W poszukiwaniu współczesnego gmachu

Czas upiornych przebierańców Hallowinowych mamy, przynajmniej do przyszłego roku, za sobą, jak również czas składania hołdów i kwiatów, a i czas palenia, przyprawiających niektórych Niemców o ból głowy, świeczek i zniczy na polskich cmentarzach. Skończył się też dzień poświęcony na modlitwy za zmarłych grzeszników.

Tak się dziwnie złożyło, że następnego dnia po dniu, w którym pobożni proszą o łaskę dla dusz zmarłych, na cmentarzu w Laskach został pochowany Tadeusz Mazowiecki, pierwszy premier tzw. III Rzeczpospolitej, któremu na tę okazję dzwonił historyczny Dzwon Zygmunta, aż z dalekiego Krakowa.

Jak to mówią, często z przekąsem, niech mu ziemia lekką będzie...

W obrządku uczestniczył prezydent Bronisław Komorowski, który, wzruszony, dał wyraz swemu bulowi mówiąc o zasługach Mazowieckiego i o, wraz z nim przemijającej, epoce. Mam nadzieję, że jego słowa będą prorocze, szczególnie, jak chodzi o tę epokę.
Otóż czytamy, co następuje (za interią .pl):

 „Ze śmiercią Tadeusza Mazowieckiego kończy się jakaś epoka, coraz mniej jest ojców-założycieli, którzy kładli podwaliny pod wolną Polskę - powiedział prezydent Bronisław Komorowski w wywiadzie dla TVP. ”

Słowa Pana Komorowskiego wprawiają w głęboką zadumę, bo jest wielce interesujące, jak Pan Komorowski definiuje wolność.

Polska jest być może wolna, pytanie tylko, od czego?
 
Przychodzi na myśl stara modlitwa:
„Od powietrza, głodu, ognia i wojny Wybaw nas Panie!”

Ognia, faktycznie, nie ma. Ani ognia, ani zapału, ani iskry w Narodzie. Od czasu do czasu płoną lasy, ale to przecież nic nowego.

Jak chodzi o powietrze (morowe), to co prawda oprócz jakiejś supergrypy od czasu do czasu, nie mamy plag, ale mamy atmosferyczne „próby” geoinżynieryjne, zatruwające nie tylko powietrze, ale gleby, wody, roślinność i zwierzęta i także oczywiście nas samych, najszybciej dzieci i ludzi starszych i schorowanych.  

Od głodu...  no nie nie wszyscy grzebią po śmietnikach w poszukiwaniu jakiejś strawy, ktoś przecież te śmieci wyrzuca, ale przybywa dzieci, a co za tym idzie, rodziców, niedożywionych, a nawet wygłodzonych, którzy ewentualnie decydują się na emigrację zarobkową, co oczywiście jest ich wolnym wyborem.  Staruszkowie, którzy schorowani po długich dekadach pracy w socjalizmie żyją z marnych rent, zazwyczaj mają wybór pomiędzy opłatami świadczeń, a zakupem lekarstw, czy zakupem jedzenia, ale to przecież też jest ich wolny wybór, jak na obywateli wolnego kraju przystało.

Jak chodzi o wojnę, nie ma bezpośrednich działań wojennych, kule nie latają nad głowami, ale zawzięcie i zażarcie a często na pożarcie, toczy się nieustająca wojna o nasze dusze, o naszą świadomość i nasze sumienie, o głosach oddawanych w czasie wyborów nie wspomnę.

Jak więc widać, choć wolnych wyborów mamy co niemiara, to tacy bardzo wolni nie jesteśmy, przynajmniej jak chodzi o kwestie przypadłości.

Jak chodzi natomiast o wolność i suwerenność, to jesteśmy w europejskim, tym razem, kołchozie, gdzie jakiś Traktat Lizboński mieni się ważniejszy niż polska Konstytucja, a komisje europejskie prawem kaduka namiętnie wtrącają się w małe i duże sprawy państwa i obywateli.

