"Burza" we Lwowie (1)

W ramach realizacji planu „Burza” oddziały Armii Krajowej miały podjąć walkę o Lwów.

      Lwów był trzecim, po Warszawie i Krakowie, najważniejszym miastem polskim, „Semper Fidelis”, opromienionym bohaterskimi walkami w 1918 oraz 1920 roku, niezwykle ważnym ośrodkiem polskiej kultury, nauki i sztuki, od wieków związanym z Rzecząpospolitą.

      W opracowanym przez gen. Roweckiego na początku 1943 roku planie operacyjnym  dla obszaru 3, przewidywano w momencie klęski Niemiec opanowanie Lwowa, uniemożliwienie wkroczenia do miasta siłom ukraińskim oraz utrzymanie linii komunikacyjnych z Przemyślem i Krakowem.

      20 listopada 1943 roku Komendant Główny AK gen. „Bór” Komorowski wydał rozkaz dotyczący planu „Burza”, a w ślad za nim 30 listopada płk. Władysław Filipkowski  ogłosił rozkaz o realizacji planu „Burza” na podległym mu Obszarze nr 3.  Zakładał on dwa warianty, spośród których pierwszy przewidywał wybuch powstania powszechnego, a drugi jedynie wzmożoną akcję dywersyjną przeciwko wycofującym się Niemcom oraz obronę ludności polskiej przed oddziałami ukraińskich nacjonalistów. W kolejnym rozkazie z 10 stycznia 1944 roku płk. Filipkowski nakazywał by „w każdym nawet najtrudniejszym wypadku nie dopuścić do zajęcia Lwowa przez Ukraińców”, a podległe mu oddziały AK były gotowe do podjęcia natychmiastowej akcji w razie jakichkolwiek wystąpień nacjonalistów ukraińskich przeciwko ludności polskiej.

      Jednostki ukraińskie we Lwowie liczyły około 4 tysiące żołnierzy, natomiast siły AK około 3 tysiące. Jednak przewidywane wsparcie ludności cywilnej miało doprowadzić do uzyskania przez stronę polską przewagi bezwzględnej nad Ukraińcami. Do Lwowa napływała polska ludność wiejska uciekając przed mordami ukraińskich nacjonalistów. Naturalną koleją rzeczy miasto stało się niejako bastionem polskości. W poglądach mieszkańców i uciekinierów nadciągająca Armia Czerwona stanowiła większe niebezpieczeństwo niż Niemcy, jednak największe obawy budziła działalność band OUN.

      Do połowy kwietnia 1944 roku Armia Czerwona zajęła terytorium Małopolski Wschodniej po rzekę Strypę. W tej sytuacji Lwów stał się de facto miastem przyfrontowym, znajdującym się na obszarze zwanym przez Wehrmacht – Gefechtszone.

     W maju 1944 roku jednostki AK rozpoczęły niszczenie linii kolejowych na terenach przyfrontowych. Równocześnie Niemcy podjęli pracę nad budową umocnień na zachód od Bugu i Lwowa, wykorzystując do niej ludność miejscową. We Lwowie zaś ogłosili ewakuację niepracującej ludności, a z terenów przyfrontowych zaczęli wysiedlać Polaków i Ukraińców.

     W końcu czerwca Premier Mikołajczyk zastanawiał się, czy w sytuacji, gdy „walka otwarta i tak już rozgorzałą na wschodzie, nie warto już by tego ogłosić powstaniem?”. Przeciwstawiał  się temu Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski słusznie podkreślając, iż nieostrożne operowanie pojęciem „powstanie” – „może mieć nieobliczalne skutki na wewnątrz i pociągnąć ludność do źle obliczonego i przedwczesnego zrywu”, który doprowadziłby do zagłady polskiego żywiołu na Kresach. Równocześnie w piśmie do „Bora” gen. Sosnkowski wskazał, iż „ w tych warunkach wojskowo-politycznych powstanie zbrojne narodu nie byłoby usprawiedliwione, nie mówiąc już o braku fizycznych szans powodzenia”.

    Pod koniec czerwca 1944 roku powstała we Lwowie Rada Polska Ziem Południowo-Wschodnich – lokalny odpowiednik Rady Jedności Narodowej, której głównym zadaniem było obrona praw polskich w Małopolsce Wschodniej. „Bór” Komorowski nakazał, aby dowódcy oddziałów AK podejmowali współpracę militarną z Sowietami, oświadczając jednocześnie, iż „na rozkaz Rządu Rzeczypospolitej Polskiej zgłaszam się jako dowódca wojskowy z propozycją uzgodnienia z wkraczającymi na teren Rzeczypospolitej Polskiej Sowietów, współdziałania w operacjach wojennych przeciwko wspólnemu wrogowi”.

