Inteligent to stwór szczególny.
Złośliwi powiedzieliby, że przypominający raczej karykaturalne ucieleśnienie przymiotnika, a nie jego źródło.
W kształcie nam najlepiej znanym, poza terytorium, na którym kanon smaku (i zapachu) wyznaczała i wyznacza - choćby nawet skąpana w beczce Szanela - sowiecka onuca, praktycznie nie występujący.
Przez co odrobinę egzotyczny, a dla ludzi spoza rezerwatu na przemian frapujący i drażniący, zabawny i nużący.
I żeby nie było nieporozumień, o czym i o kim ta notka traktuje.
Podstawowa różnica między lemingiem i inteligentem. Leming przestaje myśleć na rozkaz, najczęściej ukryty we wzbudzającym odruchy warunkowe, medialnym przekazie. Inteligent jest przekonany, iż zrozumiał dlaczego czasem myśleć po prostu nie należy.
Inteligent nie jest tworem z gruntu złym. Nie tylko dlatego, że sam o sobie tak nie myśli. Pochodzi z czegoś na kształt szarej strefy, pobocza cywilizacyjnej drogi. To aspirant do wyższych wartości i celów, który tak się tą aspiracją zmęczył, że postanowił na niej poprzestać. I jest z tego dumny.
Nie jest propagandystą, więc nie należy go mylić z rozmaitymi "redaktorami", "doktorami", profesorami", "księżmi" i tym podobną, wynajmowaną w zależności od potrzeb rządzących ciżbą. Warto natomiast pamiętać, że w symulowaniu własnej niezależności to czasem mistrz nad mistrze.
Głęboko wierzy, że nie znosi chamstwa, choć pewnie niejeden z nas mocno by się z nim na temat definicji i gradacji owego chamstwa pokłócił. Nie cierpi nienawidzieć i dlatego jego mina tak często cierpienie wyraża. Najłatwiej go obrazić, sugerując, że jest nieświadomym i bezkrytycznym poplecznikiem władzy.
Na identyczną sugestię w odniesieniu do opozycji, uśmiecha się tylko łagodnie z zauważalnym, ironicznym zadowoleniem.
Poszukuje jasnych, wyrazistych ideałów. Świecących mocnym, najlepiej oślepiającym światłem, w którym nie trzeba widzieć, dokąd zmierzamy, i w którym nikną wszelkie, ciemne sprawy i mroczne zakamarki jego duszy.
Uwielbia prenumerować oryginalność.
Otwiera czasem w pociągu lub w tramwaju książki, których niezrozumienie sprawia mu autentyczną, głęboką przyjemność. Tym większą, gdy potrafi je zamienić w cykl artykułów, referatów, a nawet habilitacji.
Jednak w świecie, w którym Ionesco ma we władzy praktycznie wszelkie media, a "Wesele" Wyspiańskiego recytuje na tajnych kompletach patriotyczna prawica, na czym ten biedny inteligent może zaczepić swoje poczucie wyższości? Swoją estetykę postępu i łagodne szyderstwo z bytów niższych?
Jedyne, co dla niego w tej sytuacji pozostaje, to pozorowany dystans.
Coś, co rąbnął mu już Szczający do Chrzcielnicy, i za co właśnie inteligent III RP najbardziej go nienawidzi, niezależnie od tego, czy uważa za stosowne ową nienawiść manifestować, czyli - "Jestem za, a nawet przeciw".
Przeskakujące mury Jerycha pędzącą ulicami motorówką, dialektyczne węzły gordyjskie. Nadające się bez najmniejszych problemów do rozwiązania, jak zbędne partie lub związki zawodowe. No, ale ktoś musi przecież "przenieść kaganek" lub uświadamiać na temat "ratowania substancji". Kosztuje? Musi kosztować.
I dlatego inteligent III RP to poza wszystkim i nade wszystko byt cierpiący.
Przede wszystkim za tych, którzy robią coś konkretnego, niezależnie od tego po której są stronie oraz czy wygrywają, czy przegrywają, a których inteligent najchętniej widzi w olśniewającym artystycznie, komiksowym skrócie.
Dla niego bowiem konkret w sprawach publicznych, wykraczających poza sferę prywatności, czy grono najbliższych znajomych to jest świat autentycznej, z jego punktu widzenia bezpiecznej, bo dla niego niedostępnej magii. Działający w tym kręgu ludzie jawią mu się - choć się nigdy do tego nie przyzna - na kształt budzących bałwochwalczy podziw lub równie intensywną nienawiść herosów.
A prawdziwa różnica między jego aspiracjami i rzeczywistością jest mniej więcej taka, jak między ziemiaństwem sprzed wieków, a współczesnym ziemkiewiczostwem.
To pierwsze miało realną władzę, nad ziemią i chłopami, w wypadku relacji z poddanymi także, a może przede wszystkim, jako kulturowy i cywilizacyjny wzorzec (i właśnie dlatego porównuję z nim ziemkiewiczostwo, a nie, na przykład, kulczykostwo lub walterownię).
Zaś to drugie, oprócz długów do spłacenia, ma tylko plastikowy kaduceusz.
Jedno potrafiło czasem poprowadzić, drugie umie jedynie narzekać, zniechęcać i zwodzić. Pierwsze umiało skłonić do współpracy własnym przykładem lub wynajmować niezbędnych mu ludzi, drugie wyłącznie stręczy swoje usługi, czasami w przebraniu i pod warunkiem zachowania statusu dziewicy z odzysku.
Jeśli tych drugich zobaczysz na czele jakiegokolwiek pochodu lub manifestacji, dobrze radzę, przyjrzyj się uważnie, kto temu zgromadzeniu zabezpiecza tyły.
Inteligent to postać w naszej, parcianej ikonografii postsowieckiej już dość nieźle, głównie przez samego siebie, w ciągu dziesięcioleci oralnego i manualnego niepokoju, sportretowany.
Pytanie - po jasną więc cholerę jeszcze raz o tym pisać?
Dlatego tylko, że powtarzanie pomaga zapamiętać?
Zaś o kimś, kto w Polsce od pokoleń świeci ludziom po oczach reflektorem takich choćby cytatów, jak - "Listopad to dla Polaków niebezpieczna pora" - zwłaszcza w listopadzie nie należy zapominać?
A może jest on nam, po prostu, bardzo bliski?
Tak bardzo, że na koniec warto sobie zadać pytanie najważniejsze - Ile jest w każdym z nas tego właśnie inteligenta?
Bo że to epidemia wyjątkowo zaraźliwa, przynosząca tak kuszące i kojące zamroczenie, którą w jakich takich ryzach utrzymuje wyłącznie bolesna samoświadomość, trzeba przypominać nieustannie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2824
weź Pan ten paluch z obrazka i wsadź se go Pan w ... już wiesz Pan gdzie.
Gest obsceniczny jest gestem obscenicznym. Bez względu na to czy jest pochodzenia swojskiego czy obcego. Szpagatowa inteligencja wykapowała nie wiadomo na jakiej zasadzie (chyba szpanu, wyłącznie), że jak po zagranicznemu to już można mięchem rzucać.
Skąd w narodzie bierze się takie schamienie?
ZMIEN PAN AVATAR !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
Dobry tekst, konstatacja smutna....
Dziwna reakcja czytelników!