Jako, rzekomo wolni, obywatele, nie mamy prawa nosić przy sobie broni, ale za to mamy coraz wiącej różnej maści uzbrojonych po zęby mundurowych, pilnujących na każdym kroku, abyśmy nie zrobili sobie nawzajem krzywdy.
Nadto, mamy cały ogrom zakazów, nakazów, kar, przepisów, zaleceń, okólników i rozporządzeń ograniczających samostanowienie i samowystarczalność, ze zdrowiem własnym i dzieci, z wychowaniem i kształceniem dzieci włącznie; więcej, niż chyba kiedykolwiek w historii.  Przybywa też nowych przepisów, tak jak urzędników,  w tempie niemal geometrycznym: końca nie widać. 

Pan Komorowski, zaiste,  przejawia bardzo specyficzne poglągy, mówiąc o wolności Polski i w Polsce.
 
 Powiedział też Pan Komorowski:
"Jeszcze jest nas spora grupa ludzi, którzy byli działaczami, aktywistami, byli robotnikami tego dzieła walki o wolność i odbudowywania wolności, ale grono ojców-założycieli, którzy kładli podwaliny pod gmach współczesnego państwa polskiego rzeczywiście jest coraz mniej. Jedną z takich strat jest odejście Tadeusza Mazowieckiego".       
 
Faktycznie, pomniejsza się grono ojców-założycieli którzy „kładli podwaliny pod gmach współczesnego państwa polskiego”. I tu dopiero Pan Komorowski nabił mi ćwieka. Zgoda, podwaliny są, ale gdzie jest ten współczesny gmach? Przecież ta sama ekipa ojców-założycieli buduje nam współczesność od prawie trzech dekad.

Nie widzę wielkich zasług w położeniu podwalin, bo wszystko było od dawna starannie przygotowywane i okazało się wręcz dziecinnie łatwe; zachowały się zdjęcia z popijaw na tę okoliczność, na których ojcowie-założyciele wcale nie wyglądają na strudzonych po wykonaniu zadania. Chciałabym jednak zobaczyć resztę tej wspaniłej budowli, a nijak nie mogę jej dostrzec.

Czy ten gmach współczesnego państwa znajduje się w małych sklepikach i zakładach usługowych przemienionych na niepolskie banki, czy w zakładach pracy - fabrykach i przedsiębiorstwach niszczejących i straszących przechodniów, jak upiorne budynki Stoczni gdańskiej w centrum miasta, albo może w tych, z litości i dla przyzwoitości zaoranych, aby nie straszyły i nie przypominały o przeminionych latach swojej świetnościi?

Czy jest ten gmach współczesności gdzieś na wyludnionych i wynędzniałych wsiach, gdzie w rodzinnych gospodarstwach już nawet kur nie uświadczysz, nie mówiąc o jakiejkolwiek produkcji rolnej ?

A może jest ten gmach  w tych wszystkich małych przedsiębiorstwach, które często, pomimo wręcz nadludzkich, heroicznych wysiłków ich właścicieli, splajtowały, pod pręgierzem przepisów, podatków i zbójeckich kar, mających na celu ich likwidację i tym samym zniszczenie konkurencji dla zagranicznych koncernów?

Gdzież jest ten gmach współczesnego państwa polskiego, czyżby w szkołach, gdzie dzieci od najmłodszych lat, zamiast umiłowania wolności i honoru, zamiast szacunku dla kobiet, Boga i Ojczyzny, zamiast nauki pisania bez błędów i poprawnej mowy ojczystej, zamiast tego, co powinny w szkołach zdobyć: wiedzy i wykształcenia,  mają się przyuczyć masturbacji i zapoznać z tajnikami współżycia płciowego?

A może jest ten gmach gdzieś na kolei, której nie ma, na autostradach, których też nie ma, czy może na międzynarodowych polskich lotniskach? Może w portach morskich przemienionych na muzea? Bo chyba też nie na stadionach, które już się zamieniają w ruinę, choć dopiero co  zostały pobudowane? Może w zlikwidowanych bibliotekach i wydawnictwach?