     Natomiast gen. Sosnowski dopuszczał  iż jedynie „jeśli przez szczęśliwy zbieg okoliczności w ostatnich chwilach odwrotu niemieckiego, a przed wkroczeniem oddziałów czerwonych, powstaną szans choćby przejściowego i krótkotrwałego opanowania Wilna, Lwowa, innego większego centrum lub pewnego ograniczonego niewielkiego choćby obszaru – należy to uczynić i wystąpić w roli pełnoprawnego gospodarza”.  Miał to być jedynie gest symboliczny,  dokumentujący polskość Kresów, nie skutkujący w żadnym wypadku podjęciem, skazanej na porażkę, współpracy z Sowietami.

     Od początku lipca Ukraińców zaczęto wcielać do SS Galizien oraz innych formacji militarnych,  a Polaków wywozić na roboty do Rzeszy. Proces ten oznaczał dozbrojenie ukraińskich nacjonalistów, przy jednoczesnym ograniczeniu rekrutacji do Armii Krajowej.

     Dnia 13 lipca 1944 roku Sowieci rozpoczęli natarcie, przełamując pierwszą niemiecką linię obrony i podchodząc (3 armia pancerna gwardii gen. Rybałki) 19 lipca pod Lwów. Pagórkowate ukształtowanie terenu na północ od miasta oraz  ulewne deszcze ułatwiły Niemcom obronę i uniemożliwiły Sowietom wtargnięcie do miasta od tej strony. Rybałko dostał więc rozkaz obejścia Lwowa od północy i zdobycia go od północnego zachodu.
 
     Dnia 17 lipca wybuchła, powstrzymana po dwóch dniach, panika wśród Niemców we Lwowie, która doprowadziła do ucieczki wielu urzędników oraz części policji.
 
     W ramach przygotowań AK we Lwowie do walki odtworzono 14 pułk ułanów Jałowieckich, stacjonujący w mieście przed wojną. Faktycznym jego dowódcą był kapitan Dragan Sotirović „Draża”, oficer armii jugosłowiańskiej,  który po ucieczce w styczniu 1943 roku z niemieckiego obozu jenieckiego w Rawie Ruskiej, przyłączył się do AK.

     Poddziały 14 pułku rozpoczęły walki z Niemcami we Lwowie 21 lipca 1944, a następnego dnia kpt. „Draża” spotkał się z sowieckim generałem w celu ustalenia zasad współdziałania na froncie. W drodze powrotnej został postrzelony, jak się później okazało przez sowieckiego żołnierza, który otrzymał rozkaz zabicia kapitana.

     Równocześnie Niemcy, którzy otrzymali polecenia nawiązania kontaktów z AK, usiłowali przekonać Polaków o bezsensie walki po stronie sowieckiej, jednak ich próby spełzły na niczym. Dowództwo AK we Lwowie zdecydowane było na kontynuowanie wspólnej walki z Sowietami przeciwko Wehrmachtowi. „Nie istniała rzeczywista siła, która mogłaby przeszkodzić nam w posuwaniu się naprzód – napisał potem „Draża” – Od domu do domu, (…) od ogrodu do ogrodu szybko szliśmy naprzód”. W zdobytych dzielnicach miasta natychmiast w oknach domów wywieszano polskie i aliancie flagi.

      Główne walki w mieście zakończyły się 26 lipca. We Lwowie natychmiast zaczęto organizowanie polskiej administracji, na ulicach pojawiły się patrole żandarmerii AK, mieszkańcy cieszyli się z odzyskanej wolności.  „Lwowiacy chcieli okazać nam swoją miłość i wdzięczność – wspominał „Draża” – Rozpoznano mnie, moi żołnierze powiedzieli, że jestem ich dowódcą. Rozniosły się krzyki: „Niech żyje Draża”, zaintonowali pieśni, otoczyli nas ludzie z biało-czerwonymi opaskami. Domy przystrojono polskimi flagami – nie widać jeszcze było portretów Lenina – miasto oddychało swobodnie i odnalazło swoją zwykłą atmosferę; niestety na bardzo krótko”.

Cdn.