podróż długa. Upały. Pani ma 83-lata i mówi, że nie powinna już w tym roku podejmować tej całej eskapady, bo z jej zdrowiem nie jest dobrze. Ale chciała tu być, "ostatni raz" − mówi i wtedy ma łzy w oczach.
Ossów koło Wołomina. To w tym miejscu nasi przodkowie obronili Ojczyznę przed bolszewicką hordą. Starsza pani przyjeżdża tu rok w rok ze stolicy, tak, jak wiele innych osób. Na miejscu przyjezdni wymieszają się z miejscowymi. Na ossowskiej darni zanikają podziały klasowe, terytorialne i środowiskowe. Wszyscy, którzy tutaj są kochają Boga i Polskę. Jutro zapewne ktoś nazwie ich faszystami, inny wyszydzi i obśmieje. Ale i tak jest postęp. Kiedyś takich, jak oni wsadzano do więzień. Teraz nie jest więc już tak źle.
W tym roku ludzi w Ossowie jest znacznie więcej niż przed rokiem. Signum temporis? Zapewne. Dobrego czasu – myślę sobie, w czasie mszy świętej nieopodal miejsca, gdzie poległ ksiądz major Wojska Polskiego Ignacy Skorupka. Atmosferę zmiany czuć w powietrzu, widać ją na twarzach ludzi, w ich gestach, uśmiechach. Idzie nowe, ale takie nowe, które szanuje tradycję, własne dzieje, własnych herosów, które wpisuje się w mądrość Norwida: "przeszłość to dziś tylko cokolwiek dalej ".
Wyjeżdżam z Ossowa pokrzepiony. Spotkaniem z historią, ale też spotkaniem z ludźmi, którzy o tej narodowej historii chcą pamiętać. Chcą − wbrew złym ludziom radzącym: "wybierzmy przyszłość", albo smędzącym: "po co zajmować się grobami we wspólnej Europie", czy: "po co ta cała martyrologia" i tym podobne brednie.
Przed powrotem do Warszawy wraz z tysiącami moich rodaków oglądam jeszcze rekonstrukcję bitwy z 1920 roku. Przyjechało na nią mnóstwo ludzi − samochodami, ale też rowerami z okolicznych miejscowości. Przyjechali − i przyszli − żeby zobaczyć polskie zwycięstwo. Przybywając tutaj − może nawet tego sobie głęboko nie uświadamiając − sami tworzą grunt pod kolejną polską wiktorię. Wiktorię nad narodową amnezją, nad rakiem kosmopolityzmu.
*Tekst ten ukazał się w miesięczniku „Sieci Historii”
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1851
Wspaniale, że w Ossowie przybywa Polaków w kolejne rocznice. Może też dlatego, że dopiero w "Wolnej Polsce" postawiono tam pomnik bolszewickim najeźdzcom ??? Komuniści się na to nie odważyli, dopiero teraz w 2010 roku ten pomnik postawiono. Pamiętajmy o tym !!!