Doprawdy nie wiem, gdzie jest ta wzniesiona współczesna Polska i i nie mogę wyjść z podziwu dla Pana Komorowskiego, bo nigdy nie podejrzewałam Pana Komorowskiego o tak bujnę wyobraźnię, i umysł tak skomplikowany a bogaty, oczyma duszy widzący rzeczy nieistniejące, jak ten gmach.

Może mają to być te odmalowane stare kamieniczki, które przecież współczesne nie są, albo unijne chodniki obok walących się chałup na pustych wsiach, albo pokolorowane blokowiska,  których żywot przewidziany na 100 lat, jeszcze się nie skończył?
A może nowe i błyszczące centrale handlowe, w których na zakupy stać zazwyczaj emigrantów będących na wakacjach, albo w przerwach między wyjazdami zarobkowymi?
Może jest ta współczesna Polska w zagranicznych niezliczonych towarowych sklepach spożywczch, w których polska jest tylko obsługa pracująca za głodowe pensje?

Może w rosnącej w tłuszczyk i butę klasie urzędniczej, która aczkolwiek niczego nie produkuje i dóbr nie przysparza, jednak wymaga coraz więcej podatków i pieniędzy od tych, którzy pracują i jeszcze coś produkują, choć niekoniecznie w polskich fabrykach?
Może jest ta współczesna Polska w emigracji, coraz bardziej permanentnej, albo w równie permanentnych pożyczkach bankowych prowadzących do zniewolenia co najmniej na pokolenie, czyli 25 lat?
Może w nowoczesnej polskiej armii, marynarce i lotnictwie, które, zaprawdę, mogą godnie i z honorami przywitać w Polsce największego dostojnika, a nawet całą ich Grupę, ale nic ponadto?

Jeśli tak wygląda gmach współczesnego państwa polskiego, to doprawdy, stoi on na bardzo cieniutkich i wątłych nóżkach i tylko patrzeć jak runie i rozsypie się w nicość.

Chciałoby się rzec: jacy ojcowie-założyciele, takie podwaliny, jakie podwaliny, taki gmach.

Wątpię, czy zdąży się wykruszyć pomalutku, z błogim spokojem ducha i bez pośpiechu, jak ojcowie-założyciele. Upadek tego współczesnego gmachu, który de facto nigdy nie został wzniesiony, chyba tylko w chorej wyobraźni ojców–założycieli, będzie wręcz spektakularny, i nie będzie to przyjemny widok.

Potem będzie można spokojnie zakasać rękawy i konsekwentnie zabrać się do pracy, do budowy gmachu współczesnego państwa polskiego, z prawdziwego zdarzenia, zaczynając od wysadzena w powietrze tych podwalin, o których mówił Pan Komorowski, położonych przez, stopniowo odchodzących w inny wymiar, ojców założycieli.  

Chyba że, jak Hallowinowe upiory z zaświatów, znowu znajdą się jacyś ojcowie-założyciele, pragnący zachować te stare podwaliny, albo położyć podobne, od czego „Zachowaj nas, Panie!”

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

04-11-2013 [09:53] - dogard | Link:

to sa banki ,w ktorych puchna ich konta kosztem biednijacych szaraczkow, zmuszanych do kochania wladzunii zaprzancow....

Obrazek użytkownika Janko Walski

06-11-2013 [12:52] - Janko Walski | Link:

lepiej by nie zagadał niż nasz prezydent.  "Cyrk w budowie" tegoż wspaniałego satyryka znów stał się aktualną metaforą. Boleśnie aktualną, boleśnie, bo tym razem nie możemy tłumaczyć się ruskimi czołgami. 

Panie Jacku Federowiczu, jest pan genialny. Najmocniej wrył mi się w pamięć ten odcinek, w którym Kolega Spiker Pierwszy po chwilowym załamaniu spowodowanym zwycięstwem Niesłusznych odnajduje zielone światełko w tunelu i w uniesieniu pełnym nadziei pociesza Kolegę Kierownika: "jeszcze zwyciężymy". Jacek Federowicz ten odcinek nagrał bodaj we wrześniu 1980, gdy wybuch wolności solidarnościowej wydawał się otwarciem nowej epoki, od której nie będzie już powrotu do siermiężnego komunizmu...